Z sierpniową wizytą w słowackich Tatrach Zachodnich - Banówka i Trzy Kopy cz. III

ORLĄ PERCIĄ TATR ZACHODNICH 


Tatry!... czemuż jak siedzib szukające ptaki,
Myśli moje ku waszej zamarłej pustyni
Lecą przez mgły tęsknoty i marzenia szlaki?
(Franciszek H. Nowicki)


CZ. III (HRUBA KOPA - HRUBA PRZECHYBA - TRZY KOPY - SMUTNA PRZEŁĘCZ - DOLINA SMUTNA - BUFET ROHACKI - ADAMCULA - PARKING W ROHACKIEJ DOLINIE)

Parę minut przed południem, wylegiwaliśmy się na szczycie Hrubej Kopy, zapominając o bożym świecie... Było słonecznie, na niebie parę lekkich chmurek i wiał delikatny wiaterek... Taaak, w takiej atmosferze rzeczywiście nie chciało powracać się do dalszej drogi, tylko grzać, grzać i jeszcze raz grzać tyłek na rozgrzanej, sierpniowej trawie... 
Czas jednak szybko leci i wkrótce odpoczynek musieliśmy skwitować głębokim ziewnięciem i powstać :) Przed nami było jeszcze parę dobrych kilometrów, w tym trudny odcinek graniowego czerwonego Szlak czerwony szlaku, przechodzącego przez smukłe turnie Trzech Kop... Zapakowaliśmy do plecaków kurtki służące nam jako poduszki i przygotowaliśmy się do dalszego marszu...
Zanim jednak spróbujemy z Trzema Kopami, czeka nas zejście do płytkiego siodła, zwanego Hrubą Przechybą...
I tak jesteśmy po trzech minutach na Hrubej Przehybie.. Stąd przysłowiowy rzut beretem do pierwszej z Trzech Kop, noszącej nazwę Szerokiej Kopy (Tretia Kopa)...
Krótko podchodzimy do góry i w ten sposób jesteśmy już na Szerokiej Kopie... Zerkamy w kierunku Rohackich Stawów...
 I w kierunku zasłoniętych na razie Rohaczy... Ścieżka pomija sam wierzchołek po południowej stronie...
Na razie luz, blues ;) Szeroka Kopa jest bezproblemową kopą, ale następna -Drobna Kopa (Druha Kopa) już nie... Znajduje się tu jedno z najtrudniejszych miejsc na tej grani - sporej wielkości komin, w którym przydają się długie ręce i trochę siły...
 Zejście z Szerokiej Kopy, jak wspomniałem bez większych trudności...
I właśnie sprawca całego zamieszania, czyli komin skalny, w którym (!) lubią się tworzyć zatory.. Niestety w przeciwieństwie do odcinka Zawrat - Kozi Wierch, tu nie ma ruchu jednokierunkowego, a moim zdaniem - spokojnie znalazłby zastosowanie... Tłumy bywają spore, a w wielu miejscach, jest wąsko i trzeba czekać, aż inni spokojnie zejdą... Tak i my niestety trafiliśmy tym razem... Widząc, że nad nami z kominkiem próbuje radzić sobie grupa seniorów, usiedliśmy na płaskich granitach...
Przełączka pomiędzy Szeroką, a Drobną Kopą nie nadaje się ogólnie rzecz biorąc na dłuższą posiadówkę... Po obu stronach, zbocza gwałtownie opadają, południowe do Doliny Żarskiej, północne do Doliny Spalonej, a przestrzeń dodatkowo ograniczają spore bloki skalne...
Tymczasem, seniorzy coś nie bardzo schodzili.. Czas leciał, a my (a wraz z nami studencka para Polaków) czekaliśmy, z każdą chwilą mniej zadowoleni ze względu na fakt mało wygodnej pozycji... Patrzyliśmy więc z poirytowaniem na tą grupkę, której dowodził mężczyzna po pięćdziesiątce w czerwonych spodenkach.. Najbardziej denerwujące było to, że... on filmował całą tą ekipę.. Zamiast schodzić, stawał ciągle w przedziwnych pozach, krzyczał po węgiersku (jak się okazało byli z kraju nad Balatonem) do swoich towarzyszek... i w ogóle się nie przejmował tym, że na dole kolejka rośnie i rośnie... Wkrótce młody chłopak za nami, zaczął pomrukiwać, ojciec również wyraził swą dezaprobatę dla takiego opóźniania... Mieliśmy nadzieję, że wyczują nasze emocje.. Ale jak tu Węgier zrozumie mowę słowiańską?!!! :D Kiedy minął kwadrans czekania, przyszedł mi do głowy pomysł... Wymieniłem dwie nazwy: Trianon i Kekes i jak się okazało, poskutkowało to nadzwyczaj dobrze, bowiem zrozumieli, o co nam chodzi.. Przodownik kamerę schował i ze zręcznością młodej kozicy zeskoczył na dół, gdzie zaczekał na towarzyszki, które zresztą równie szybko sobie poradziły.. I tyle ich widzieliśmy...
Ale powiedziałem to bez złośliwości :) Swoją drogą historia okazała się dla Węgier nie mniej tragiczna niż dla Polaków, a na pewno daleko mniej sprawiedliwa.. Cóż, bowiem zostało z rozległej Korony Świętego Stefana???
Gdy tylko miejsce się zwolniło, chwytam za łańcuch i do góry.. Jak to w kominkach, bardzo ciasno, nie wyobrażam sobie też, jak musi być niebezpiecznie po opadach, kiedy jest ślisko. Miejsca na stopę nie ma tu za dużo i trzeba uważać, aby się nie ześlizgnąć.. 
Hruba Kopa z tyłu i bliżej, ucięta Szeroka Kopa znad kominka...
Teraz na wierzchołek środkowej z Trzech Kop bardzo bliziutko...

