Alpy Julijskie - urok wapieniem pisany, czyli na Triglav cz. III

Alpy! Tu się oddycha!

(TRZASKA KOCA NA DOLICU - TRIGLAVSKA SKRBINA - TRIGLAV - MALI TRIGLAV - DOM PLANIKA)
Po męczącym pierwszym dniu, udaliśmy się do naszego pokoiku w schronisku zaraz po kolacji. Zegarek nastawiamy na 5:00. Po mimo trwających na dole do późnej pory, śpiewów, zasypiamy nadzwyczaj szybko... Noc mija bardzo szybko, a budzi nas nie upiorny dźwięk ojcowego budzika, a... gwar w korytarzu. Co ciekawe najwcześniej wstały te osoby, które dzień wcześniej z gitarą świętowały pobyt w Alpach do jedenastej jak nie później :) Obudzeni zerkamy na zegarek i gdy widzimy, że jest 3:30 przecieramy ze zdziwienia oczy. W końcu, zdajemy sobie sprawę, że duża część gości schroniskowych wybierała się na wschód słońca, dlatego słychać było przez otwarte okno głosy wychodzących ludzi. Próbujemy podrzemać jeszcze, ale w końcu o 4:15 się poddajemy... Ojciec zarządza pobudkę i sam od razu wychodzi do toalety (która notabene oczywiście oznacza wychodek za schroniskiem), natomiast my powoli zwlekamy z łóżek wyciągając z plecaka dobroci na śniadanie, czyli niezawodne w górskich podróżach: pasztecik i gulasz angielski ;). Oczywiście o tej porze schronisko już nie spało, na wąskim korytarzu raz po raz stawałem by przepuścić przygotowujących się do wymarszu. W jadalni chatar, a właściwie chatarka serwowała już pachnącą kawę, a w kierunku szczytu średnio co dwie/trzy minuty ktoś wyruszał :) My w końcu wychodzimy z plecakami ze schroniska równo o 6:00, kiedy na dworze już świtało...  
Na zegarku temperatura 12 stopni Celsjusza. Idealnie... Lekki wiaterek od czasu do czasu daje się we znaki. A widoki, które się o tej porze roztaczają? Rewelacja...
Jałowiec (2645 m.n.p.m.) i Mangart (2679 m.n.p.m) z innego trybu...
Opuszczamy to niezwykle przyjemne schronisko. Naprawdę miło było spędzić to jedyną w środku Alp noc, akurat tu.. I gdy tylko Helios objął swoimi promieniami masyw Kanjavca, wyruszamy na podbój najwyższego wierzchołka "Trójgłowego"...
Początkowo idziemy szlakiem prowadzącym na przeł. Luknja, ale po kilkudziesięciu metrach odbijamy na pnącą się ostro do góry, ścieżkę. Schronisko szybko staje się coraz mniejsze i mniejsze...
Nie jestem na 100% pewny, ale bodajże droga, którą się poruszaliśmy również powstała podczas I Wojny Światowej...
Z tego miejsca mogliśmy również zobaczyć cały masyw Kanjavca (2569 m.n.p.m), który w pięknych pomarańczowych kolorach prezentował się wprost cudownie...
A po drugiej stronie jeszcze nie oświetlony Triglav - ogromna wapienna czapa...
Temperatura szybko zaczyna rosnąć, wkrótce jest już prawie 15 stopni Celsjusza.. Zdejmujemy polary, choć na bardzo krótko...
Pustkowie Zaplanji, czyli niedużego płaskowyżu, znajdującego się na południowy-zachód od szczytu...
Wkrótce przychodzi nam zobaczyć otoczenie Velskiej Doliny, a więc od lewej Miselj Vrh, Na Nizkem, Miseljska Glava i ucięty Miseljski Konec. Poniżej Smarjetna Glava, jak widać wszystkie znajdują się mniej więcej na naszej wysokości - jesteśmy więc na około 2350-2400 m.n.p.m...
Po drugiej stronie Triglav i jeden ze szczytów należących do jego masywu - Sfinga, oraz widoczne w oddali Razor i Prisojnik...
Pniemy się coraz wyżej... Nad Miseljskim Koncem widać już całe pasmo Alp Bohinjskich
Omijamy kulminację płaskowyżu zwaną Glavą v Zaplanji (2556 m.n.p.m)...
I w końcu zaczynamy schodzić do przełęczy...
Stąd podchodzimy już tylko pod ścianę Triglava, gdzie czeka już na nas Triglavska Skrbina...
Triglavska Skrbina to wąziutka szczerbina pomiędzy głównym wierzchołkiem Triglava (2864 m.n.p.m), a Rjavcem (2568 m.n.p.m). Przebiega przez nią szlak z Domu Planika na Triglav, ale prowadzi on prostym technicznie żlebem. Inaczej wygląda sprawa ze szlakiem z Trzaskiej Kocy, gdyż wiedzie on wąską półką skalną ponad przepaścią...
Ale zanim się z skrbiną pomęczymy, najpierw jeszcze trochę schodzimy...
W końcu o 7:10, czyli godzinę od momentu jak wyszliśmy spod schroniska docieramy pod zachodnią ścianę Triglava, gdzie kończy się Via Ferrata Plemenice, lub też Bambergova Pot, bo tak też się ją zwie...
Jesteśmy już na wysokości Rysów :)
Kanjavec i płaskowyż Zaplanja spod Triglava...
