Weekend majowy w Górach Strażowskich, czyli głusza za miedzą cz. I - Homolka i Strażov

(FACKOVSKE SEDLO - HOMOLKA - PRIECNA - JAVORINA - SEDLO JAVORINKA - VRCHOVANY - CICMANY - RAZCESTIE POD STRAZOVOM - LUKA POD STRAZOVOM - SEDLO POD STRAZOVOM - ZLIECHOV VYSE DEDINY)
I rok studiów bardzo mocno skomplikował możliwości wyskoków w góry, a fakt, że studiujemy na różnych uczelniach częstsze spotkania w ogóle uniemożliwił. W praktyce z przyjaciółmi aktualnie widuję się statystycznie raz na dwa miesiące przy piwie na rynku w Gliwicach, tempo wyjazdów w góry cóż, wyraźnie zmalało... Opisywany wyjazd miał miejsce w tegoroczny weekend majowy (tak, znów zaginam relacjami czasoprzestrzeń ;P) ale stwierdziłem że nie ma co pchać na bloga jesiennych relacji skoro na zewnątrz lato ;D
A przechodząc do wydarzeń które miały miejsce na początku maja br., to warto na wstępie przypomnieć że pogoda dała w tym roku d**y całkowicie :/ Ale fakt faktem, że jakkolwiek nie lałoby, rzucałoby piorunami czy trzepało gradem - i tak postawilibyśmy na swoim i pojechali.
Tak się jakoś złożyło, że ponieważ weekend majowy był w tym roku najkrótszy jaki mógł być (w przyszłym roku będzie notabene tak samo :/) to pod uwagę braliśmy tylko bliższe górki, a że prognoza była jaka była, to były to wręcz pagórki ;D I po krótkich dywagacjach skończyło się na Górach Strażowskich (sk. Strazovske Vrchy)...
Ten jeden, jedyny raz, niemal calusia grupa wyraziła chęć wyjazdu, bowiem pod moim domem w dniu 1 maja o 3:15 stawiło się 7 osób (ja, Ala, Krystek, Mosiu, Święty, Suchy i Oski). Jedziemy na dwie limuzyny, bowiem bagaże spore, ja z Alą i Krystianem wskakuję do jego kangura, Mosiu z resztą towarzystwa jedzie za nami swoim lanosikiem. Za pomocą krótkofalówek trzymamy się razem przez całą trasę, czyli aż do Rajeckich Cieplic, gdzie na parkingu pod dworcem autobusowym zostawiamy samochody i przeskakujemy na przystanek autobusowy czekając na busa jadącego z Żyliny do Prievidzy, będącego pierwszym który tego dnia jedzie w kierunku Faczkowskiego Siodła. Stosunkowo niezajechana karosa w ciągu niecałej godziny wywozi nas w miejsce, w którym byłem niemal dokładnie 2 lata wcześniej...
Na opuszczone Faczkowskie Siodło, niczym nie przypominające tego z majówki 2013 roku, karosa wtacza się parę minut po siódmej.. Wysiadamy, zabieramy bagaże i fest objuczeni podchodzimy kilka metrów wzdłuż szosy pod rogacza szlakowego by się ogarnąć przed wyruszeniem w teren i zlustrować okolicę.
Ponieważ znajdowaliśmy się w miejscu, które stanowi granicę między Strażowskimi a Małą Fatrą, warto byłoby coś opowiedzieć o Strażowskich, będących nie wiem, chyba jeszcze bardziej pomijanym terenem niż Góry Szczawnickie, które żyją głównie dzięki wydolnemu sercu, jakim jest Bańska Szczawnica. Tu, ze względu na bardzo duży obszar, zajmowany przez to pasmo, sprawa jest jeszcze bardziej zróżnicowana.
Góry Strażowskie, czy też Strażowskie Wierchy (sk. Strazovske Vrchy) to rozległe pasmo należące do łańcucha małofatrzańskiego w północno-zachodniej Słowacji, której granice określa na zachodzie i północy Dolina Wagu, na wschodzie Dolina Rajczanki, Faczkowskie Siodło i Dolina Nitry, oddzielająca pasmo od innych wraz z Bebrawą na południu. To w dużym uproszczeniu, bowiem topografia pasma jest dużo bardziej skomplikowana. Jedną z niewiadomych są Sulowskie Skały, zwane przez Słowaków Sulovskimi Vrchami. W czym tkwi szkopuł? Niektórzy traktują je jako osobne pasmo, ale inni z kolei łączą je ze Strażowskimi Wierchami. Co ciekawe, choć większość Słowaków rozdziela oba pasma, to jest coś co je łączy ;P - to CHKO Strazovske Vrchy, które obejmuje i jedno i drugie :D Tak na marginesie, uważać należy na jeszcze dwa hasła - Sulowskie Wierchy i Sulowskie Skały - to co innego ;) Pierwsze określenie jest przez Słowaków stosowane wokół całej tej niewielkiej skalistej grupy, drugie wyodrębnia z niej jeszcze jeden obszar położony na północ od Sulova.