Baraniec ze Smrekiem, poniżej widać garb Pośredniego Gronia...
Trudności zaczynają się ponownie przy zejściu z Drobnej Kopy na przełączkę między nią, a Przednią Kopą... Schodzimy bowiem granitową ścianą w dużej ekspozycji za pomocą łańcucha, robiąc coś na kształt dużego "S".. Będzie to zresztą widać na kolejnych fotkach... Wracając jednak do rzeczy, jest to.. całkiem trudny teren.. Skała jest śliska, trzeba bardzo uważać gdzie się stawia stopy i trzymać łańcucha... Śmiało mogę powiedzieć, że ten moment nadawałby się równie dobrze do Orlej... I mówiąc szczerze, tu strach mi zajrzał w oczy, a poczułem go, gdy osoba niżej puściła gwałtownie łańcuch, który raptownie zafalował, co wybiło mnie z równowagi... Naprawdę przez moment poczułem dreszcze ;)  
Przy zejściu z Drobnej Kopy...
Teraz przed nami Przednia Kopa (Prva Kopa)...
Na całym tym odcinku zbocza stromo opadają w kierunku widocznych Rohackich Stawów... Takie żlebki są bardzo zdradzieckie...
Na ostatnią turnię należącą do Trzech Kop wspinamy się początkowo takim oto łańcuchem, który umożliwia dojście prawie pod wierzchołek...
Urwisko po północnej stronie i tarasy Przedniego Zielonego...
Ale to nie koniec... Finisz stanowi taka oto galeryjka, trawersik, bowiem wejście na szczyt znajduje się po drugiej stronie...
Ścieżka ubezpieczona łańcuchem, obchodzi wierzchołek i tym razem od strony Doliny Żarskiej.. Ale jak się okazuje i tu można spokojnie dostać zawrotów głowy.. Niezła lufa :)

