Wakacyjna włóczęga po Tatrach Polskich - Giewont

(HOTEL GÓRSKI PTTK NA KALATÓWKACH - KALATÓWKI - SCHRONISKO PTTK NA HALI KONDRATOWEJ - HALA KONDRATOWA - DOLINA MAŁEGO SZEROKIEGO - KONDRACKA PRZEŁĘCZ - WYŻNIA KONDRACKA PRZEŁĘCZ - GIEWONT - WYŻNIA KONDRACKA PRZEŁĘCZ - KONDRACKA PRZEŁĘCZ - DOLINA MAŁEGO SZEROKIEGO - HALA KONDRATOWA - SCHRONISKO PTTK NA HALI KONDRATOWEJ - KALATÓWKI - HOTEL GÓRSKI PTTK NA KALATÓWKACH)
Następny dzień miał przynieść pogodny poranek, pochmurne południe i popołudniowe burze - sierpniowy standard w Tatrach. Wstajemy jednak nie tak wcześnie jak moglibyśmy, bo mamy w ramach noclegu na Kalatówkach śniadania serwowane od godziny 07:30. Generalnie hotel na Kalatówkach oceniam bardzo dobrze - w miarę komfortowe pokoje z wygodnymi łóżkami, telewizorem, stoliczkiem i umywalką za 65 zeta ze śniadaniem, a biorąc pod uwagę, że były to dwójki - innych miejsc nie było, to w środku sezonu trzeba to uznać za cenowy sukces, tym bardziej że spaliśmy w górach. Cóż, taka informacja - jeśli ktoś liczy że znajdzie w sezonie miejsce w jakimkolwiek schronisku w Tatrach - niech sprawdzi Kalatówki, bo ja miejsca zaklepałem dwa dni przed wyjazdem - i znalazłem dla czterech osób :) Podobna sytuacja w Piątce ani w Moku ani nawet w Murowańcu nie będzie miała miejsca. Wracając jednak do poranka - zjedliśmy smaczne i w miarę syte śniadanie w jadalni, wróciliśmy po plecaki do pokojów i kilka minut po ósmej wyszliśmy przed budynek hotelu, aby wyruszyć na Giewont. A oto dzisiejsza trasa...
Pierwotnie plany były inne - chcieliśmy schodzić czerwonym szlakiem na Przełęcz w Grzybowcu i dalej przez Polanę Strążyską i Sarnią Skałę wrócić na Kalatówki, ale popołudniowe burze nas do tego zniechęciły, zwłaszcza że wg prognoz miały się rozpocząć już koło 14. Odpuściliśmy ten wariant i z lekkim plecaczkiem, w którym znajdowały się jedynie 2 butelki 1,5 litrowe i kurtki przeciwdeszczowe, wyruszyliśmy na podbój Giewontu
Początek naszej trasy znajduje się na Kalatówkach, będącej dużą polaną reglową, położoną w Dolinie Bystrej na wysokości 1160-1250 m.n.m. W swoim przewodniku, Józef Nyka opisuje ją jako "jedną z najpowabniejszych polan tatrzańskich". Górna część polany, na której jest położony m.in. hotel górski, podchodzi pod szczyt Kalackiej Kopy w masywie Giewontu. Znajduje się tam też wyciąg narciarski, którego górna stacja znajduje się u wylotu Suchego Żlebu, zwane również Kalackim Korytem.
Polana oferuje ciekawy widok na masyw Kasprowego Wierchu i Myślenickie Turnie..
 Zbliżenie na szczyt Kasprowego Wierchu (sk. Kasprov Vrch - 1987 m.n.p.m)...
Niebieskim szlakiem przebiegającym przez polanę, podążamy na południe w kierunku zboczy Kalackiej Turni (1383 m.n.p.m). Bliżej miejsca w którym łączą się odnogi niebieskiego szlaku, możemy przyjrzeć się Nosalowi i widocznemu w dali Turbaczowi..
Po połączeniu z wariantem "dolnym" ścieżka wchodzi w las, trawersując Kalacką Turnię...
Powracamy na Halę Kondratową, ale tym razem się tu nie zatrzymujemy...
Pierwszy tłumek ;)
Odbijamy nieco na zachód i skrajem hali lekko podchodzimy...
Powyżej schroniska, ścieżka łagodnie kieruje się w kierunku wyrastającego na południu szczytu Kopy Kondrackiej. Niekiedy przecina bogato porośnięte w dolnych partiach, żleby opadające z Długie Giewontu...
A oto i Długi Giewont widziany ze szlaku na Kondracką Przełęcz...
Przez bule morenowe i równie Małego Szerokiego docieramy do niewielkiej kotlinki o podłużnym kształcie, zwanej Piekłem, znajdującej się u stóp Kopy Kondrackiej, która prezentuje się stąd bardzo malowniczo...
Po minięciu odpoczywającej w tym miejscu grupki turystów, mniej więcej o godzinie 9:20 rozpoczynamy podejście na Kondracką Przełęcz (1725 m.n.p.m).. Poprowadzona zakosami ścieżka szybko i wygodnie zdobywa wysokość, pozwalając już wkrótce podziwiać kilka tatrzańskich grani...
Widok jest ładny i w tym miejscu robimy chwilę (ok. 10 min) przerwy na łyk wody i batonika...
Przerwa jest krótka, bo i ruch na ścieżce cały czas rośnie... Szlak koloru niebieskiego jest najłatwiejszym szlakiem dojściowym w pobliże Giewontu i do tego - pokonuje najmniejszą wysokość względną. Od parkingu w Kuźnicach (1010 m.n.p.m) na szczyt Wielkiego Giewontu, idąc nim, pokonamy 900 metrów różnicy wysokości. Popularny szlak czerwony przez Przełęcz w Grzybowcu pod tym względem jest bardziej wymagający - przy założeniu że startujemy u wylotu Doliny Strążyskiej, wymaga pokonania ponad 1000 metrów różnicy wysokości i jest nieco bardziej męczący, choć bardziej atrakcyjny z punktu widzenia jego przebiegu.
