Na przełaj polskich Tatr Wysokich, czyli wakacyjnie na Zawrat i Szpiglasowy Wierch

START -> KUŹNICE
META -> PALENICA BIAŁCZAŃSKA
DYSTANS -> 26 km
CZAS (z wyłączeniem przerw:) -> 10,5 h
SUMA PODEJŚĆ -> 1940 m
SUMA ZEJŚĆ -> 1980 m
***
Jest środek ciepłego, lipcowego tygodnia. Sesja dla mnie właśnie się kończy i wracając z egzaminu na mieszkanie, decyduję o wyjeździe z Krakowa jeszcze tego dnia. Po przyjściu do domu, pakuję więc do plecaka aparat ze statywem, mapę, kurtkę przeciwdeszczową oraz bieliznę na zmianę i lecę na wieczorny w zasadzie już kurs, do Zakopanego. W autobusie rezerwuję na szybko hostel na Krupówkach i ucinam sobie drzemkę, odsypiając ostatnie, zarywane noce.
Budzę się dopiero w Zakopcu, gdzie zaczyna się już ściemniać. Robię szybkie zakupy, melduję się w hostelu, rzucam zdawkowe "hello" azjatyckim współlokatorkom w pokoju i po szybkim prysznicu i znienawidzonej czynności pakowania kołdry w poszwę, zasypiam, nastawiając wcześniej budzik na godzinę 5.15.
Nazajutrz przy pobudce, po omacku szukam dzwoniącego wściekle telefonu, który znajduję, gdy ten zdąży już oczywiście pobudzić wszystkich wokół. Przeklinając w duchu, zabieram manele i raz dwa wypełzam z pogrążonego we śnie hostelu, wprost na martwe o tej porze, Krupówki. Wolnym krokiem idę na przystanek na 3 maja, wyczekując pierwszego busa do Kuźnic. Plan na ten dzień? Przejść całą polską część Tatr Wysokich, zaczynając w Kuźnicach i kończąc na Palenicy Białczańskiej.
W Kuźnicach jestem kilkanaście minut po szóstej i od razu ruszam na szlak. Mijam zamkniętą budkę TPN-u i na Halę Gąsienicową decyduję się wejść tym razem wariantem przez Boczań. Poranek jest rześki i nieco pochmurny - idzie się więc szybko i dobrze.
Nieco ponure Kalatówki widziane z boczaniowego okienka.
Do znudzenia będę powtarzał, że trasa przez Jaworzynkę jest dla mnie ciekawsza, ale i bardziej męcząca. Szlak przez Boczań i Skupniów Upłaz poza początkowym odcinkiem, gdzie wdrapujemy się z parkingu na grzbiet, wiodący po bądźmy szczerzy, mało wygodnej, kamienistej drodze stokowej, jest łatwy, a na Karczmisku nie pojawiamy się z zadyszką, podobną do tej, która objawia się po podejściu z Doliny Jaworzynki ;]
Tradycyjnie Nosal, Dolina Olczyska i Mały Kopieniec.
Kopieńcom przyglądam się nieco dłużej. To jedno z tych miejsc w Tatrach, gdzie nigdy nie byłem.
Dolina Jaworzynki i tonące w chmurach: Kopa Kondracka i Giewont.
I jeszcze do kompletu Skupniów Upłaz.
Przechodzę przez obniżenie między Skupniów Upłazem, a Wielką Kopą Królowej, zwane Diabełkiem i zostaje mi ostatnie kilkaset metrów do węzła szlaków na Karczmisku.
Kilka minut przed 7:30 docieram na Karczmisko, czy jak kto woli, Przełęcz między Kopami (1499 m.n.p.m.). Widok gęstych chmur trochę martwił, ale koniec końców skończyło się jednak tak jak zapowiadały prognozy ;)
Na ławeczce spędzam 10 minut obżerając się batonikiem. Po jego spałaszowaniu, ruszam w kierunku Hali Gąsienicowej.
Od lewej - Mała Koszysta, Wielka Koszysta, Waksmundzki Wierch, Żółta Turnia, Granaty, Kozi Wierch. Widok z Królowej Równi.
Przystaję też w moim ulubionym miejscu. Pisałem już o tym w relacji z Kościelca, powtórzę jeszcze raz - widok na otoczenie Hali Gąsienicowej uważam za najwspanialszy w polskich Tatrach. Mam do niego ogromny sentyment.
Hala w pełnej swojej krasie - to już nieco bardziej znany kadr :))
No to jeszcze szałasy na Gąsienicowej ;)
Betlejemka w letnim przybraniu :)
Przez moment przemyka mi przez głowę myśl czy nie zejść do Murowańca na kawę, ale żal mi czasu. Postanawiam pozostawić sobie schronisko na inną okazję i łącznikiem od razu kieruję się na rozstaje, gdzie odbija szlak niebieski w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego, Zawratu i Piątki.
Opisywaną już podczas wycieczki na Kościelec, łatwą trasą, podążam w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego, przecinając zbocza Małego Kościelca. Z zachwytem przypatruję się pociemniałym ścianom Żółtej Turni i Granatów.