Ale zanim wejdziemy na szczyt Skrajnej Kopy jeszcze foto w kierunku Rohaczy i Tatr Wysokich...
I wspomniane przeze mnie "S", które tworzy szlak przy zejściu z Drobnej Kopy.. Stąd wydaje się to nie do przejścia ;)
O 12.25 stajemy na Przedniej Kopie (Prva Kopa)... To najwyższa z Trzech Kop, z której rozciągają się znowu cudowne widoczki...
Dolina Spalona pokryta kosodrzewiną, niżej Dolina Rohacka.. Wszystko należy do systemu Doliny Zuberskiej (Studena Dolina)...
Po przeciwnej stronie także duża, ale i tak sporo mniejsza od Rohackiej, Dolina Żarska...
Piękny widok stąd na ściany Rohaczy opadające do Doliny Smutnej, z tyłu Jarząbczy Wierch, dalej Raczkowa Czuba i Starorobociański Wierch...
Przednie Zielone ze stawami, obok odchodzący ku północy od Przedniej Kopy garb Zielonego Wierchu Rohackiego, a w oddali Rakoń i jeszcze dalej Grześ z Bobrowcem...
Szczyty Orlej Perci w oddali - podwójna Świnica, Kozi Wierch i malutki Walentkowy Wierch, na lewo od Świnicy trzy szczyty Granatów i rozłożysty masyw Wielkiej Koszystej...
Górna część Doliny Smutnej pod nami...
Zielony Wierch Rohacki z widoczną ścieżką.. Dawniej przezeń prowadził szlak sprowadzający nad Rohackie Stawy, ale ze względu na zły stan TANAP zdecydował o jego zamknięciu...
Teraz przed nami ostatni dwutysięcznik tego dnia.. Będą to niewielkie wyniesienia na grani, zwane Smutnymi Turniczkami.. Dalej garb Nohawicy i Płaczliwy Rohacz...
W oddali dzisiejszy punkt startowy - Żarska Chata...
Szczyt Przedniej Kopy już daleko za nami...
A imponujący widok, na granitowe ściany Rohaczy pozostaje...
Smutne Turniczki, czyli ostatnia kulminacja grzbietu przed Smutną Przełęczą...
Od tego momentu zaczyna się natomiast karkołomne zejście na Smutną Przełęcz.. 100 metrów różnicy wysokości w stromym i kamienistym terenie potrafi dać w kość nawet stosunkowo młodym stawom kolanowym :) 
Patrzenie pod nogi jest absolutnie niezbędne, można bowiem zaliczyć elegancki upadek, który przy odrobinie nieszczęścia skończy się szyciem skóry...
Ale szczęśliwie Smutna Przełęcz jest już blisko...
Z dalekich widoków zostaje wkrótce jedynie tylko Ciemniak...
I tak o godzinie pierwszej docieramy na znajome siodło Smutnej Przełęczy... Nasza przygoda z granią główną dobiega końca...
Teraz czeka nas marsz do Bufetu Rohackiego i choć grań już opuszczamy, to piękne Rohacze jeszcze przez pewien czas będą nam towarzyszyć...
Ostatni rzut okiem na Baraniec i Dolinę Żarską - to ostatnia możliwość, gdyż ich więcej nie zobaczymy...
Smutną Przełęcz (Smutne Sedlo - 1965 m.n.p.m) opisywałem podczas relacji z wczorajszego dnia, ograniczę się więc do podania czasu, który został wypisany dla turystów udających się do Bufetu Rohackiego.. Czas przejścia niebieskim Szlak niebieski szlakiem 1:30...
Zielony Wierch Rohacki - północne zakończenie Trzech Kop...
A przed nami skalne pustkowie - górna część Doliny Smutnej, o której opowiem, gdy zejdziemy ciut niżej...
Ściany Rohacza Płaczliwego i Nohawicy...
A także Wołowca i Rohacza Ostrego...
Przygnębiające nieco wrażenie, które sprawia Dolina Smutna, jest efektem dużego zacienienia i tego, że jest otwarta ku północy. Śnieg można spotkać tu nawet w lipcu.. 
Doliną Smutną określa się górną część Doliny Rohackiej.. Otaczają ją ze wszystkich stron dwutysięczniki - począwszy od zachodu: Zielony Wierch Rohacki (2050 m.n.p.m), Trzy Kopy (2136 m.n.p.m), Nohawica (2052 m.n.p.m), Rohacz Płaczliwy (2126 m.n.p.m), Rohacz Ostry (2084 m.n.p.m) i Wołowiec (2064 m.n.p.m).. W górnej partii jest usłana blokami skalnymi i piargami.. Roślinność jest bardzo, bardzo uboga.. Taką nazwę dla doliny wymyślił Tadeusz Zwoliński w 1937 roku. Na wysokości 1600 m.n.p.m znajduje się wał moreny czołowej, który dzieli tę dolinę na dwa różne światy - górna partia doliny, prawie zupełnie pozbawiona jest roślinności, natomiast dolna partia, jest absolutnym przeciwieństwem. Po prostu to piękne, bogate w przeróżną florę, miejsce..  
Krajobrazy Doliny Smutnej...
No, nareszcie trochę zieleni ;) Sam granit wkoło jest OK, ale taka różnorodność kolorów jest jeszcze lepsza :)
Docieramy na wysokość około 1600 m.n.p.m, gdzie znajduje się wał moreny czołowej...
Są także i kwiaty, które jeszcze bardziej urozmaicają szlak... A w oddali znajomy Rakoń..
Jamnicka Przełęcz ponad nami...
Piękna tatrzańska flora...
Spojrzenie wstecz... 
I przed siebie...
O 13.50 jesteśmy u stóp Rohacza Ostrego w niewielkiej kotlince, gdzie znajdują się rozstaje (Razcestie v Smutnej Dolinie - 1525 m.n.p.m)... Tu dołącza szlak Szlak zielony zielony, sprowadzający znad Rohackich Stawów... 
Szlak Szlak zielony zielony...
I szlak Szlak niebieski niebieski, którym schodziliśmy.. Za nami piramida Rohacza Płaczliwego...
Ciągnący się do Zwierówki, grzbiet Zabratów, następnie Zabratowa Przełęcz i Rakoń... 
Zielone zbocza Wołowca, stromo opadające do Doliny Smutnej...