Jest za kwadrans dziesiąta, gdy meldujemy się na Kondrackiej Przełęczy, o tej porze jeszcze względnie cichej (choć może to i zasługa niepewnej pogody ;p). Tym samym znajdujemy się na wysokości 1725 m.n.p.m, co dopiero po dłuższym czasie skojarzyliśmy z Babią :P
Kondracka Przełęcz (sk. Kondratovo Sedlo - 1725 m.n.p.m) to głęboko wcięta przełęcz oddzielająca Giewont od Kopy Kondrackiej. Zapewnia ciekawe widoki na turnie wieńczące północną grań Małołączniaka jak i na niedaleki wierzchołek Giewontu prezentujący się stąd w zupełnie innej perspektywie niż w tej którą znamy z pocztówek, albumów i przewodników.
Zbliżenie na Wielki Giewont (1895 m.n.p.m) najwyższy punkt w masywie Giewontu...
I jeszcze dla porównania ramię Kopy Kondrackiej z tego samego miejsca...
Małołączniak i Wielka Turnia...
Robię jeszcze zdjęcie widocznych w oddali Tatr Wysokich i zbieramy się w dalszą drogę.. Kondracka Przełęcz na dłuższy odpoczynek kiepsko się nadaje, choć jest dużym węzłem turystycznym - z Doliny Kondratowej dociera tu szlak niebieski prowadzący turystów dalej na Giewont, natomiast z Doliny Małej Łąki szlak żółty, kierujący się na Kopę Kondracką...
Ruszamy w dalszą drogę pośród kosówki...
Z Kondrackiej Przełęczy szlak podchodzi delikatnie na Kondracką Kopkę, będącą niewybitnym wzniesieniem porośniętym kosówką i pokrytą w wielu miejscach piarżyskami, a następnie schodzi, choć to za dużo powiedziane ;> na Wyżnią Kondracką Przełęcz...
Równo o dziesiątej docieramy na Wyżnią Kondracką Przełęcz (1765 m.n.p.m) Tu przybywa znacznie turystów, którzy chętniej wybierają szlak czerwony podczas zdobywania Giewontu... Sama przełęcz jest bardzo dobrym miejscem na odpoczynek...
Powyżej przełęczy szlak przechodzi przez rumowiska skalne i zbliża się wyraźnie do grzbieciku. Z prawej w tym momencie dobrze widać Szczerbę (1822 m.n.pm) i Długi Giewont. Następnie przed nami pojawiają się pierwsze łańcuchy...
Miejscami skały są bardzo wyślizgane i trudno jest znaleźć odpowiednie miejsce na położenie nogi. W kilku miejscach ułożenie i charakter skał wymaga też zrobienia większego kroku...
Generalnie wejście jest łatwiejsze od zejścia i dość szybko jesteśmy na wierzchołku Giewontu, skąd możemy dokładnie przypatrzyć się leżącej niemal 900 metrów niżej Polanie Strążyskiej...
Jest i też widok na Zakopane, które z Giewontu prezentuje się jak z samolotu ;)
Na południe na razie z uwagi na tłumek oblegający wierzchołek fotek się nie udaje zrobić od razu, więc robimy lansiarskie foty:P 
Po kilku minutach tłok na szczycie się nieco rozładowuje, udaje się nam obejść krzyż i wykonać parę fotek - tu Czerwone Wierchy (od lewej: Kopa Kondracka 2005 m.n.p.m, Małołączniak 2096 m.n.p.m, nieco schowana Krzesanica 2122 m.n.p.m i dalej Ciemniak 2096 m.n.p.m wraz z Twardą Kopą 2026 m.n.p.m)...
Tatry Wysokie, niestety tylko polska część - Wysoka, Krywań były skryte w chmurach...
Jak trochę czasu przybędzie, to panoramy zostaną opisane ;P
 I dalsza część Tatr Zachodnich widziana ze szczytu...
Giewont jest długim na ponad 2,5 km równoleżnikowo położonym masywem, na terenie którego najwyższym jest Wielki Giewont (1895 m.n.p.m), będący także najwyższym szczytem Tatr Zachodnich położonym w całości w Polsce. Sam masyw Giewontu wznosi się w północnej grani Kopy Kondrackiej, ponad czterema dolinami: Strążyską, Bystrej, Kondratową i Małej Łąki i składa się z: Małego Giewontu, Giewonckiej Przełęczy, Wielkiego Giewontu, Szczerby i Długiego Giewontu.
Wysunięcie Giewontu na północ sprawia że oferuje ciekawą panoramę. Aczkolwiek, jej podziwianie z uwagi na tłok na szczycie jest bardzo często utrudnione, a dodatkowo, krzyż zajmuje dużą część i tak niewielkiego wierzchołka. Dlatego warto zachować szczególną uwagę, bowiem miejsca jest niewiele, a jest gdzie spaść. Rozwiązaniem tego problemu może być po prostu wycieczka na Giewont we wrześniu, albo w październiku, kiedy ludzi już w Tatrach jest bardzo mało, nawet w tak popularnych miejscach jak to. I żeby już więcej nie pisać, bo wiadomo że o Giewoncie każdy coś wie, legendę też każdy zna, to na zakończenie coś poetyckiego ;)
Stary Giewont na Tatr przedniej straży 
Głową trąca o lecące chmury - 
Czasem uśmiech przemknie mu po twarzy, 
Czasem brwi swe namarszczy - ponury 
I jak olbrzym w poszczerbionej zbroi 
Nad kołyską ludzkich dzieci stoi. 

