Styczniowy Beskid Żywiecki czyli spacerkiem z Hali Miziowej na Lipowską...

(HALA MIZIOWA - HALA CEBULOWA - TANECZNIK - MUNCZOLIK - HALA CUDZICHOWA - PALENICA - TRZY KOPCE - HALA RYSIANKA - SCHRONISKO PTTK NA HALI LIPOWSKIEJ - HALA LIPOWSKA - HALA BIEGUŃSKA - HALA GAWŁOWSKA - HALA BACMAŃSKA - REDYKALNY WIERCH - HALA BORACZA - DOLINA MILOWSKIEGO POTOKU - MILÓWKA PKP)
Poprzedniego dnia w schronisku pozwalamy sobie na długie rozmowy i posiadówę do późna, choć po męczącym dniu przed dwunastą padamy jak kawki... Wieczorem upewniam się w przekonaniu, że pogoda tak fantastyczna jak w sobotę nie będzie, w związku z czym wyznaczam porę pobudki na 8:00... Rano oczywiście budzik olewamy, włączając dziesięciokrotnie opcję "drzemka" :) Wyjątkowo nie protestowałem widząc, co się dzieje za oknem.. Tym razem pociąg mieliśmy późno, więc mogliśmy po prostu pospać. Przed dziewiątą jednak z niechęcią wstajemy, mając ochotę zejść na dół przed zupełnym zmrokiem. Poranne mycie, ubieranie, pakowanie i tradycyjnie na śniadanie jajecznica z kawą... Wywlekamy plecaki ze schroniska dopiero przed dziesiątą...
Wychodzimy nastawieni na totalną pluchę na dworze, bo przez całą noc lał deszcz i rzeczywiście kiedy widzimy otaczający krajobraz to nie dowierzamy własnym oczom.. Miziowej ubyło 50% śniegu... Jedyna pociecha to widoczki całkiem nie najgorsze, mimo że nasza ulubienica, Babia przez cały dzień była zasłonięta...
Widok z Miziowej w kierunku Pasma Jałowca, Pasma Pewelskiego i rozciągającego się na końcu Beskidu Małego..
Pozostaje tylko pamiątkowe foto schroniska na Miziowej, które wyjątkowo mnie zaskoczyło (zapłaciliśmy za pięcioosobowy pokój 150 zł - cena bez pościeli, z pościelą 185 zł) i mogliśmy ruszać dalej...
Ze schroniska wyruszamy za paskami Głównego Szlaku Beskidzkiego... Hala Miziowa i schronisko zostają za nami podobnie jak cudny widok na Babią...
Choć wczoraj obiecałem sobie, że jeżeli pogoda będzie rano dobra to wybiorę się raz jeszcze na szczyt, to musiałem jednak ustąpić... Po raz kolejny zaliczyłem porażkę z Pilskiem :/ ale cóż zrobić... Chmury były tego ranka zbyt nisko by dojrzeć cokolwiek ze szczytu... Trawersując zbocza spoglądamy tylko więc w stronę szczytu z odrobiną (ale tylko odrobiną) żalu :) ...
Pozostałości śniegu...
Po opadach pozostały śnieg jeszcze bardziej stał się niewygodny i zaczęliśmy się przy byle podejściu ślizgać... Ale ponieważ tego dnia planowaliśmy głównie zejścia, nie przeszkadzało to nam tak bardzo...
Wchodzimy na moment w las górnoreglowy, ale parę minut później mijamy już zarastającą Halę Cebulową...
Romanka (1366 m.n.p.m) - piąty szczyt Beskidu Żywieckiego...
Widać stąd również Kotlinę Żywiecką - a w niej Żywiec, Jezioro Żywieckie i zamykającą kotlinę od północnego-wschodu grupę Magurki Wilkowickiej...
Grupowe foto na Hali Cebulowej...
Ruszamy dalej... Dochodzimy po dziesięciu minutach do granicy polsko-słowackiej, gdzie czerwony szlak turystyczny czerwony szlak łączy się z niebieskim - granicznym szlakiem słowackim... W tym miejscu podczas letniej wędrówki opuszczaliśmy GSB, aby skrótem, którym jest szlak niebieski, dotrzeć na szczyt Pilska...
Przechodzimy przez Tanecznik, a następnie zalesionym grzbietem podchodzimy nieznacznie na Munczolik (1356 m.n.p.m)... Od czasu do czasu przez szpalery drzew widać Górę Pięciu Kopców...
 