Teraz ścieżka wije się pośród bogatej kosówki.. Po lewej mamy garb Przedniego Zielonego, po prawej Rakonia, a przed nami, na horyzoncie Pilsko...
U-kształtny profil Doliny Rohackiej i górna granica lasu... 
Limby, kosówka i jarzębina - tak wygląda ten odcinek...
Po raz ostatni rzucam okiem do tyłu, na dumne Rohacze...
"Pasmo to niewielkie, lecz pięknością nie ustępuje bynajmniej szczytom Tatr Wysokich"
J. Chmielowski (1907)
Rosnący z każdą chwilą garb Przedniego Zielonego z Rohackimi Stawami, dalej na środku Zielony Wierch Rohacki i wystające z tyłu Trzy Kopy...
Chwilę później dostrzegamy charakterystyczny budynek Bufetu Rohackiego, a obok Czarną Młakę, czyli Staw Tatliaka...
Czarna Młaka, Staw Tatliaka (Tatliakove Jazierko, Cierna Mlaka) to owalny stawik położony na wysokości 1355 m.n.p.m, o powierzchni 0,28 ha i głębokości 1,2 m. Co ciekawe w latach 70. groziło mu zaniknięcie, ze względu na ucieczkę wód.. Pomogło wykopanie rynny na dnie, wypełnionej gliną, a wszystko to zostało wykonane przez mieszkańców Zuberca... 
Brestowa i Skrajny Salatyn opadający do Doliny Zuberskiej...
Zielony Wierch Rohacki, następnie turnie określane Trzema Kopami - Przednia Kopa, Drobna Kopa i Szeroka Kopa i osobno traktowana, Hruba Kopa...
Zielone partie Doliny Smutnej...
I tak, idąc spacerowym krokiem o godzinie 14.15 docieramy do gwarnego jak zawsze o tej porze Bufetu Rohackiego... Fajrant! ;) 
Spędzamy tu trochę czasu, jako że kiszki grają nam już walca ;) Ja zamawiam tym razem langosza (wiem, że to niesłowackie :D), tata zaś kiełbaskę z rusztu.. Cóż obżerać się za bardzo nie warto, bo jakoś musimy na parking się doturlać ;)
Otoczenie Bufetu Rohackiego - piękne...
I tak pół godziny później, żegnamy otoczenie jedynego schroniska w tym rejonie Tatr Zachodnich i ruszamy z powrotem... Asfaltówką :/
Wolę tą asfaltówkę, aniżeli tą do Moka :) Mimo wszystko mniej ludzi, brak tych biednych koni i dużo widoków.. To sprawia, że marsz jest atrakcyjniejszy...
Z tej samej polanki, widok na Rohacze.. Warto popatrzeć na Płaczliwego, bo za chwilę zniknie zupełnie :(
Gdzieś tam również widać Banówkę, gdzie szczytowaliśmy 5 godzin temu...
I raz jeszcze wspaniałe Trzy Kopy.. Ile nam dały emocji... Myślę, że warto podsumować te dwa dni... 
Zgodnie z założeniem pokonaliśmy najciekawszy odcinek rohackiej grani.. Wprawdzie został nam jeszcze Pachoł i Skrzyniarki, ale mam już w głowie gotowca, na piękną trasę.. Kto wie kiedy się uda ją zrealizować, ale w każdym razie jest... Pozostaje tylko (i aż) znaleźć czas.. i można ruszać po przygodę.. A wracając do meritum.. Myślę, że absolutnie nie warto pokonywać najciekawszego odcinka grani (Wołowiec-Banikowska Przełęcz) jednego dnia - warto rozbić sobie to na dwa dni. Będziemy bardziej wypoczęci, a przede wszystkim będzie więcej czasu na fantastyczne widoki.. Warto więc pomyśleć o noclegu w Żarskiej Chacie, która nadaje się na ten cel idealnie, a przy okazji można zahaczyć o niedaleki Baraniec, który jest bardzo dobrym punktem widokowym.. Istotny jest również fakt, że suma wzniesień jest naprawdę spora, także warto wziąć to pod uwagę... Jeśli chodzi o warunki terenowe - nie jest to trasa dla początkujących, ale nie jest to jakaś kompletna masakra :) Na trzy odcinki należy zwrócić uwagę: Rohackiego Konia, Trzy Kopy i odcinek mniej więcej od Banikowskiej Igły do szczytu Banówki. To one stanowią największą trudność i kłopot.. Gdybym miał wskazać najtrudniejsze z nich, postawiłbym na Trzy Kopy, gdzie mówiąc wprost, czuć, naprawdę czuć, że jest się wysoko... Choć Banówka ze swoimi nikłymi zabezpieczeniami także daje popalić. Jeśli ktoś chce zacząć od prostszego terenu, ale koniecznie pragnie być na Rohaczach, może pokusić się o zdobycie Rohacza Płaczliwego - niebieskim Szlak niebieski na Przeł. Smutną, a następnie czerwonym Szlak czerwony na szczyt (wariant dla idących od bufetu) lub wariantem z Doliny Żarskiej - wtedy nie trzeba wracać tą samą drogą, natomiast z Płaczliwego można zejść na Przeł. Żarską lub odwrotnie zejść tak jak my przez Pośredni Groń.. I tyle..
Adamcula...
Już jutro kolejna wycieczka w tatrzańskie rewiry, która była... niesamowita. Po prostu brak mi określenia na to, co działo się następnego dnia.. Ale o tym niedługo na blogu...
O 15.25, a więc po czterdziestu minutach drogi jesteśmy wśród tysiąca innych pojazdów na ogromnym parkingu.. Wyruszyliśmy spod Żarskiej Chaty o 7.40, cała trasa zajęła nam niespełna 8 godzin... Według map, samego marszu miało być około 6,5 h. A więc, doliczając do tego postoje na odpoczynek oraz ruch wahadłowy pod kominkiem na Przedniej Kopie ;) to było całkiem nieźle...
Późnym popołudniem przesiadujemy w Orawskiej Chacie w Zubercu i ustalamy szczegóły na dzień następny.. Bryndzowe haluszki i gulasz segedyński na stole ;) pół litra kofolki, rozłożona mapa... No i gitara gra :)
DO ZOBACZENIA...