A wracając do naszych kochanych Gór Strażowskich i ich skomplikowanej topografii, pasmo tworzy szereg oddzielnych grzbietów, których ilość i odosobnienie nieraz, przypomina trochę nasz Beskid Wyspowy. No tyle że podobieństwa na tym się kończą, bo Strażowskie zbudowane są w większości ze skał węglanowych, z dolomitów i z wapieni, który to fakt powoduje nagromadzenie na tym terenie różnego rodzaju turni, często o fantazyjnych kształtach, poszarpanych wierzchołków i wąskich grani.
Dominującym punktem w krajobrazie całego pasma jest Strażov (1213 m.n.p.m) położony między Cicmanami i Zliechovem. W jego masywie znajduje się kilka wierzchołków przekraczających 1000 metrów, choć żadna nie ma osobnej nazwy. W pobliżu leżą też kulminacje Czarnego Wierchu (sk. Cierny Vrch - 1068 m.n.p.m), znajdująca się w grzbiecie odchodzącym na północny wschód od Strażowa, i Sokolie (1032 m.n.p.m) leżące na północ od najwyższego szczytu pasma, blisko wsi Priedhorie. Nieco dalej od Strażova leży wybitny wierzchołek Hrubej Keczki (1037 m.n.p.m) górujący nad Przełęczą Samostrel (sk. Sedlo Samostrel (762 m.n.p.m). W Strażowskich Wierchach na uwagę zasługuje również Magura, będąca wraz z Małą Magurą najważniejszą kulminacją we wschodniej części pasma (odpowiednio 1141 i 1101 m.n.p.m), a także Homolka (1073 m.n.p.m) wznosząca się nad Faczkowskim Siodłem i przede wszystkim Wapecz (956 m.n.p.m) leżący w centralnej części całego pasma, nad wsią Horna Poruba. Ów szczyt jest wg mnie najpiękniejszym szczytem całego pasma i fenomenalnym punktem widokowym, co będzie jeszcze okazja pokazać. Zachodnia część Gór Strażowskich jest niska, a jedynym dość okazałym szczytem jest Baske (955 m.n.p.m) charakteryzujący się plateau szczytowym. Im bliżej Trenczyna i tym samym Doliny Wagu, tym szczyty są niższe, a teren bardziej lesisty. Południowa część tych rozległych gór, jest zdominowana przez masyw Rokosza (sk. Rokos - 1010 m.n.p.m), który opada 750-metrowymi zboczami do Doliny Nitricy.
Góry Strażowskie w 90% są bardzo mało popularne i wyjątek stanowi Strażov i Wapecz, będące stosunkowo dostępnymi, świetnymi punktami widokowymi. Skłamałbym jednak, gdybym napisał że są "łatwo dostępne", bowiem większość szczytów charakteryzują strome, a niekiedy bardzo strome, zbocza, których pokonanie może naprawdę zmęczyć. Baza noclegowa na terenie pasma poza Trenczyńskimi Cieplicami i Cicmanami (czyt. Cziczmany) jest kiepsko rozwinięta, schronisk nie ma prawie w ogóle (wyjątek stanowi chata na Przełęczy Homolka - nie mylić z Homolką we wschodniej części pasma!). Są natomiast w wielu miejscach szałasy i miejsca w których urządzono pola biwakowe (taboriska), bo to pasmo najlepiej odkrywać z namiotem :) Góry są dzikie, puste, malownicze i jest do nich naprawdę niedaleko ;) A szlaków, mimo że większość z nich dziczeje, jest naprawdę bardzo dużo i możliwości eskapad jest wiele :)
A oto nasza trasa na dzisiaj ;)
Homolka na dzień dobry ;)
Na początku jest łatwo i przyjemnie. Żwirowo-asfaltowa droga doprowadza pod strome zbocze Homolki, gdzie się kończy i tym samym pojawia się pytanie, "którędy teraz?" ;P Otóż nie wiadomo do końca, my pięliśmy się szlakiem wyciągu orczykowego, co zbyt szczęśliwym rozwiązaniem nie jest ;D (stromo) ale jak się okazało, po pokonaniu pewnego odcinka, czerwone znaki się pokazały. Może więc szliśmy dobrze...?