Droga na Munczolik...
Tuż pod samym szczytem spotykamy szereg czyichś śladów... Nie były to raczej tropy roślinożerców, ani tym bardziej niedźwiedzia, ale wydały nam się podobne do śladów wilka... Watahy wilków wszak zamieszkują ponoć słowackie, dzikie ostępy Pilska...
Tropy przecinały ścieżkę pod kątem prostym i prowadziły ze słowackiej części na polską... 
Wierzchołek Munczolika pozostawiamy po swojej lewej stronie... GSB początkowo stromo się opuszcza w dół...
Zejście w dół w kierunku Hali Cudzichowej...
Palenica już przed nami...
Hala Jodłowcowa przez którą wczoraj przechodziliśmy idąc na Pilsko... 
Dolina Sopotnii Wielkiej w oddali Beskid Mały...
Podejście na Palenicę sprawiło nam tym razem sporo problemów, więc postanowiliśmy przysiąść na chwilę i popodziwiać panoramy...
Jałowiec górujący nad Koszarawą...
I rzecz jasna Pilsko...
Idąc trybem relaksacyjnym na Palenicy jesteśmy o w pół do dwunastej...
I tym razem mamy okazję zobaczyć z niej Wielką Raczę...
Zbliżenie na robiący niezłe wrażenie szczyt Wielkiej Raczy, bliżej stromo opadający do doliny Ujsoły - Muńcuł...
Wielka Rycerzowa i Mała Rycerzowa...
Kolejne minuty upływają nam na lekkim zejściu ze szczytu Palenicy... W końcu zanika ono, a przed nami wyrasta rogacz informujący o odejściu szlaku czerwonego od granicy... Jesteśmy na Trzech Kopcach...
Stąd na Halę Rysianka tylko 0:45...
Z Trzech Kopców znów trochę schodzimy, w wielu miejscach śniegu nie ma w ogóle.. Mijamy po prawej rezerwat Rysianka i zaczynamy ostatnie tego dnia podejście, nieprzyjemne strasznie z uwagi na cieknącą wodę, która sprawiała, że ścieżka stawała się grząska i bardzo śliska...
Ścieżka w dolnej części hali...
Wyżej na moment przystajemy, aby rozejrzeć się dookoła... Chmury były bardzo nisko, więc wiele ujrzeć się nie udało, ale mimo tego przejrzystość powietrza była całkiem całkiem...
Gdzieś tam z tyłu można było zobaczyć podnóże Tatr, a bliżej Magurę Orawską...
Dobrze było widać Małą Fatrę, szczególnie Stoha i Wielkiego Rozsutca...
Potężne Pilsko...
Panorama raz jeszcze ;)
Magura Orawska, a z tyłu Góry Choczańskie z Wielkim Choczem)...
 Rysianka jak to Rysianka, nawet przy takiej pogodzie jest popularna i widząc tłumy walące w kierunku schroniska decydujemy je pominąć i odwiedzić schronisko na Lipowskiej...
Schronisko PTTK na Hali Rysianka...
Skracamy sobie nieco drogi, idąc skrótem... Dzięki temu przy schronisku jesteśmy już dziesięć minut później... W schronisku zamawiamy gorącej herbaty, podziwiając przytulne wnętrze schroniska... W niedużej jadalni było gwarno i wesoło... Pijemy ciepły napój, żałując jedynie, że obiad zaplanowaliśmy na Boraczej... Wszystko wyglądało bowiem przepysznie! :D
  Po długim odpoczynku w ciepełku, wychodzimy ze schroniska parę minut po w pół do drugiej... Do pociągu zostały nam 4 godziny...
Ja, Krystek i Mosiu znamy już ten szlak, ale Oski i Królak idą nim po raz pierwszy.. I są zachwyceni wspaniałymi widokami... 
Hala Lipowska ze swoim wyciągiem...
Widok w kierunku niewidocznych Tatr...
I widok w kierunku Niżnych Tatr i Wielkiej Fatry.. Tych pasm dziś nie zobaczymy, ale widać Hrubą Buczynę na pierwszym planie, a na dalszym Magurę Orawską z Kubińską Halą...
Pilsko...
Wkrótce dochodzimy do rozstajów.. Tu zaczyna się szlak zielony szlak turystyczny zielony, który wiedzie północnymi zboczami Boraczego Wierchu... Nie jest on widokowy, ale skraca drogę do Hali Boraczej... Niedawno był zamknięty z powodu osunięcia się szlaku, ale teraz szlak już odremontowano i można nim chodzić... Zastanawiałem się czy z uwagi na ograniczone panoramy nie wybrać właśnie go, ale koniec końców wybraliśmy szlak żółty szlak turystyczny żółty...
Chwilę później wychodzimy na dużą Halę Bieguńską..
Tu się czuje ogromną przestrzeń ;)
Worek Raczański...
Mniej więcej pośrodku Wielka Rycerzowa...
Z Hali Gawłowskiej cykam raz jeszcze Małą Fatrę...
Na moment wchodzimy w las, aby obejść Boraczy Wierch (1244 m.n.p.m) i po chwili znów jesteśmy na halnych terenach.. Przedostatnia z hal idąc od strony Rysianki - Hala Bacmańska...
Centralna część Worka Raczańskiego z Wielką Raczą i Rycerzową...
Wschodnie, dzikie tereny Worka Raczańskiego z Oszusem (1155 m.n.p.m)...
Po raz pierwszy tego dnia widzimy Beskid Morawsko-Śląski z jego wizytówką - Łysą Górą...
Za Halą Bacmańską wkraczamy na parę minut w świerczynę... 
Przechodzimy obok wierzchołka Redykalnego Wierchu (1144 m.n.p.m) - jedynego szczytu, przez który przechodzi ścieżka, a następnie stromo schodzimy...