KOMENTARZE

4 comments:

  1. Bardzo ciekawy odcinek szlaku z przepięknymi widokami na stawy Rohackie :) Miałam się tam wybrać w zeszłym roku, ale niestety się nie udało - w tym roku już koniecznie :) Bardzo fajnie i szczegółowo opisujesz ten szlak. Dzień Ci się trafił rzeczywiście przepiękny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem szlak jest trudny i absolutnie nie brałabym na niego dziecka - a takie przypadki właśnie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeszłam ten szlak w 2014 bez większych problemów, choć adrenalina czasem była. Zastanawiam się czy na Triglav dam radę...
    Czy w porównaniu do "słowackiej orlej" wejście na Triglav tą trasą, którą wchodziłeś z rodzicami jest trudniejsze, dużo trudniejsze czy porównywalne? Jak to oceniasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Triglav jest minimalnie trudniejszy, bo końcowy odcinek szlaku z Trzaskiej Kocy na Triglavską Skrbinę można uznać za nieco problematyczny (duża ekspozycja, bardzo wąski odcinek - http://www.hribi.net/slika.asp?pot=211428). Sama "słynna grań" jest w aktualnej sytuacji paradoksalnie dość łatwa, trudniejszy jest jeszcze kominek pod Małym Triglavem, przy zejściu do Domu Planika.
      Pułapka pojawia się dopiero przy gorszej pogodzie, bo wtedy Triglav może okazać się bardzo niebezpieczny, nie ma tam momentów które możemy sobie "ominąć" tak jak na Banówce.
      Właśnie ten aspekt wędrówki po Rohaczach, sprawia że postrzegam je bardziej lajtowo ;) Tam przez większość trasy istnieje możliwość uniknięcia trudniejszych odcinków idąc nieco poniżej grzbietu, co w przypadku pogorszenia się pogody lub bariery psychicznej ma niebagatelne znaczenie.
      I mimo, że sam szlak biegnący granią uważam za trudny (szczególnie Trzy Kopy) i bardzo męczący z uwagi na dużą ilość skalnego rumoszu, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że nadal jest on nieco łatwiejszy i bezpieczniejszy :)

      Usuń

Back
to top