Stenar (2501 m.n.p.m), Dolkova Spica (2591 m.n.p.m) i Skrlatica (2740 m.n.p.m)...
Kanjavec, głęboko wcięta dolina Zadnjicy, po prawej Bavski Grintavec, a w oddali Visoki Kanin...
Trasa szlaku zaznaczona na poniższym zdjęciu...
Zbliżenie na Triglavską Skrbinę...
No cóż... 7:25, czas chwytać za zimne żelazo... Wcześniej chowam aparat, raz jeszcze się rozglądam i ruszam do góry...
Z samego tego odcinka zdjęć niestety nie mam, ale mogę zapewnić, że choć długi nie jest, to powoduje wzrost adrenaliny i szybsze bicie serca. Szczególnie pierwszy odcinek jest niebezpieczny, gdyż turysta trzymając się jedynie kołka, idzie wąskim występem przytulając się do skały. Pod spodem ma narastające wraz ze zdobywaniem wysokości, urwisko i myślę, że odcinek ten można porównać do np. przejścia nad "Honoratką" na Orlej Perci tylko w wersji hard :) Ekspozycja jest zdecydowanie większa... Górny odcinek szlaku na Triglavską Skrbinę już jest prosty...
Gdy tylko docieramy na przełęcz ogarnia nas niewyobrażalny wiatr... Jakby wczoraj tak nie mogło! W oka mgnieniu zakładamy polary.. 
Mama, a obok cały masyw Jałowca z Ozebnikami i Pelczami, a oprócz nich Mangart...
Rjavec z Triglavskiej Skrbiny...
No i widok w kierunku południowo-wschodnim. Tędy dociera jak widać prostszy szlak z Domu Planika... A nad nim? Cała Słowenia wynurzająca się powoli z porannej mgiełki...
O 7:45 ruszamy na finisz. Teraz już tylko 300 metrów eksponowanej grani... Ale nie to okazało się największą przeszkodą.. Był nią przeraźliwie mocny i zimny wiatr, a ponieważ jestem osobą dosyć chudą, to ilekroć na szlaku nastąpił zator (a zdarzały się, choć tego na zdjęciach na szczęście nie widać) to przytulałem się wręcz, żeby nie powiedzieć przyklejałem do lodowatych skał...
Grań na szczyt...
W końcu dostrzegam bliźniaczą grań łączącą Mali Triglav z Triglavem, a to znak że...
Tak jest! Dokładnie o 8:23 docieramy na "Dach Słowenii" i najwyższy punkt Alp Julijskich... Wyżej już się na terytorium tego pięknego kraju, nie da!
Zajmujemy sobie kolejkę do zdjęcia przy Aljażev Stolpie, a ja tymczasem chwytam aparat i chodząc po wierzchołku uwieczniam alpejskie wierchy... A z Triglava wszystko jest takie małe :)
Pasmo Alp Bohinjskich ze szczytu ponad Debelim Vrhem...
Debeli Vrh (2390 m.n.p.m)...
Dwa wierzchołki Kanjavca...
Miseljski Konec (2464 m.n.p.m), Vrsaki (2448 m.n.p.m) i Debeli Vrh...
Przenoszę obiektyw na wschodnią część Alp Bohinjskich... To grupa Rodicy (1966 m.n.p.m.), Raskovca (1967 m.n.p.m) i Crnej Prst (1844 m.n.p.m). Za nią przypominające Beskidy, słoweńskie pogórza...
Teraz przechodzę w kierunku południowego-zachodu. Wiem, że to nie po kolei, ale tak jakoś wyszło :) 
Jałowiec i Mangart...
Jałowiec (2643 m.n.p.m.) obok niego Ozebnik, a za nim czai się Jerebica (2126 m.n.p.m) - z boku monumentalny Mangart...
Bavski Grintavec (2347 m.m.p.m), a nad nim gniazdo Visokiego Kanina - od lewej: Crni Vogel (2422 m.n.p.m.), Mali Kanin (2572 m.n.p.m), Visoki Kanin (2587 m.n.p.m), Srednji Vrsic (2530 m.n.p.m) i Prestreljenik (2499 m.n.p.m)...
Przechodzę na północny-zachód.. Piękne i długie gniazdo Skrlaticy...
Skrlatica, nazywana czasem "Królową Alp Julijskich" lub po prostu "Królową Julianów"...
Najpiękniejsza dolina w Alpach Julijskich - wspaniała Dolina Vrata, położona 1800 m poniżej szczytu..
Urwisko jest niebezpiecznie blisko...
Północ i północny-wschód, czyli rubieże Julijców i Karawanki..
Potężny kieł Rjaviny (2532 m.n.p.m), mniejsza, a tak naprawdę większa (2538 m.n.p.m.) i zabudowania Triglavskiego Domu na Kredarici niczym małe miasteczko. Proponuję porównać to do malutkiego Domu Valentina Stanica, który przypomina okruszek :) 
Wschodnia część Karawanek i dalsze wyspy Alp Kamnicko-Sawińskich...