Klak po lewej, po prawej Rewań. W dole ośrodek narciarski na Faczkowskim Siodle...
I jeszcze jedna fotka robiona "poza szlakiem"...
Na wypłaszczeniu opuszczamy trasę wyciągu i przechodzimy przez pełne kwitnących pierwiosnków pole, widząc w oddali niepoprawiany od dziesiątek lat, znaczek szlakowy...
Podchodzimy jeszcze trochę, po czym wychodzimy w bezleśnym siodle rozdzielającym dwa wierzchołki Homolki. Stąd widać już dzisiejszy cel - Strażov i pasmo Hrubej Kecki...
Wierzchołek północny Homolki, jak się okazuje po głębszym przestudiowaniu mapy jest tym mniej istotnym, choć z Faczkowskiego to on wydaje się najwyższy... W siodle robimy przerwę na śniadanie i przez 40 minut ładujemy akumulatory...
Pierwszy posiłek na trasie był obfity ;) Po przekąsce w postaci kabanosów, dania głównego w postaci kilku kanapek i deseru którym tym razem okazał się twix, energia do dalszej drogi wzrosła kilkukrotnie.. Tymczasem  gdy wróciliśmy na szlak, czekało nas pewnego rodzaju zdziwienie, bowiem po zdobyciu szczytu, mało widoczna, szlakowa ścieżka zakręciła i wyprowadziła nas na rozległą halę...
Owe miejsce od razu przekonało mnie do Gór Strażowskich. Gdzie okiem sięgnąć, tam góry i choć widoczność i pogoda była jaka była, to i tak widok robił niezapomniane wrażenie...
Widok z hali w kierunku Strażowa... Z czasem jak poznawaliśmy kolejne rejony Gór Strażowskich krajobraz zaczął przywodzić na myśl po części Beskid Wyspowy, po części Beskid Niski, a nawet trochę Biesy...
Zdjęcie o nie byle jakiej wartości ;D Tylu wojowników jeszcze nigdy za jednym razem nie było ;P...
I krajobraz wschodniej części Gór Strażowskich - w głębi charakterystyczne, podłużne pasmo Magury (1141 m.n.p.m), bliżej zalesione pasmo Cicermana (956 m.n.p.m). Z prawej Javorina (938 m.n.p.m) z halą leżącą na północno-zachodnich stokach i Javorinka (973 m.n.p.m). W oddali słabo widoczne szczyty Velkej Homoli (995 m.n.p.m) i Rokosza (1010 m.n.p.m).
Wszystko co widać poniżej to Góry Strażowskie :)
A to najbardziej wysunięty na wschód szczyt pasma - Dlha Luka (980 m.n.p.m) - jako jedna z nielicznych niedostępna szlakiem. W oddali majaczą pasma Gór Kremnickich i Ptacznika...
Przechodzimy do końca przez halę, po czym wdrapujemy się na kolejną kulminację. Nie wiadomo czy to osobny szczyt czy trzeci wierzchołek Homolki, to nieistotne, warto jednak powiedzieć że na całym obszarze Gór Strażowskich można znaleźć sporo nienazwanych, mniejszych lub większych szczycików..
Zejście z owej kulminacji jest bardzo strome ;>
Lans nawet na szlaku! ;P
Maszeruje się nam bardzo wygodnie, ścieżka większość szczytów trawersuje; omija ich wierzchołki prowadząc nas przez malownicze polany. Gdzieś pod Czołem (Celo - 1016 m.n.p.m) na jednej z takich niedużych hal robimy kolejną przerwę...
Dalsza droga przebiega skrajem Upłazu (Uplaz - 971 m.n.p.m), gdzie ścieżka wchodzi w las (rzadkość na przedreptywanym szlaku), by po około 300 metrach wyjść na łąki pokrywające szczyt Poprzecznej (Priecna - 910 m.n.p.m). Tu łapie nas deszcz i jesteśmy zmuszeni do kolejnego postoju, tym razem "technicznego" :))
Widoczki pomimo padającego deszczu są jednak wspaniałe, a sam szczyt Poprzecznej, pozwala podziwiać szczyty Klaka i Homolki w ciekawej perspektywie...
Po przejściu przez bezleśny wierzchołek, czerwony szlak stromo schodzi do nisko położonego Siodła pod Poprzeczną (sk. Sedlo pod Popriecnou - 788 m.n.p.m), z którego czeka nas strome (i jak się okaże mozolne ze względu na zalegające błoto) podejście na Jaworzynę.
Po jego pokonaniu dostajemy za to możliwość podziwiania ponownie Klaka...