Przed nami ciągle Wielka Racza...
O 14:30 jesteśmy na rozstajach na Hali Redykalnej... Tu opuścimy szlak żółty szlak turystyczny żółty schodzący przez Zapolankę do Rajczy...
Hala Redykalna i drugi z wierzchołków Redykalnego...
Ostatni raz patrzymy w kierunku Wielkiej Raczy i wchodzimy na czarny szlak... Poprowadzi on nas na skraj Hali Boraczej...
Parę minut później znów przystajemy... Powodem fenomenalna panorama jaka roztacza się stąd na Beskid Śląski...
Sucha Góra z Halą Michalskiego...
Ten sam widok w innych kolorach...
Zbliżenie na Baranią Górę - relacja z niej także za jakiś czas...
Szybkim krokiem zmniejszamy swoją wysokość... Wkrótce dochodzimy do mikroskopijnej Hali Studzionka...
Romanka...
Stąd ruszamy już ku bliskiej Hali Boraczej... Po paru minutach widzimy tabliczkę z napisem "Schronisko - 10 min" i zaraz kawałek dalej zaczynamy strome zejście na halę.. Przystaję jeszcze na moment, aby uchwycić trzy najważniejsze szczyty wchodzące w pasmo Romanki i Lipowskiej - od lewej Romanka, Przeł. Pawlusia, Rysianka i Lipowska...
A przed nami płaski i pocięty polanami Prusów...
Abrahamów - długi grzbiet ciągnący się od Węgierskiej Górki po Romankę...
Ubłoceni, docieramy do skrajów Hali Boraczej... Rozciągają się stąd widoki przede wszystkim na pasmo Baraniej i Stożka...
Ale również na Rysiankę i Romankę...
O 15:05 docieramy do rozstajów, gdzie odchodzi szlak niebieski do Rajczy przez Suchą Górę...
I tak oto jesteśmy już na hali...
Hala Boracza to jeden z większych węzłów turystycznych w rejonie.. Krzyżuje się tu kilka szlaków turystycznych...
- niebieski szlak turystyczny niebieski - z Prusowa 0:40, w drugą stronę 0:50, z Żabnicy 2:30, w drugą stronę 2:00
- zielony szlak turystyczny zielony - z Milówki PKP 2:30, w dół 1:30
- czarny szlak turystyczny czarny - z Żabnicy-Skałki 0:50, w dół 0:40
niebieski szlak turystyczny niebieski - z Rajczy PKP zboczami Suchej Góry 2:55, w dół 2:25
- zielony szlak turystyczny zielony - na Rysiankę północnymi zboczami Boraczego 2:00, w dół 1:40
- czarny szlak turystyczny czarny (zaczyna się nieco powyżej hali) - na Redykalny Wierch 0:40, w dół 0:35
Obok schroniska na Hali Boraczej...
W schronisku zamawiamy (znów) po pierogach i siadamy na ławkach... Na obiad i odpoczynek mamy pół godziny, bowiem ustaliliśmy, że wyjdziemy nie później niż 1:45 przed pociągiem... 
Hala Boracza rozciąga się na wysokości około 860 m.n.p.m. i opada w stronę zachodnią ku źródłom Milowskiego Potoku i na wschodnią - do doliny Żabnicy... Znajduje się tu sporo domostw, część hali jest zajęta przez pola uprawne.. Nazwa pochodzi od nazwiska Borak...
Historia schroniska sięga natomiast roku 1925. Wtedy to sekcja narciarska żydowskiej organizacji Makkabi z Bielska wybudowała niewielki budynek. Od początku cieszył się on dużą popularnością i wkrótce okazał się zbyt mały, aby zaspokoić potrzeby turystów. Rozpoczęła się budowa nieco większego, tym razem murowanego (poprzedni był drewniany), obiektu. Powstał on w 1934 roku, ale nie spodobał się.. Zdaniem wielu miał on przypominać budynki palestyńskie. Z pożogi wojennej wyszło bez większego uszczerbku, choć uległo dewastacji i rabunku.. Babiogórski Oddział PTT uruchomił na nowo schronisko w 1946 roku, natomiast wymagało ono remontu, którego doczekało się dopiero w 1968 roku, kiedy to zmieniono nieco architekturę budynku... Obecnie schronisko ma 34 miejsca noclegowe w pokojach 2, 4 i 10-osobowych...
Teraz pozostaje nam już tylko długie (ok. 7 km) zejście do Milówki...
Pozostawiamy halę, kiedy robi się już ciemno...
Szlak szybko sprowadza w dolinę, ale warto uważać, bo jest stromy i kamienisty...
Trawers Prusowa (1010 m.n.p.m)...
Ostatnie widoki...
Praktycznie już w dolinie natykamy się jeszcze na odsłonięcia warstw skalnych...
Przez moment tłumaczę jeszcze kolegom co to jest flisz karpacki, korzystając ze swoich miernych wiadomości geologicznych ;)
W dolinie Milowskiego Potoku jesteśmy o 16:15.. Chociaż jest już po zmroku to nie spieszymy się za bardzo przed totalną ciemnością mając w plecaku czołówki i spory zapas do pociągu...
 Na stację docieramy o 17:10, a więc na 20 minut przed pociągiem... Nareszcie zdejmujemy ciężkie plecaki i wyciągamy nogi przed siebie... Rozkosz po prostu :)) No, muszę przyznać dzisiejsze 21 kilometrów "uprzyjemnione" przez topniejący śnieg i kilogramy błota dały nam w kość... Ale czego się przecież nie robi dla gór... 
A żeby potwierdzić swoje słowa jeszcze poniższe zdjęcie wykonane w pociągu podczas powrotu :))