O 8:30 docieram nad Czarny Staw Gąsienicowy. Odnajduję charakterystyczną wantę, która świetnie służy za miejsce do leżenia i postanawiam coś zjeść.
Z nowymi siłami, ruszam niebieskim szlakiem w kierunku Zmarzłego Stawu. Godzina dobra, pogoda też, można więc się pchać wyżej ;)
Ścieżka prowadzi mnie brzegiem stawu. Bez problemu mogę więc przyjrzeć się niewielkiej wysepce, na której niegdyś planowano urządzić mauzoleum Juliuszowi Słowackiemu... Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i zrezygnowano z tego pomysłu...
Oprócz wysepki, uwagę przykuwa również szpiczasty Kościelec (2155 m.n.p.m.). Jego bliskość przywodzi na myśl wspomnienia z wycieczki którą odbyłem na jego szczyt z Alą, Mosiem i Krystianem podczas naszej kilkudniowej wędrówki po Tatrach. Jakby ktoś nie czytał albo chciał powspominać, zapraszam :D -> link.
Przełęcz Karb i opadający w kierunku Hali Gąsienicowej, grzbiet Małego Kościelca.
Obejście stawu z wykonaniem fotek, zajmuje mi 25 minut. Na przeciwległym brzegu zaczyna się kolejne podejście tego dnia.
Mozolnie podchodząc, stopniowo zaczynam pozostawiać w dole Czarny Staw Gąsienicowy.
Ostro pnący się szlak, doprowadza mnie w pobliże ogromnego bloku skalnego, zwanego Czarną Wantą. Odcinek ten jest łatwy technicznie, ale stromy.
W jednym tylko miejscu otoczenie wymaga użycia rąk. Ale to czysta przyjemność ;)
Po pokonaniu Czarnej Wanty (wariant zimowy poprowadzony jest dnem żlebu), szlak wyprowadza w przyjemniejszy teren, przecinając zbocza Kościelców. Do Zmarzłego Stawu zostało już tylko parę kroków, po bezproblemowym terenie i jest to dobry moment by przyjrzeć się okolicy. 
Skraj kotła Zmarzłego Stawu położony jest już na 1740 m.n.p.m. Jeśli dotrzecie tu i macie ochotę na więcej, choć trochę lękacie się podejścia na Zawrat, to ciekawą opcją jest szlak na Zadni Granat - umożliwiający zdobycie wysokiego i widokowego szczytu, a poprowadzony po prostym technicznie terenie, bez lufy i żelastwa. Fajny opis tego szlaku znajdziecie tu: link.
Tymczasem znad Zmarzłego Stawu możemy się już dokładnie przyjrzeć leżącej wysoko przed nami przełęczy Zawrat, wyraźnie rozdzielającej szczyty Małego Koziego Wierchu i Zawratowej Kopy.
Od lewej: Mały Kozi Wierch (2228 m.n.p.m.), Zawrat (2159 m.n.p.m.), Zawratowa Turnia (2247 m.n.p.m.), Zadni Kościelec (2162 m.n.p.m.)
Patrzę jeszcze na niewielki Zmarzły Staw Gąsienicowy, zajmujący 0,28 ha powierzchni, poprawiam ciemne okulary na nosie ;P i rozpoczynam podejście na Zawrat - dla ciekawych statystyki, odcinek znad rozstajów położonych obok Zmarzłego Stawu, do przełęczy, liczy sobie 1,1 km długości, co przy różnicy wysokości 406 metrów, daje średnie nachylenie równe 37%, odpowiadające z kolei 20 stopniom :) Czyli dosyć sporo.
Początek podejścia przebiega na dnie żlebu, stąd poruszamy się w mocno kamienistym terenie.
Po mojej prawej stronie, góruje Grań Kościelców, z Zadnim Kościelcem na czele. W tym miejscu zawsze kręci się sporo taterników, bo w okolicy zaczyna się sporo popularnych dróg wspinaczkowych.
Za mną Żółta Turnia, Żółta Przełęcz, charakterystyczny Wierch pod Fajki i Granaty.
Obserwując zmieniające się otoczenie Koziej Dolinki (Granaty, Sieczkowe Turnie, Czarne Ściany) docieram powoli w pobliże pierwszych trudności.
Szlak zakręca w prawo i wprowadza w skalny teren. Na razie największe niebezpieczeństwo stanowi drobny rumosz skalny, który mógłby ewentualnie przyczynić się do poślizgnięcia.
Dolna część Zawratowego Żlebu opadająca do Zmarzłego Stawu.
Obracam się i przytrzymując pierwszy łańcuch, rozpoczynam wspinaczkę.
Łańcuch rozpięty na szlaku.
Jeśli się nie mylę to Omieg kozłowiec ;P
Niewielki filar skalny przychodzi pokonać bez większych trudności w łatwej wspinaczce.
  Górna część filara.
Pomagając sobie łańcuchem, docieram na wąską półkę skalną, przylegającą do gładkiej skały. Na szczęście są tu wbite trzy klamry, które umożliwiają bezpieczne przejście tego dość lufiastego odcinka.
Kolejne kilkanaście metrów pozwala na złapanie oddechu - zwłaszcza że często tworzą się tu zatory.