Aż wreszcie w końcu przychodzi czas naszej kolejki... Ustawiamy się pod Aljażev Stolpem, chwytamy słoweńskiej flagi i odnotowujemy w naszym domowym "archiwum x" to zdjęcie.. Oj, udzielają się emocje.. Euforia i radość sięgają zenitu. Nie potrafię do dziś powiedzieć dlaczego ogarnęło mnie górskie wzruszenie.. może to wynik pełnej emocji dwudniówki, pierwszego w życiu noclegu w środku Alp??? I mimo, że Triglav nie został najwyższym zdobytym przeze mnie szczytem, gdyż tym jest i będzie pewnie jeszcze długo (na razie się na lodowce alpejskie, ani w Kaukaz nie wybieram), najwyższy szczyt Półwyspu Iberyjskiego - Mulhacen (3487 m.n.p.m), którego zdobycie przypadło nam trzy lata temu (w 2010 roku, podczas wakacji w Andaluzji), to najwyższy szczyt Słowenii jeszcze długo śnił mi się po nocach. Nie chce przez to powiedzieć, że pobyt na niespełna 3500 m.n.p.m, nie przypadł mi do gustu, bo było to piękne przeżycie, ale zdobycie tamtego szczytu nie przyprawiało o adrenalinę, dreszczyk emocji związany z łańcuchami, klamrami.. No, Wiecie, o co chodzi :)
O Triglavie wspomniałem w pierwszej części dosyć dużo... Powiem tylko, że nazwa Triglav po raz pierwszy pojawia się już w 1573 roku. Szczyt ten uznany jako symbol słowiańskości w 1889 roku został wykupiony przez księdza z pobliskiej wsi Jakoba Aljaża, na którym postawił wieżę z blachy, służącą za ochronę w razie załamania pogody (Aljażev Stolp). Patrząc na to, był albo niezbyt inteligentny (mówiąc lekko), albo wręcz przeciwnie - mądry. Dziwnie to brzmi, ale są dwie możliwości. Nie pomyślał, że będzie ona przyciągała pioruny (i tak się oczywiście dzieje) albo wiedział o tak zwanym prawie "puszki Faradaya". Choć ja w czasie burzy mimo wszystko nie wlazłbym do środka :) Wracając do historii szczytu... Stolp został otwarty w 1895 roku. Po raz pierwszy ludzka noga stanęła na szczycie 26.08.1778 roku, kiedy to czwórka alpinistów dokonała historycznego osiągnięcia..
O 09:10 przychodzi nam opuścić wierzchołek.. Obracamy się wokół własnej osi raz jeszcze, aby wszystko ułożyć sobie w pamięci...
Wybieramy się teraz na słynną triglavską grań.. Jeszcze nie tak dawno, bo pod koniec XIX wieku była ona nie możliwa do przejścia, ale w wyniku użycia dynamitu, wbicia żelaznych barierek stała się "prawie" bezpieczna. Ale jak zwykle "prawie" robi wielką różnicę :) Przepaść 200-300 metrów pozostała, a w wyniku napływu ogromnej ilości turystów zdarzają się na niej często zatory. Mijanka przyprawia o ból głowy :)
Szkoda tylko, że przyszło nam iść w kierunku wschodnim, bo wszystkie zdjęcia na grani, automatycznie były robione pod słońce... 
Tak jak mówiłem grań jest obudowana żelastwem, do którego masa ludzi się przypina... Myśmy nie byli w ten sposób wyekwipowani, ale to nie znaczy, że nie da się tego przejść :) Widzieliśmy również małych brzdąców po 4-5 lat, którzy podpięci do jednej liny, wraz z rodzicem szczytowali.. Także emocje, są ale naprawdę ktoś kto dał radę na Orlej, nie ma lęku wysokościowego powinien dać radę.. Poniżej grani jest szczątkowy lodowiec - Triglavski Ledenik, który zalega na ok. 2400-2500 m.n.p.m... 
Czekamy, aż grań jako tako opustoszeje i ruszamy pod górkę... 
Widok spod Malego Triglava (2725 m.n.p.m), na główny wierzchołek...
Na grani...
Rjavina i ...
Trawiaste grzbiety Karawanek...
Storżić (2132 m.n.p.m)...
Wkrótce dochodzimy do rozstajów... Opuszczamy grań i schodzimy teraz w kierunku płaskowyżu Ledine, gdzie leży Dom Planika...
Teren pełny skalnego rumoszu jest zdradziecki, łatwo się poślizgnąć....
Parę metrów dalej docieramy do ostatniej trudności w masywie Triglava - wąskiego kominka, przez który wolno się opuszczamy.. Niżej znowu wchodzimy na półkę skalną i nią wolno dochodzimy do górnej części płaskowyżu...
Górna część płaskowyżu wcinająca się pod widoczny z tyłu Mali Triglav...
Płaskowyż Ledine, Miselj Vrh i Debeli Vrh, z tyłu Alpy Bohinjskie...
Velki (2243 m.n.p.m.) - po prawej i Mali Draski Vrh (2132 m.n.p.m.) - po lewej. Z tyłu Karawanki...
Miselj Vrh i Debeli Vrh..
Triglav w całej okazałości...
Jeszcze dwa zakosy i prostą ceprostradą dotrzemy do Domu Planika...
O 10:15 dochodzimy do rozstajów położonych koło Domu Planika...
Na zakończenie III części jeszcze widok na gmach Triglava. Z prawej Mali Triglav...
Dotarliśmy, więc pod Dom Planika... Oj, szybko minęło to wszystko... Jeszcze przed chwilą staliśmy pod Triglavską Skrbiną i łapaliśmy łańcuchy... Teraz pozostaje tylko powrót do Rudnego Polja i powrót jutro do Gliwic. Niestety :)
W czwartej, ostatniej części przez Konjsko Sedlo dotrzemy do Vodnikov Domu, a następnie znaną już drogą wrócimy do Rudno Polja... Oprócz tego nie zabraknie podsumowania tego wspaniałego wyjazdu, a więc..
DO ZOBACZENIA...