I widok z Jaworzyny (sk. Javorina - 937 m.n.p.m) na Jaworzynkę (973 m.n.p.m), Strażov (1213 m.n.p.m) i Czarny Wierch (Cierny Vrch - 1068 m.n.p.m)...

Hala na szczycie Jaworzyny, to absolutnie jedno z najpiękniejszych miejsc w całych Górach Strażowskich. Obok hali pod Homolką i paru jeszcze innych, które będzie okazja pokazać, znajduje się w piątce "must see" :)
I widok z tej samej hali, ale na drugą stronę - w głębi Klak, a przed nim po prawej Homolka, z delikatnie widoczną halą, którą tak się zachwycaliśmy...
Urzeczeni miejscem, przysiadamy i postanawiamy zjeść drugie śniadanie, choć do Cicman, gdzie planowaliśmy skoczyć na obiad, było już blisko. Krajobraz i polepszająca się pogoda sprawiły że zatrzymaliśmy się w tym uroczym miejscu na dłużej...
Tak swoją drogą, to dobre miejsce na biwak, bo choć nie ma wody, to drewna obok pod dostatek, miejsce na ognicho jest (Strażowskie Wierchy objęte są w całości CHKO - odpowiednikiem parku krajobrazowego i poza rezerwatami, można spać na dziko) płaskiej przestrzeni też trochę jest, a widoki ekstra. 
Wyluzowani i zachwyceni otaczającym krajobrazem nie spieszymy się i na Jaworzynie spędzamy 45 minut.. Jest tak cudownie, że perspektywa powrotu w doliny zupełnie nam nie pasuje, najchętniej rozłożylibyśmy się tu i zostali na noc. Ale ponieważ weekend krótki, a góry rozległe :D to trzeba ruszać.. 
Schodzimy z Jaworzyny na Przełęcz Jaworzynkę, leżącą między Jaworzyną, a wyższą Jaworzynką :P Taki trochę nonsensik ale ok, nie zastanawiajmy się nad tym zwłaszcza że poziom endorfin znów się podnosi...
Jedynym powodem dla którego nasza ścieżka, choć wątła to istnieje jest położenie na szlaku Słowackiego Powstania Narodowego (Cesta Hrdinov SNP), którą chadzały takie górskie osobistości jak np. Łukasz Supergan. Sam chciałbym się do niego przymierzyć, ale najpierw czeka GSB, a jeszcze wcześniej trzeba skończyć zaplanowaną marszrutę po Strażowskich ;p Ale w trochę dalszej perspektywie, kto wie?
Podczas gdy ekipa znów zarządziła postój :D ja tymczasem rozglądam się wokół przełęczy.. W tym ważnym topograficznie siodle, oprócz krzyża znajduje się paskudny słup wysokiego napięcia, który w sumie przeszkadza w dłuższym popasie. Z rozległego obniżenia przełęczy roztacza się ładny widok na południe. Natomiast Strażov i reszta "grubasów" które przekraczają magiczne 1000 metrów, a jest ich w tej okolicy kilku, jest niewidoczny, bo zasłania go cielsko Jaworzynki...
W tym miejscu szlak SNP schodzi z grzbietu i tak jak my, będzie podążać do Cicman, a potem na Strażov. Co ciekawe granią, którą właśnie opuszczamy podąża dalej także czerwony szlak, którego celem jest Magura...
Cicmany przed nami...
I sielski krajobraz wkoło...
Zanim znajdziemy się w Cicmanach, musimy obejść pasmo Jaworzynki na której zboczach wyrósł niewielki ośrodek narciarski. Notabene, warto się nie przejmować tym, że szlak się gubi, właśnie podczas przejścia przez tereny ośrodka - po prostu trzeba iść szeroką drogą w kierunku wsi, a na pewno się dojdzie...
Gdzieś koło 14 jesteśmy we wsi, przed odwiedzoną już kiedyś przeze mnie karczmą w pensjonacie "Javorina". Byłem tu z rodzicami po powrocie z Klaka, smakowało, więc tym razem postanowiłem przekonać do wizyty tu przyjaciół. Siadamy na tarasie, korzystając że jest przyjemna aura, i zamawiamy: ja z Oskim (bardziej tradycyjnie się nie da ;p) po smażonym serze, Święty z Suchym po haluszkach (sukces że się udało do tego ich namówić ^^), ale reszta przystaje przy samych frytkach z tatarską omaćką... Cóż nie od razu Kraków zbudowano, jak mawiają, ale haluszki chłopaków wzbudziły ogólny zachwyt, czemu się trudno dziwić bo wraz ze strapaczkami i tradycyjnym :D smażonym serem, stanowią dla mnie rarytas kuchni słowackiej ;> I czeskiej zresztą też...