Widok z góry na pokonaną już drogę od Zmarzłego Stawu.
Na zator natrafiam w newralgicznym miejscu - przy eksponowanym przejściu przez niewielki żleb. W początkowej części mamy do czynienia z fajną wspinaczką - jest klamra, potem nieźle urzeźbioną skałą poruszamy się mniej więcej w poziomie. Trudności narastają przy przejściu przez samo dno żlebu (często bywa ślisko i spływa woda).
Wejście na dno żlebu.
Ze żlebu wyprowadza nas ukośna płyta, której towarzyszy solidna ekspozycja po lewej stronie. Jeśli chodzi o aspekty techniczne - tu nie powinno być żadnych problemów.
Bo prawdą jest, że owa płyta jest bardzo dobrze urzeźbiona i jej pokonanie nie jest specjalnie trudne. Największą przeszkodą mogą być trudności czysto psychologiczne, bo rzeczywiście widok z góry może trochę przerażać. Zresztą - odradzam ten szlak pokonywać w kierunku przeciwnym do opisywanego.
Po pokonaniu kolejnego zakosu, poruszam się po kolejnej płycie. Mijanki w tym miejscu są niebezpieczne, miejsca jest mało, a podłoże bywa bardzo śliskie (!)
Po pokonaniu płyty, natrafiam na tradycyjne stopnie, którymi podchodzę w łatwym terenie kilka kolejnych metrów.

