Pocztówka z... Karkonoszy

KARKONOSZE 2015
Wczoraj wróciłem po tygodniowym pobycie ze Szklarskiej Poręby, choć trudno powiedzieć, że był to pobyt stricte karkonoski. Pochodziłem po niemal wszystkich pasmach otaczających Kotlinę Jeleniogórską i mógłbym uznać ten tydzień za w pełni udany, gdyby nie jeden drobny szczegół ;D Przez wszystkie dni, temperatura przekraczała 30 stopni Celsjusza z wysokim nakładem, co bardzo szybko sprawiło, że musiałem wyzbyć się niestety części planów. Trzykrotnie miałem okazję śledzić aktualny odczyt temperatury - dwa razy wieczorem w Szklarskiej i raz podczas przejazdu miejskim autobusem w Jeleniej Górze. W pierwszym z tych miast termometr (o 18 i 19) pokazywał odpowiednio 34,7 i 35,5 stopni Celsjusza, w tym drugim 37.
To takie drobne usprawiedliwienie, bo trochę mi żal tych niespełnionych planów ;(
Niemniej jednak trochę miejsc udało się odwiedzić, mimo upiornego upału i czasem nawet wewnętrznego poirytowania, tak więc materiał na kolejne relacje jest :D
(Szkoda tylko że czasu na pisanie za mało...)
A teraz taki skrócik tego co się działo przez te 7 dni...
I dzień
Pierwszy dzień nie pozwolił na dłuższe wycieczki z aparatem, natomiast obfitował w wydarzenia. Najważniejszym był zator na A4 w okolicach Brzegu, w którym staliśmy 1h 45 min. Tak, to nie żart, korek, powstały w wyniku remontu nawierzchni ciągnął się na przestrzeni 10 kilometrów.
Podróż do Szklarskiej Poręby zajęła nam ponad 5,5h (zamiast spodziewanych 3,5h)... KOSZMAR.
Po drodze udało się zobaczyć fenomenalny Kościół Pokoju w Jaworze - zdecydowanie jedna z perełek Dolnego Śląska i jeden z cenniejszych sakralnych zabytków naszego kraju.
 II dzień
Drugiego dnia były Izery. Odwiedzone po raz pierwszy w moim życiu. I muszę się tam z chłopakami koniecznie wybrać w zimę! Specyficzne góry, mają w sobie "to coś", jakąś mistykę, tajemnicę.
 III dzień
Kolejny dzień spędziłem już w Karkonoszach. Znów podreptałem między innymi do Śnieżnych Kotłów, ale ten dzień zdecydowanie trudno opisać jedną fotką. Dość dzika i bardzo widokowa trasa, którą miałem okazję podążać, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
 IV dzień
Wiele razy pisałem na blogu że niskie góry czasem bardzo miło zaskakują. Czwarty dzień z uwagi na zapowiadane burze, spędziłem w absolutnie cudownym miejscu - w Dolinie Bobru. Było to dla mnie odkrycie wyjazdu, tak tam jest pięknie.
 V dzień
Następny dzień i następne nieodkrywane dotąd pasmo Sudetów Zachodnich. Rudawy Janowickie. Cieszę się bardzo, że nie przeszedłem tych gór w całości jak pierwotnie chciałem, bo dzięki temu będę miał silną motywację aby tu szybko powrócić. Krótka, malownicza wycieczka w Sokoliki.
 VI dzień
Ten dzień miał upłynąć pod znakiem Skopca i Skalnika. Ale nie upłynął, bo zapowiadane na ten dzień 37 z odczuwalną 40 stopni Celsjusza, a dodatkowo mała kontuzja, wymusiły ograniczenie trasy i wczesne wychodzenie. Padło na - kolejne pozytywne zaskoczenie - tereny Pogórza Karkonoskiego.
 VII dzień
Siódmy dzień pobytu, ostatni, był zarazem szczytem upałów i jedyną możliwością ucieczki od nich, była wycieczka w Karkonosze. Nie chciałem tego, bo przed spragnionym chłodniejszego powietrza, tłumem, ciężko było uciec. I średnio mi to wyszło, gdyż forma siódmego dnia była raczej kiepska - pozostaje się tylko cieszyć, że Śnieżka była w tym okresie, rzeczywiście prawdziwym zbawieniem.
To tyle na dziś... Za niedługo pojawi się trzecia relacja z Gór Strażowskich, a potem.. Zobaczymy :)

KOMENTARZE

6 comments:

Back
to top