Pocztówka z... Fogaraszy

RUMUNIA 2015
W zasadzie to nie powinienem tytułować wpisu w ten sposób, bo jednak nie samymi Fogaraszami człowiek żył ;) Ale ponieważ były one naszym głównym celem, niech już tak pozostanie...
16-dniowa wyprawa w której oprócz mnie udział brali Krystek, Mosiu i Oski dobiegła wczoraj końca. Tak jak się spodziewaliśmy, była pełna przygód, nowych doświadczeń, fantastycznych widoków i przede wszystkim - pozwalała odizolować się od codziennego życia i problemów które zostały wraz z opuszczeniem polskiej granicy.
Rumunia, o której wspomnę szerzej gdy nadejdzie czas relacji, to kraj nadal niestety postrzegany przez wiele osób jako brudny, zacofany, pełen Romów chcących w każdej chwili napaść bezbronnego turystę czy aroganckich Rumunów. Tymczasem (a była to moja druga wizyta tamże) jest to kraj, który naprawdę szybko dźwiga się z ogromnego gospodarczego dołka, w który wciągnęła go niezwykle smutna i dojmująca historia. Dziwi też fakt, że tak dużo Polaków wypowiada się wobec Rumunii z tak wielką wyższością, podczas gdy to właśnie my powinniśmy ich problemy dobrze rozumieć...
Na refleksje przyjdzie jeszcze czas, na razie warto tylko głośno zachęcać do odwiedzania tego wspaniałego kraju, który jako jeden z niewielu w Europie, nie wpadł w szpony dzikiej komercji. Transylwania, stanowiąca najbogatszy punkt na turystycznej mapie tego kraju oferuje tysiące kilometrów szlaków przemierzających dzikie góry, pełne różnej flory i fauny, świetnie zakonserwowane miasteczka pełne życzliwych mieszkańców i coraz lepsze warunki do eksploracji tych miejsc - naprawdę warto się tam wybrać :)
A teraz przechodząc do meritum - zapowiedź tego co będzie na blogu;)
***
 Pierwszy przystanek tak jak relacjonowałem na fanpejdżu bloga na fb to Budapeszt, w którym mieliśmy 10 godzin na zwiedzanie miasta. Miasto wzbudziło we mnie mieszane uczucia, bo na pierwszy rzut oka jest pełne wspaniałych zabytków: dostojnych pałaców arystokratycznych, uroczych zaułków, rewelacyjnych mostów, uporządkowanych bulwarów - tak, to wszystko prawda. Ale szkopuł tkwi w detalach, gdy się przyjrzymy dokładniej zobaczymy jak wiele z tych pałaców jest opuszczonych, zamkniętych. Bogate kilkupiętrowe kamienice, których historia pozbawiła Warszawę, w wielu miejscach wymagają remontów elewacji - to taki paradoks, zachwycam się często odrapanymi kamienicami w miastach i miasteczkach Transylwanii - tyle że tam pomalowane na błysk często nie pasują i zabijają autentyk i unikalny klimat po który tam się przyjeżdża, a w bogatej węgierskiej stolicy, pełnej turystów i dostojnych gmachów, owe zaniedbanie sprawia przykre wrażenie.
Choć oczywiście to takie moje spostrzeżenie - nie zmieniające faktu że Budapeszt trzeba odwiedzić, zwłaszcza Budę, która jest fantastyczna :)
 Następnym przystankiem było Sibiu - moim zdaniem najpiękniejsze rumuńskie miasto. To taka wizytówka Rumunii, która dzięki temu że została europejską stolicą kultury, wyprzedziła o kilka lat pozostałe rumuńskie miasta, patrząc pod kątem rozwoju turystycznego. Jednocześnie co trzeba podkreślić, nadal zachowuje ono swoją dawną atmosferę. Must see! :)
  Potem były już tylko góry. W zasadzie można tylko dziękować niebiosom, za niezwykle udaną pogodę. Poszczęściło nam się nie ma co. A góry? Moim zdaniem Rumunia ma najwspanialsze zasoby górskie ze wszystkich krajów europejskich. Żadna Hiszpania. Żaden kraj alpejski. Właśnie Rumunia. Karpaty w Rumunii przyjmują tak różnorodną formę, tak nieporównywalną do żadnej innej w Europie. Racja, nie znajdziemy lodowców i tak spektakularnych efektów jego działalności jak w Alpach. Ale to co daje przewagę Rumunii to fakt że Karpaty Południowe oddzielają w pewnym sensie dwa światy - na południe od nich docierają już nuty bałkańskiego krajobrazu, na północ od nich ciągnie się bliższa nam, zielona sceneria, spowodowana chłodniejszym klimatem. I to wszystko w 90% dzikie, puste. 
Przejście grani Fogaraszy jest zadaniem trudnym. I muszę na wstępie zaznaczyć: nie dokonaliśmy jego całkowitego przejścia, mimo że planowaliśmy pierwotnie przejść za jednym razem i Piatra Craiului. Powodów było co najmniej kilka, nie będę ich teraz wymieniał ;) ale co istotne - nie zawierzajcie mapom, przewodnikom że na przejście całej grani wystarczy 6-7 dni. Otóż wędrówka samą granią wykluczającą zejścia w doliny, do schronisk, wymaga noszenia potwornych ciężarów. Nasze plecaki ważyły po 30 kg i mocno spowalniały, nawet nie tylko ze względu na sam ciężar, ale przede wszystkim ze względu na rozmiary, które przeszkadzały na trudniejszych odcinkach. Optymalny czas przejścia to 8-9 dni. Dlaczego? Otóż po wkroczeniu w wyższe partie gór, bardzo szybko okazuje się że dystans na mapie bardzo różni się od tego co zastaniemy w rzeczywistości. A już pułapką samą w sobie jest odcinek Custura Saratii między Serbotą a Negoiu, który z plecakiem pokonywany, spowalnia i męczy bardzo mocno.
Ale góry są bardzo piękne...
Zejście z Budislavu (2343 m.n.p.m)...
 Zachód słońca pod Serbotą (2331 m.n.p.m) i widok na potężne gniazdo Ciortea...
 To samo miejsce o poranku ;)
 Widok ze szczytu Negoiu na wschód w kierunku Moldoveanu.
 Na eksponowanym odcinku grani między Laitelem (2390 m.n.p.m) a Laitą (2397 m.n.p.m).
 Były momenty grozy, czyli burza na grani w okolicach Arpasu Mic (2462 m.n.p.m) i Mircii (2480 m.n.p.m). Historia która nam się wtedy przytrafiła, sprawiła że czułem pierwszy raz w życiu, najprawdziwszy człowieczy strach o swoje i przyjaciół życie.
Nie, nie była to pierwsza przeżyta w górach burza.
  Ale jak śpiewa Budka Suflera w jednej z moich ulubionych piosenek: "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój". Tak było i tym razem - na Moldoveanu stawaliśmy dwukrotnie, za drugim razem w przepięknej pogodzie...
Ze względu jednak na ostrzeżenia które dostawaliśmy zewsząd o pogorszeniu znacznym pogody, musieliśmy przed Urleą (2473 m.n.p.m) opuścić grań. I rzeczywiście dwa dni później w górach nastały burze i ulewy...
 ... A my mogliśmy poznać Rumunię taką jaka jest w dolinach...
 Na koniec oprócz Branu, był jeszcze Braszów który jest obok Sibiu jednym z moich ulubionych miejsc w Transylwanii. To miasto jest jednak od Sybina zupełnie inne i choć może wydawać się na pierwszy rzut oka trochę zaniedbane, to tak naprawdę uwodzi swoim urokiem. Plus znakomite położenie (bliskość do Sighisoary, Sinai, Mediasu i innych miasteczek warownych Siedmiogrodu) 
 Wracaliśmy z powrotem do Polski znów przez Budapeszt, ale tym razem sił na zwiedzanie nie mieliśmy ;) Podróż powrotna była bardzo męcząca.
Chciałbym od razu podziękować moim partnerom z wędrówki, za wspaniałą przygodę i towarzystwo, a także kilku osobom którzy może kiedyś to przeczytają - przede wszystkim Panom: Kubie i Wojtkowi spotkanym w Podragu, obsłudze schroniska Podragu, a także ratownikowi Salvamontu za pomoc w Poarta Vistei i wielu wielu innym mijanym na szlaku którzy wspierali nas i życzyli powodzenia. To było bardzo miłe :)
***
A co do relacji, pragnę zapewnić że będzie, niestety z uwagi na natłok innych oczekujący na spisanie wypraw raczej nie w najbliższym miesiącu :D ale obiecuję że dokładna relacja na blogu się pojawi ;)