Jedną z ostatnich przeszkód na które natrafiam jest niewielki kominek. Trochę tam mało miejsca i osobom z nieco większym plecakiem może być ciężko (taki ja wtedy miałem), ale obiektywnie rzecz biorąc nie należy się go bać.
Docierając w to miejsce jesteśmy już na wysokości około 2100 m.n.p.m., co potwierdza fakt, że wierzchołek Żółtej Turni znajduje się nieco poniżej nas ;)
Stąd do Zawratu podchodzę już piarżyskiem...
Na Zawracie pojawiam się kilka minut po 11, a więc marsz znad Czarnego Stawu Gąsienicowego zajął mi w sumie 2 godziny 15 minut marszu.
Zawrat (sł. Závrat, niem. Riegelscharte, węg. Zawrat-hágó - 2159 m.n.p.m.) jest obok Krzyżnego chyba najbardziej znaną polską przełęczą. Kojarzy się głównie - zresztą jak najbardziej słusznie - z początkiem mitycznej Orlej Perci i jej zawdzięcza swoją popularność. Przełęcz rozdziela szczyty Zawratowej Turni (sł. Závratová veža, niem. Unterer Seealmturm, węg. Zawrat-torony - 2247 m.n.p.m.) i Małego Koziego Wierchu (sł. Malý Kozí vrch - 2228 m.n.p.m.).
Zawrat najłatwiej dostępny jest z Doliny Pięciu Stawów Polskich - wiodąca stamtąd ścieżka nie powinna przysporzyć nikomu kłopotów. Warianty z Czarnego Stawu Gąsienicowego i przede wszystkim ze Świnicy - są dużo trudniejsze, należą do wymagających, eksponowanych szlaków i podchodząc do nich, warto mieć już jakieś doświadczenie i obycie ze skałą.
Nagrodą za dotarcie na Zawrat jest rozległy widok Tatr Wysokich. Zwłaszcza Grań Hrubego i Krywań prezentują się stąd imponująco.
Na Zawracie rozpoczyna się, jak już wspomniałem, Orla Perć, najtrudniejszy i najsłynniejszy szlak w Tatrach. I muszę się Wam przyznać, że widząc rzesze ludzi idących na Orlą przez moment pojawia się u mnie chęć zmiany planów, ale... obiecałem chłopakom że bez nich tam nie wyruszę ;)
Ponieważ na samym Zawracie odpoczywało sporo turystów, decyduję się zejść kilkanaście metrów poniżej przełęczy i tam znaleźć jakiś spokojniejszy kącik. Takowy bez problemu się trafia i po chwili leżę już sobie wygodnie podziwiając bezmiar tatrzańskich wierzchołków.
Doskonale widoczny z rejonu Zawratu, jest leżący po przeciwnej stronie kotła, Walentkowy Wierch (sł. Valentkova, niem/węg. Walentkowa - 2156 m.n.p.m.), znajdujący się w głównej grani Tatr, między Gładkim Wierchem od którego oddziela go Gładka Przełęcz (1994 m.n.p.m.), a Świnicą, od której oddziela go Walentkowa Przełęcz (2100 m.n.p.m.). Szczyt ze Świnicą łączy skalista Walentkowa Grań (sł. Valentkov hrebeň).
 Po 30 minutach spędzonych na nicnierobieniu wracam na szlak, który przecinając wpierw zbocza Małego Koziego Wierchu, a następnie Kołowej Czuby (2105 m.n.p.m.) zaczął sprowadzać mnie wgłąb kotła. Zejście jest łagodne i kończy się na skraju niewielkiej Dolinki pod Kołem, stanowiącej skrajną część Doliny Pięciu Stawów Polskich, podchodzącą pod szczyty Walentkowego Wierchu, Świnicy, Zawratowej Turni i Małego Koziego.
Trawers Kołowej Czuby. Na wprost Grań Hrubego, Krywań i Gładki Wierch.
 U stóp Walentkowego Wierchu rozłożył się Zadni Staw Polski - najwyżej położony staw w Dolinie Pięciu Stawów Polskich oraz drugi w całej Polsce po niewielkim Wyżnim Mnichowym Stawku. Tafla wody leży na wysokości 1890 m.n.p.m., powierzchnia stawu określana jest na 6,47 ha, a głębokość na 31,6 m.