KOMENTARZE

12 comments:

  1. Jak na całonocny opad deszczu to widoki nie były złe. Jednak chmury zawsze robią ciekawy klimat. A co do błota, etc. to ja zawsze po zejściu z gór wyglądam, jak po survivalu. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemne tereny (i dużo schronisk po drodze, więc dużo odpoczynku ;)).
    My szliśmy w odwrotnej kolejności i schodziliśmy (w sumie to biegliśmy na pociąg...) do Węgierskiej Górki - błoto, mgła, nic nie widać :)
    Bardzo miło się czyta takie dokładne opisy tego, co widać w oddali, bo sama mam zawsze problem z określeniem na co patrzę. I obawiam się, że mój towarzysz oderwał kawałek - jak to fachowo nazwałeś - fliszu karpackiego... :D Wspinaczki się zachciało :)

    Pozdrawiam, Celina (wpogonizapieczatka.pl)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie zrobiło się dużo mniej zimowo :) Ale widokowo i tak mieliście dość fajnie - ta trasa jest pod tym względem bardzo atrakcyjna. A takie zmęczenie po wędrówce jest poniekąd satysfakcjonujące - czuć, że się coś w tych górach zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to absolutnie jedna z najpiękniejszych pod kątem widokowym tras Beskidu Żywieckiego :) I zgadzam się, że takie zmęczenie daje dużo satysfakcji ;)

      Usuń
  4. To prawda z tymi widokami jeszcze nie było tak najgorzej ;) A co do błotka - przyjemne nie jest, ale pokazuje jacy z nas outdoorowcy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj bardzo pobrudził ;) Tym razem góry dały nam w kość, jeśli chodzi o ten aspekt :) A rejon Rysianki - wspaniały :) Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam się dobrze na tropach zwierząt, chociaż w internecie można pogrzebać i z pewnością znajdą się jakieś z opisami :) A co do wilków, bywają i w okolicach obu Sopotni (2 lata temu np. zagryzły komuś z Sopotni Wielkiej kilka owiec), podobno bywają też w masywie Romanki. Więc bardzo możliwe, że mogą pojawiać się też w rejonach Rysianki czy Pilska :) Ze Słowacji też mogą wędrować, bo ponoć dziennie potrafią zrobić wiele km. Fotorelacja jak zwykle super, bardzo fajnie się czyta i ogląda. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wielkim znawcą jeśli chodzi o tropy nie jestem :) Polegałem tylko na pomocy swoich towarzyszy, którzy twierdzili, że to prawdopodobnie są ślady wilka ;) Moim zdaniem wilk ma ślady podobne do śladów psa... A cóż - zwykłe psy raczej nie przechodzą w poprzek grzbietu Pilska ze Słowacji do Polski ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Prawdopodobnie tropy wilka. Ślady psa rzeczywiście są podobne , no ale ciężko żeby piesek sam sobie tam chodził :) i wydaje mi się że pies te ślady troszkę jakby szersze zostawia.

      Usuń
  7. Świetna wyprawa, a to ostatnie zdjęcie - powiem krótko: zmęczenie = baaaaaaaaaaaaardzo duża satysfakcja :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda wyrypa nam się udała :) Pogoda mogła być ostatniego dnia ciut lepsza, ale i tak było spoko :) Pozdrawiam

      Usuń

Back
to top