Przez ciąg wieków wznosi dumne czoło 
I wysuwa pierś swą prostopadłą, 
Patrząc z góry na wieśniacze sioło, 
Co pokornie u nóg jego siadło, 
Przez ciąg wieków straż swą nad nim trzyma 
Z troskliwością dobrego olbrzyma. 

Wypiastował już pokoleń wiele, 
Które wieczny związek z nim zawarły, 
Z nim złączyły swe losy i cele, 
Przy nim żyły i przy nim pomarły, 
Nawet myślą spod jego opieki 
Nie wybiegłszy nigdy w świat daleki. 

Wypiastował cały ród górali - 
On ich widział, gdy dziećmi radośnie 
U stóp jego bawiąc się pełzali, 
Widział młodzież, jak mu w oczach rośnie, 
Jak się krząta koło swego plonu, 
Widział potem starców w chwili zgonu. 

Zna więc dobrze bieg ich trwania krótki, 
W ciasnym kółku zamknięte nadzieje, 
Ich radości, pragnienia i smutki, 
Co ich boli, co im piersi grzeje: 
Zna zabiegi i spory gorące 
O kęs ziemi na polach lub łące. 

On się przyjrzał kolejom powszednim 
I był sędzią już niejednej sprawy... 
Nieraz w nocy rozegrał się przed nim 
Jaki dramat posępny i krwawy - 
Widział różne skryte ludzi czyny, 
Widział cnoty, widział także winy. 

Lecz choć czoło chmurami powleka, 
Zbyt surowo nikogo nie sądzi, 
Bo zna dolę biednego człowieka, 
Który idąc na oślep zabłądzi 
I o głodzie wzrok obraca chciwy 
Na żyźniejsze swych sąsiadów niwy. 

Raczej czuje dla tej biednej rzeszy 
Wielką litość w piersi swej kamiennej: 
Od kolebki bawi ją i cieszy, 
Z każdą chwilą biorąc strój odmienny, 
Przed jej okiem stroi się i wdzięczy, 
Pożyczając wszystkie barwy tęczy. 

Dla niej wstaje w gęstej mgły zasłonie, 
Którą z wolna zrzuca z ramion we dnie, 
Dla niej w wieczór cały ogniem płonie 
I szarzeje, mroczy się i blednie, 
Zawieszając księżyc w swojej szczerbie, 
Jakby srebrną Leliwę miał w herbie. 