 Z kolei z okolicy progu Dolinki pod Kołem świetnie się prezentuje Czarny Staw Polski, drugi co do wielkości staw w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.
Lustro tego jeziora leży na wysokości 1722 m.n.p.m., dwieście metrów poniżej grani Kotelnicy. Jego powierzchnia wynosi 12,7 ha, a głębokość 50,4 m, co czyni z tego jeziora najgłębsze jezioro doliny po Wielkim Stawie.
Po przetrawersowaniu Kołowej Czuby szlak zakręca i wyprowadza w okolice progu Dolinki za Kołem, skąd zaczyna na mnie srogo spoglądać Kozi Wierch.
Zbliżenie na Kozie Czuby i Kozi Wierch.
Raz jeszcze Czarny Staw Polski. Nad nim Kotelnica i Kostury, nieco bardziej na lewo Szpiglasowy Wierch, zlewający się z Cubryną oraz Mięguszowieckim Szczytem. Nad Kosturami i Kotelnicą górują odpowiednio od lewej: Koprowy Wierch, Szatan i Szczyrbski Szczyt.
Od tej pory zaczyna się ta najpiękniejsza część popularnej Piątki.
Dolina Pięciu Stawów Polskich (sł. Dolina Piatich Pol'ských Plies, niem. Tal der Polnischen Fünf Seen, węg. Lengyel-Öt-tó völgy) stanowi górne piętro Doliny Roztoki, jednego z licznych odgałęzień Doliny Białki.
Dolina ma długość 4 kilometrów i powierzchnię 6,5 km kwadratowych. Otaczają ją odpowiednio: wschodnia grań Świnicy, z Kozim Wierchem na czele, fragment głównej grani Tatr między Świnicą, a Szpiglasowym Wierchem oraz grań Miedzianego i Opalonego Wierchu, dla której zwornik stanowi Szpiglasowy Wierch. Najwyższym punktem w otoczeniu doliny jest szczyt Świnicy wznoszący się na 2301 m.n.p.m., natomiast próg doliny z którego spada Siklawa, znajduje się na wysokości około 1650 m.n.p.m.
W dolinie znajduje się wbrew nazwie, 6 stawów, z czego jednak jeden z nich (najmniejszy) jest tylko okresowy. Są to w kolejności od największego: Wielki Staw Polski, Czarny Staw Polski, Zadni Staw Polski, Przedni Staw Polski, Mały Staw Polski i Wole Oko.
Dolina jest uznawana za jeden z najbardziej malowniczych terenów Tatr i stanowi przez cały rok jedno z centrów ruchu turystycznego. W okolicy zaczyna się łącznie 6 szlaków wyjściowych w szczytowe partie Tatr (1. Przez Świstówkę do Moka 2. Na Szpiglasowy Wierch i dalej do Moka 3. Na Zawrat i dalej na Halę Gąsienicową 4. Na Kozią Przełęcz i dalej nad Zmarzły Staw 5. Na Kozi Wierch 6. Na Krzyżne i dalej na Halę Gąsienicową). Pod tym względem lepsze oferowanie ma tylko Hala Gąsienicowa :D 
Dolina Pięciu Stawów Polskich posiada dwie odnogi: pierwsza to wspomniana Dolinka pod Kołem, druga to chyba bardziej znana, z uwagi na liczbę wypadków, które miały w niej miejsce, Pusta Dolinka.
Zachwycony wspaniałą tonacją zieleni powoli wytracam wysokość, dając wyprzedzać się okolicznym turystom, spieszącym w kierunku Zawratu.
Zbliżenie na Tatry Bielskie. Od lewej: fragment Nowego Wierchu (2009 m.n.p.m.), Hawrań (2152 m.n.p.m.), Płaczliwa Skała (2142 m.n.p.m.), Szalony Wierch (2061 m.n.p.m.), Jatki (2020 m.n.p.m.). Nieco bliżej, bo na pierwszym planie widać szlak przez Świstówkę Roztocką z Piątki do Moka.