KOMENTARZE

4 comments:

  1. RE-WE-LA-CJA!!! Czekam na obszerną relację z tej Rumunii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna zapowiedź, sam byłem w Rumuni trzy tygodnie temu, więc wiem, o czym piszesz na wstępie. Z zaciekawieniem czekam na kolejne relację. A zdjęcia wspaniałe. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałeś przewodnik pana Klimka Bezdroży? Z nierzadko grubo zaniżonymi czasami przejść? Ja byłam w Fogarach w 2009, przeszliśmy w dwóch etapach większą część grani Fogaraszy, ale nie całą. Ale kilka razy naprawdę informacje z tego przewodnika prowadziły nas na manowce. Ale ogólnie potwierdzam, warto. Góry Rumunii - dzikie, nie takie turystyczne. Niezapomniane przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem ten przewodnik, ale często z niego nie korzystałem bo wyczuwałem jeszcze w Polsce że coś jest nie halo :D Nam samo wdrapanie się z Turnu Rosu zajęło ponad 5 godzin ;)
      Ogólnie to Fogarasze jest ciężko zrobić za jednym razem, bo z dużym i ciężkim plecakiem pokonanie niektórych odcinków jest niemożliwe, a poza tym nawet na jesieni trudno jest trafić na odpowiednie długie okno pogodowe, a każde załamanie pogody, wiąże się tam z ogromnymi przeżyciami.

      Usuń

Back
to top