KOMENTARZE

11 comments:

  1. Super! Gratulacje! Widoki zapierają dech, a emocje podczas zdobywania szczytu pewnie były ogromne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, były to niezwykłe chwile, a tych widoków, żadne zdjęcia nie oddadzą. Coś wspaniałego, dla każdego piechura :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Bartku - wielkie gratulacje! Już dodaję sobie post do zakładek, bo sama coraz intensywniej myślę, by w przyszłym roku spróbować z Triglavem :) Widoki niewyobrażalnie piękne, świetne zdjęcia, bogaty opis... podziwiam Twoją znajomość topografii :) Widać, że wkładasz w relacje sporo pracy :) No i to rodzinne zdjęcia na szczycie... Aż się miło robi na sercu, patrząc na Was :) Pozdrawiam i życzę kolejnych niezapomnianych wędrówek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że się podobało :) Zawsze jak gdzieś jestem w górach, usiłuje się dowiedzieć co widzę. W Polsce to proste, ale w Alpach jest trudniej bo w większości trzeba to robić z mapą. Ale to bardzo fajna zabawa. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę musiał jakiś weekend w przyszłym roku przeznaczyć na ten Trliglav :) Kusi mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam każdemu, kto większość tatrzańskich szlaków ma już za sobą :) A na Triglav? Moim zdaniem najlepsza trasa z Rudnego Polja - jest dłuższa niż pozostałe, ale bardzo widokowa, nie tak męcząca i dostępna prawie dla każdego ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Ale piękne zdjęcia :) Gratuluję zdobycia Triglavu - pogoda dopisała idealnie, widoki cudowne... Czegóż chcieć więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za taką pozytywną opinię :) To prawda, że z pogodą trafiliśmy doprawdy idealnie. Oby jak najczęściej trafiać na takie warunki :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję za tak szczegółowe informacje i podane w tak przystępnej formie, świetnie się czyta i ogląda piękne zdjęcia. W ramach planowania przyszłorocznych wakacji przeczytałam wszystkie Twoje posty dot. Alp Julijskich. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za komentarz i za zainteresowanie blogiem :D
      Życzę udanych przyszłorocznych wakacji, a w razie pojawienia się przedwyjazdowych pytań służę pomocą! :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  7. Przy wypadach w wysokie i strome góry szalenie istotne jest odpowiednie przygotowanie. Sprzęt do wspinaczki i odpowiednie umiejętności mogą uratować życie.
    https://prace-wysokosciowe-gorzow.pl/

    OdpowiedzUsuń

Back
to top