Z czasem kamienny chodnik sprowadza mnie na dno doliny.
Jestem teraz w niewielkiej, podmokłej kotlince, wcinającej się pod grzbiet Kołowej Czuby. Nosi ona nazwę Wyżniego Solniska i rozciąga się z niej dobry widok na otoczenie Pustej Dolinki - od lewej Kołowa Czuba, Mały Kozi Wierch, Zamarła Turnia, Kozi Wierch.
Nieopodal szlak niebieski krzyżuje się ze szlakiem żółtym, stanowiącym trudniejszą ale i rzadziej uczęszczaną przeprawę z Doliny Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich, poprowadzoną przez Kozią Przełęcz. Szlakiem tym jeszcze nie szedłem, ale mam nadzieję że brak ten uda mi się jeszcze uzupełnić ;)
Tymczasem sprowadzając myśli z Koziej Przełęczy z powrotem do tego co tu i teraz, obracam głowę w przeciwnym kierunku wypatrując tabliczki z napisem "Szpiglasowa Przełęcz". Stanowi ona drugi etap mojej dzisiejszej wędrówki przez Tatry.
Pozostawiam więc za sobą szlak niebieski i schodzę na dno, tonącej w zieleni, Piątki.
Czas płynie tu bardzo wolno, a wkoło jest idyllicznie.
Przekraczam pierwszy z potoków zasilający Wielki Staw Polski, który spływa z widocznego na zdjęciu poniżej, Gładkiego Wierchu (sł. Hladký štít, niem. Glatter Berg, węg. Sima-hegy - 2066 m.n.p.m.), a następnie łagodnie podchodzę na wał moreny środkowej, ograniczającej od północy Czarny Staw Polski.
Samotny biały (w tym wypadku bardziej fioletowy) żagiel.
Zamiast wyczekiwanego widoku Czarnego Stawu, zastaję jednak niepozorny w pierwszej chwili Wielki Staw i bardziej oddalony Przedni Staw, z maleńkim okruszkiem na jego brzegu, czyli schroniskiem PTTK.