Do tego obowiązkowo słowackiej produkcji piwko i cóż... Bailando ^^
Po obiedzie przyszedł czas na rozruszanie kości przed dalszą drogą na Strażov, więc zrobiliśmy jeszcze spacerek po uroczych Cicmanach, w których zachowała się oryginalna drewniana zabudowa, z kunsztownymi w wielu miejscach zdobieniami w postaci takich o to różnych wzorków.
W Cicmanach...
Po odpoczynku po obiedzie, zrobieniu zakupów i nabraniu sił do pozostałej tego dnia, wspinaczki na Strażova, ruszyliśmy w górę wsi. Tutaj uwaga - znaki pojawiają się na rozstajach w centrum wsi, potem jeszcze w górnej jej części, a potem nikną i pokazują się dopiero po przejściu asfaltową szosą jakiegoś kilometra. Droga przechodzi przez niewielki wąwóz utworzony przez Rajciankę, po czym z niego wychodzi na łąkowe tereny. Tuż przed mostkiem na Rajciance, w bok odchodzi polna droga, którą podąża, słabo oznakowany szlak!
Polna droga mija ostatnie zabudowania na łące i do momentu przekroczenia granicy lasu, jest całkiem przyjemna. Potem już zaczyna się rozjeżdżone przez pojazdy dojeżdżające do wycinki, bajoro, którego pokonywanie nas męczy, a na domiar złego zaczyna padać.
Podejście pod Strażov jest dosyć strome, szczególnie ostatni odcinek przed Łąką pod Strażowem (sk. Luka pod Strazovom)...
Pogoda na Strażowie nie rozpieszczała...
Głównego wierzchołka Strażova nie zdobywamy. Gdy jesteśmy pod wierzchołkiem zaczyna tak lać, że w obawie przed totalnym przemoczeniem na gołym wierzchołku, postanawiamy olać i wrócić za jakiś czas.. Uciekamy wręcz, przed deszczem i to, nie mogło się niczym innym skończyć, niż poślizgnięciem, w tym przypadku moim :P I eleganckim ubrudzeniu, które do dziś nie zeszło z mojego plecaka, mimo że miał on na sobie pokrowiec :) Bo oczywiście... ów pokrowiec podczas upadku się odpiął i zamiast chronić.. no właśnie :D

Spragnieni odpoczynku po mało efektownym (prawie) zdobyciu Strażova w tempie ekspresu schodzimy na łąki nad wsią Zliechov. Tu się dziś rozbijemy, bo właśnie w miejscu gdzie jest robione poniższe zdjęcie jest granica rezerwatu ścisłego "Strazov". Także, dla ewentualnych naśladowców naszej trasy, tak polecamy to miejsce - pod lasem płynie strumień, jest skąd wziąć wodę i jest gdzie postawić namiot. 
Zanim się ogarnęliśmy, rozłożyliśmy namioty, poszliśmy po drewno zrobiła się 19. Słońce zaszło i zrobiło się zimno, więc po krótkiej posiadówie przy ognisku, poczuliśmy zmęczenie. Suchy z Krystianem i Alą siedzieli trochę dłużej, ja natomiast olałem wszystko i wlazłem do ciepłego śpiwora, podobnie postąpił Oski ze Świętym którzy spali ze mną w namiocie. 
I to tyle z pierwszego dnia, bardzo ciekawego i męczącego. Drugi był jeszcze bardziej męczący, ale z uwagi na lepszą pogodę, efektowniejszy ;) Stay tuned :)

KOMENTARZE

4 comments:

  1. Pogoda widać dopisała a i widoki nieziemskie wyszły :) Dzięki za relacje. Bardzo dzikawe górki. Niestety jeszcze tam nie byłem, ale smaka narobiwszy ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W Cicmanach byłem, miejscowość robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A skąd jesienne relacje? ;) Pytam, bo jesień to moja ulubiona górska pora roku i ulubiona pora roku w ogóle, więc takie relacje najchętniej czytam ^^
    Nie było mnie tam, zresztą, wygląda to na miejsce, gdzie mało kto bywa. Ale jest super, zwłaszcza te góralskie chaty mnie urzekły! Jesienią prawdopodobnie czeka mnie tydzień na Słowacji, więc zawitam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie jesienią chodzę najwięcej po Tatrach, bo nie znoszę letnich tłumów tamże ;) Ale mogę zdradzić że nie tylko Tatry, także i parę innych niższych pasm zagości na blogu ;)
      Cicmany są malutkie, ale urokliwe, warto się tam pofatygować :)

      Usuń

Back
to top