Dobry olbrzym! Troszczy się o ludzi, 
Co się jego powierzyli straży 
Śpiące dusze z odrętwienia budzi 
I piękności poczuciem je darzy, 
I rozrzuca nad dzieciństwa nocą 
Pierwsze blaski, które życie złocą. 

Tak jak w baśni: kocha się w pasterce 
Dobry olbrzym i dobiera kluczy, 
By otworzyć na wpół dzikie serce; 
Tak jak w baśni: swych tajemnic uczy, 
Uczy znosić ciężkie losu brzemię 
I miłować swą rodzinną ziemię.

Adam Asnyk "Giewont"
Po w pół do jedenastej opuszczamy tłoczny wierzchołek.. Zejście jest co tu dużo mówić - trudniejsze od wejścia i przede wszystkim męczące - dużo skalnego rumoszu i wyślizganych skał...
 Kolejny ciąg łańcuchów..

 Odcinek wymagający chyba najwięcej skupienia od turysty, bo rzeczywiście jest tu dosyć ślisko...
 I owa rynna od dołu...
Do końca trudności już zostało niewiele..
Ostrożnie i powoli schodzimy z powrotem na Wyżnią Kondracką Przełęcz, bo spora ilość rumoszu skalnego w tym rejonie sprawia że niełatwo o upadek...
:>
O 11:20 jesteśmy z powrotem na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy gdzie z uwagi na dosyć wczesną porę chillujemy ;p Ponieważ widać było że zbiera się pomału na burze, olaliśmy wcześniejszy pomysł dotyczący dalszej wędrówki, choć faktem jest że po części to nam się ordynarnie nie chciało :P Duszno było i gorąco, a mając w pamięci czekający na nas chłodny pokoik na Kalatówkach... :D
Poleniuchowaliśmy przez dłuższy czas, zjedliśmy, dopiliśmy i stwierdziliśmy że pora wracać, bo lada moment pieprznie deszczem...
Szybko dostajemy się na Kondracką Przełęcz i z powrotem - myk! w doliny ;) Na szczęście zdołaliśmy dojść do Hali Kondratowej o suchej główce, choć mimo jasnych zwiastunów pogarszającej się pogody, ludzie na Giewont dalej z dołu podążali...
Tatry przed burzą...
Gdzieś koło 13 byliśmy już na Kalatówkach i podczas gdy na dworze błyskało i grzmiało, najpierw jedliśmy obiad, a potem siedzieliśmy w kalatówkowej kawiarni i popijaliśmy kawę/czekoladę do późnego popołudnia.. Wieczór upłynął, a jakże, na setnym oglądaniu "U Pana Boga w ogródku" a potem jeszcze relaksik przy piłkarzykach ;D I tak skończył się dzień drugi... Na następny plan był następujący - polski Matterhorn, czyli Kościelec ;)
A odchodząc na moment od zeszłorocznej tatrzańskiej wędrówki - na razie muszę zrobić przymusowego stopa z relacjami, bo do niedzieli jestem na pięciodniowym rajdzie po Beskidzie Wyspowym, a że relacji z Kościelca nawet nie zacząłem pisać, to szykuje się kilka dni pustki na blogu, które może uda się zastąpić jakimiś aktualnościami z trasy ;>
Trzymajcie się i miłego czerwcowego weekendu, niechaj pogoda dopisze!
DO ZOBACZENIA

KOMENTARZE

4 comments:

  1. Ciekawa i bogato ilustrowana wycieczka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również uważam, że zejście z Giewontu jest dużo trudniejsze niż wejście. Jakoś tamta trasa mniej mnie do siebie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Giewoncie byłam raz. W maju 2005 z tatą :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja to bym powiedziała, że jest odwrotnie z tą trudnością ;) Schodziło mi się bowiem dużo lepiej niż wchodziło... A wszystko przez jeden jedyny moment w którym to nie mogłam znaleźć podparcia dla buta na pewnej bardzo wyślizganej, a przy tym dużej i lekko pochylonej płycie. Chodzi o taką jedną, zaraz po pierwszym nawrocie przy łańcuchach, nie ma w niej żadnego wgłębienia które by zatrzymało poślizg buta. Może to trochę wina samego buta w którym już się trochę bieżnik powycierał, ale jednak niezbyt przyjemne dla mnie miejsce ;) Za to przy zejściu do Kondrackiej Przełęczy Wyżniej bez najmniejszego problemu :)

    Bardzo przyjemny blog, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Back
to top