Atrakcją tej części doliny, jest także oryginalny widok na łagodniejsze, południowe zbocze Koziego Wierchu.

Po przekroczeniu kolejnego potoku, ścieżka nabiera bardziej wysokogórskiego charakteru i zaczyna przecinać zbocza Niżnego Liptowskiego Kostura (sł. Nižný Kostúr - 2055 m.n.p.m.).
Coraz dostojniej tymczasem zaczynają prezentować się Mały Kozi Wierch, Zmarzłe Czuby i Zamarła Turnia, wznoszące się ponad Pustą Dolinką.
A tu z kolei od lewej Świnica, Gąsienicowa Turnia, Niebieska Turnia, Zawratowa Turnia, Kołowa Czuba i pokazywany wyżej - Mały Kozi Wierch.
Wszystko to razem zsumowane na jednym planie wygląda tak ;>
Kadr z dalszą częścią grani, po której przebiega Orla Perć aż się prosi by był wzbogacony o fenomenalnie prezentujący się stąd Wielki Staw.
Wielki Staw Polski (sł. Vel'ký stav, niem. Großer See, węg. Nagy-tó) jest najgłębszym (79,3 m) jeziorem polskich Tatr i drugim co do wielkości (34,14 ha) po Morskim Oku. Oficjalnie. Bo nieoficjalnie to właśnie Wielki Staw dzierży palmę pierwszeństwa w Tatrach, a różnica wynika z faktu, że pomiary Morskiego Oka odbywały się przy jego wyższym stanie wody. Wyobraźcie sobie, że znany polski geograf Ludomir Sawicki kilkadziesiąt lat przed pomiarami Wojskowego Instytutu Geograficznego, wykonał pomiary z których wynikało że powierzchnia Wielkiego Stawu wynosi 35,78 ha, a Morskiego Oka 33,42 ha.
No to jeszcze jedna fota i w górę :P
Żółty szlak, zwany zresztą Szpiglasową Percią, na tym odcinku jest bardzo przyjemny - momentami nie chce się wierzyć, że oscylujemy na wysokości 2 tysięcy metrów w Tatrach Wysokich. Przecinamy sobie bowiem łagodne w tej części, północne zbocza Kosturów, subtelnie podchodząc.Tu nieco lepszy widok na przebieg tej części Szpiglasowej Perci - w lewym dolnym rogu widoczne rumowisko skalne to tak zwany Czerwony Piarg, natomiast nieco bardziej pośrodku widać niewielkie wybrzuszenia porośnięte trawkami - to tzw. Szpiglasowe Kopki.
Wyżej szlak podprowadza już pod skały, gdzie lubią tworzyć się zatory - tak jak zdarzyło się tym razem. Trzeba niestety uzbroić się w cierpliwość i przeczekać swoje.
Ten odcinek nie jest specjalnie długi, ani też wielce wymagający, a łańcuchy mogą okazać się przydatne przy śliskiej skale.
Fragment Liptowskich Murów, czyli odpowiednio Kostury i Gładki Wierch. W oddali Walentkowy Szczyt i Czerwone Wierchy.
Najciekawszy odcinek perci na Szpiglasa z Piątki, to podejście niewielkim żlebem. Jest jednak łatwe i z pewnością do ogarnięcia nawet dla osób o nieco słabszej kondycji, a także dzieci (mówiąc dzieci nie mam na myśli ledwie paroletnich szkrabów!).
Gdzieniegdzie jakaś płyta do pokonania... 
Górna cześć żlebu i nieco eksponowane wąskie gardło...
Odcinek ubezpieczony łańcuchami - raz jeszcze pogląd na niego.
Pokonuję ostatnie zwężenie na szlaku, przytrzymując się łańcucha i wychodzę na siodło Szpiglasowej Przełęczy (sł. Szpiglasove Sedlo - 2110 m.n.p.m.), które na dzień dobry serwuje mi fantastyczną panoramę na wschód z Lodowym Szczytem, Rysami i Wysoką na czele.
Ze Szpiglasowej Przełęczy podchodzę bez trudu, lajtowo wręcz, na grań. Przed samym wierzchołkiem dostrzegam błyszczący się w dole Niżni Ciemnosmreczyński Staw.
Niżni Ciemnosmreczyński Staw (sł. Nižné Temnosmrečinské pleso) jest położony w Ciemnosmreczyńskiej Dolinie, stanowiącej część Doliny Koprowej, podchodzącej pod główną grań Tatr. Zajmuje powierzchnię 12 ha, co czyni zeń trzeci co do wielkości staw tatrzański znajdujący się po stronie słowackiej (po Wielkim Hińczowym Stawie i Szczyrbskim Jeziorze), a jego głębokość zmierzono na 38 metrów.
Wspomagając się rękami, wychodzę na jeden z kilku wierzchołków Szpiglasowego Wierchu. Jest 14.50.
Szpiglasowy Wierch (sł. Hrubý štit, niem. Liptauer Grenzberg, węg. Liptói-határhegy - 2172 m.n.p.m.), to najwyższa kulminacja fragmentu grani głównej Tatr Wysokiej, zwanej Liptowskimi Murami. Szczyt wznosi się między Wyżnim Kosturem (sł. Vyšný Kostur - 2083 m.n.p.m.) od którego jest oddzielony Wyżnią Liptowską Ławką (sł. Vyšná Liptovská Lávka - 2055 m.n.p.m.), a Kopą nad Wrotami (sł. Kopa nad Chalubinskeho bránou - 2075 m.n.p.m.), od której oddzielają go Wrota Chałubińskiego (sł. Chalubinskeho brána - 2022 m.n.p.m.). Z tym że należy zaznaczyć wyraźnie, że przed Wrotami wznoszą się jeszcze dwie kulminacje od strony Szpiglasowego Wierchu - są to: Szpiglasowa Czuba (sł. Malý Hrubý štit - 2160 m.n.p.m.) i Dziurawa Czuba (sł. Deravá veža - 2155 m.n.p.m.), które oddzielone są przełęczami zwanymi odpowiednio Wyżnimi i Niżnymi Szpiglasowymi Wrótkami. Nazwa Szpiglasowego Wierchu wzięła się od pobliskiej Szpiglasowej Przełęczy, która z kolei zawdzięcza ją rudom antymonu (z niem. Spiessglanz), wydobywanym w tej okolicy.
Ogromną zaletą Szpiglasowego Wierchu jest fakt, że należy do najbardziej atrakcyjnych widokowo miejsc w całych polskich Tatrach (dla mnie to nawet top 3) i jest przy tym łatwo dostępny - bądźmy szczerzy - wariant z Morskiego Oka nie przysporzy nikomu trudności kto ma minimum przyzwoitą kondycję, a perć z Piątki również nie należy do wielce wymagających szlaków. Dlatego jeśli ktoś szuka widokowego szczytu, przy tym chcąc się pochwalić wysokością, a może nie do końca jest pewny swoich umiejętności - tak, Szpiglas będzie jak najbardziej odpowiedni.
Szpiglasowy Wierch jest zwornikiem dla kilkukilometrowej grani Miedzianego i Opalonego Wierchu, opadającej do Doliny Białki.
Przechodząc już do panoramy - zdecydowanie najbardziej atrakcyjną jej częścią jest dla mnie para Mięguszowiecki Szczyt-Cubryna. Tworzą one razem ciekawą bryłę, sprawiającą nieco wrażenie, jakby ktoś "odgryzł" kawałek właściwego wierzchołka.

Plan wschodni to przede wszystkim otoczenie Doliny Rybiego Potoku - Żabia Grań, Niżnie Rysy, Rysy. Śmiesznie "wciśnięta" jest Wysoka - między Rysy i potężnego Mięgusza. Na ostatnim planie góruje oczywiście Lodowy Szczyt.


Tradycyjnie przybliżam masyw Lodowego Szczytu wyrastający na horyzoncie.

Kierunek północno-wschodni.
Widok na północ ze Szpiglasa - wał Miedzianego i fragment Bielskich.
Po Miedzianym przychodzi czas na sfotografowanie wschodniej grani Świnicy, przez którą przebiega Orla Perć i Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Zbliżenie na Świnicę i Zawrat, skąd przybyłem ;)

I na sam koniec widok na Tatry Zachodnie oraz gniazdo Liptowskich Kop.


Po spędzeniu dłuższej przerwy na Szpiglasie, wracam tą samą drogą na Szpiglasową Przełęcz.
Szpiglasowa Przełęcz, czego nie miałem okazji jeszcze powiedzieć, jest moim zdaniem również bardzo atrakcyjna widokowo, przy czym - trochę inaczej niż pobliski Szpiglasowy Wierch. Spieszę z wyjaśnieniem - rewelacyjną sprawą wręcz, jest widok na Dolinkę za Mnichem, której topografię możemy stąd dokładnie podziwiać. Komplet tworzy, wyrastająca z dna tej dolinki, Cubryna.
O 15.15 zaczynam ceprostradą schodzić w kierunku Morskiego Oka. Szlak wiedzie południowymi zboczami Miedzianego i jest łatwiejszym wariantem podejścia na Szpiglasa.
Poza jednym lekko eksponowanym momentem trasa to w zasadzie lajcik, natomiast widoki jakie oferuje, usadawiają ją w czołówce szlaków po polskiej stronie Tatr.
Na wprost Żabia Grań.
Przed 16 ląduję na dnie Dolinki za Mnichem, w miejscu gdzie odbija szlak czerwony na Wrota Chałubińskiego. Widać stąd niedaleki Staw Staszica, brzegiem którego podąża znakowana na tą nieobleganą przełęcz, ścieżka.
Kilka minut później pokonuję kolejny zakos ceprostrady, która wyprowadza na łagodniejszą część zbocza Miedzianego, zwaną Mnichową Płaśnią. Widać stąd dobrze Czarny Staw pod Rysami i właśnie Rysy.
Oczywiście im bliżej Moka, tym pobliskie Mięgusze prezentują się bardziej "tradycyjnie" ;P
Odnośnie samej ceprostrady, to cały dowcip polega na tym że trochę mi się na niej dłużyło. Lekkie zmęczenie na pewno wtrącało swoje 3 grosze - ale miałem wrażenie, jakoby momentami wysokości mi w ogóle nie ubywało.
Gdy już jednak docieram nad brzeg Morskiego Oka, od razu zaczynam żałować że tak mi tu było spieszno. No ruch był może minimalnie mniejszy niż podczas ostatniej wędrówki na Mięguszowiecką Przełęcz - ale szczerze mówiąc pragnienie ucieczki włączyło się błyskawicznie.
Wyobraźcie sobie, że nad Morskim Okiem byłem 6 albo 7-krotnie z czego w samym schronisku tylko dwa razy. No, ale wrzesień nadchodzi może wreszcie piwo sobie w schronisku wypiję, bo jak ostatnim razem w środku byłem, to miałem 16 lat :D
Schronisko, tradycyjny kadr spod niego - i pora się zmywać.
Do Palenicy trafiam koło 18. W Zakopcu czeka mnie jeszcze wejście z rumieńcem wstydu do hostelowego pokoju, gdzie pomieszkiwały dwie Azjatki, dbające o to by ich wakacyjny kącik był czyściutki i pachnący. Tylko, że wtedy wmaszerowałem ja - ubłocony i spocony, a cały ich misterny plan - no tu sobie dopiszcie słowa Siary... ;P
Kolejny dzień przyniósł kolejną tatrzańską wędrówkę - gdzie? Odpowiedź za parę dni!

KOMENTARZE

5 comments:

  1. Wow, podziwiam! Kawał niezłej wędrówki, a i pogoda dopisała bo widoczki świetne :)Tym bardziej nie mogę się doczekać. Szpiglasowy ciągle przed nami, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, to już jutro (tak!) wymienimy wrażenia :D Prawie 2000 m przewyższeń to jednak sporo na takim dystansie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trasa jest dosyć wyczerpująca. Ale warto ;D
      Skoro na Szpiglasa jutro uderzacie - to życzę Wam udanych widoków :D

      Usuń
  2. Wspaniała widokowa trasa. Za jednym przejściem zaliczyłeś prawie całą wschodnia część Tatr. Bardzo dobre zdjęcia. Wyłożyć się pod szczytem i spoglądać tak na okoliczne szczyty - bezcenne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko na szczęście dopisało :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  3. Graty za kawał trasy, bo było co chodzić. Ale przy takiej pogodzie, to sama przyjemność. Dla mnie Szpiglas to również świetny punkt widokowy, zwłaszcza na Cubrynę, co zresztą też zauważyłeś.

    OdpowiedzUsuń

Back
to top