CZ. II (POD MĘDRALOWĄ - PRZEŁĘCZ JAŁOWIECKA PÓŁNOCNA - JAŁOWCOWY GARB - PRZEŁĘCZ JAŁOWIECKA POŁUDNIOWA - ŻYWIECKIE ROZSTAJE - MAŁA BABIA GÓRA - PRZEŁĘCZ BRONA - SCHRONISKO PTTK NA MARKOWYCH SZCZAWINACH)
Kilka minut po w pół po drugiej dotarliśmy na rozstaje pod Mędralową, gdzie dołączył szlak koloru zielonego . O tym, gdzie byliśmy i jakie widoki widzieliśmy w części pierwszej, przeczytacie tu -> Lipcowe odwiedziny w gościnnych progach Królowej Beskidów cz. I - Mędralowa, a tymczasem ruszamy w dalszą drogę...
Zaczynamy schodzić nieco podmokłą ścieżką w kierunku południowo-wschodnim przez przerzedzający się las z widokami na wznoszącą się przed nami Babią Górę.
W lipcowym, babiogórskim lesie ;)
Po około dwudziestu minutach schodzenia (oczywiście 50 min pokazywane na mapach compassu to błąd) docieramy poniżej izolinii 1000 metrów, czyli na Przełęcz Jałowiecką Północną (Severne Jalovecke Sedlo - 998 m.n.p.m), nazywaną również Tabakowym Siodłem z uwagi na rolę, którą owa przełęcz pełniła w przeszłości.
Przełęcz Jałowiecka, na którą składają się tak naprawdę dwa siodła - Przeł. Jałowiecka Północna i Przeł. Jałowiecka Południowa, oddzielone od siebie Jałowcowym Garbem (1017 m.n.p.m), to bardzo istotne topograficznie, szerokie i wyraźne obniżenie oddzielające masywy Babiej Góry i Mędralowej. Jej nazwa została nadana w 1913 roku przez Kazimierza Sosnowskiego.
Tak jak wspomniałem, ową przełęcz zwie się do dziś Tabakowym Siodłem. Od dawna bowiem, było to istotne przejście z Zawoi na Orawę. Służyło ono jednak nie tylko przemytowi tytoniu. W okresie Konfederacji Barskiej (lata 1768-1772), przełęcz służyła konfederatom do ucieczki na Węgry, po klęskach doznanych w 1768 i 1769 roku w okolicach Makowa Podhalańskiego i Suchej Beskidzkiej. Również mieszkańcy okolic, udawali się tędy wraz ze swoim bydłem na jarmarki do Namiestowa.
Dziś to bardzo spokojna przełęcz, robiąca wrażenie nieco zapomnianej... I jakie to niezwykłe, że niegdyś tak istotne miejsce na mapie, zostało zupełnie zmarginalizowane...
Przełęcz Jałowiecka, na którą składają się tak naprawdę dwa siodła - Przeł. Jałowiecka Północna i Przeł. Jałowiecka Południowa, oddzielone od siebie Jałowcowym Garbem (1017 m.n.p.m), to bardzo istotne topograficznie, szerokie i wyraźne obniżenie oddzielające masywy Babiej Góry i Mędralowej. Jej nazwa została nadana w 1913 roku przez Kazimierza Sosnowskiego.
Tak jak wspomniałem, ową przełęcz zwie się do dziś Tabakowym Siodłem. Od dawna bowiem, było to istotne przejście z Zawoi na Orawę. Służyło ono jednak nie tylko przemytowi tytoniu. W okresie Konfederacji Barskiej (lata 1768-1772), przełęcz służyła konfederatom do ucieczki na Węgry, po klęskach doznanych w 1768 i 1769 roku w okolicach Makowa Podhalańskiego i Suchej Beskidzkiej. Również mieszkańcy okolic, udawali się tędy wraz ze swoim bydłem na jarmarki do Namiestowa.
Dziś to bardzo spokojna przełęcz, robiąca wrażenie nieco zapomnianej... I jakie to niezwykłe, że niegdyś tak istotne miejsce na mapie, zostało zupełnie zmarginalizowane...
Co ciekawe, PTTK czy też BgPN, ktokolwiek kto stawiał tabliczki, określił bardzo ciekawą wysokość przełęczy :) 1117 m.n.p.m??? :D
Czasy przejściowe z Przełęczy Jałowieckiej Północnej:
- czerwony - do Żywieckich Rozstajów 0:30, w drugą stronę 0:20, na Markowe Szczawiny 1:30, w drugą stronę 1:20
- czerwony - na Mędralową Zachodnią 1:20, w drugą stronę 1:15, do Schroniska PTTK na Hali Miziowej 6:10, w drugą stronę 6:05
- zielony - na Przełęcz Brona 2:30, w drugą stronę 1:55
- zielony - do Rozstajów pod Mędralową 0:50, w dół 0:40, na Przełęcz Klekociny 1:50, w drugą stronę 2:00
- czarny - do Zawoi-Czatoży 0:45, w drugą stronę 1:00
- żółty - do Orawskiej Półgóry (Oravska Polhora) 2:30, w drugą stronę 2:55
Czasy przejściowe z Przełęczy Jałowieckiej Północnej:
- czerwony - do Żywieckich Rozstajów 0:30, w drugą stronę 0:20, na Markowe Szczawiny 1:30, w drugą stronę 1:20
- czerwony - na Mędralową Zachodnią 1:20, w drugą stronę 1:15, do Schroniska PTTK na Hali Miziowej 6:10, w drugą stronę 6:05
- zielony - na Przełęcz Brona 2:30, w drugą stronę 1:55
- zielony - do Rozstajów pod Mędralową 0:50, w dół 0:40, na Przełęcz Klekociny 1:50, w drugą stronę 2:00
- czarny - do Zawoi-Czatoży 0:45, w drugą stronę 1:00
- żółty - do Orawskiej Półgóry (Oravska Polhora) 2:30, w drugą stronę 2:55
I jeszcze widoczek na Małą Babią z Północnej Jałowieckiej Przełęczy.. Babia Góra zasłonięta przez chmury ;)
Ruszamy dalej, w kierunku Jałowieckiego Garbu... Wkrótce trafiamy na rozległe tereny po wyrębie i widzimy jak na dłoni Pasmo Polic...
Jest też rewelacyjny widok na północne zerwy masywu Babiej Góry... Robi wrażenie :)
W takim miejscu trudno się nie zapatrzyć :)
Przechodzimy Jałowiecki Garb (1017 m.n.p.m) następnie Południową Przełęcz Jałowiecką (993 m.n.p.m), gdzie nawiasem mówiąc przekraczamy granicę Babiogórskiego Parku Narodowego, i od tego miejsca zaczynamy strome, ciągłe podejście na Małą Babią Górę (1517 m.n.p.m). Ale wcześniej trafiamy na tzw. Żywieckie Rozstaje (ok. 1080 m.n.p.m), gdzie żegnamy szlak czerwony, trawersujący Małą Babią Górę i podążający wprost na Markowe Szczawiny. Mogliśmy wycieczkę skrócić, ale rzecz jasna, nie chcieliśmy.
Stąd na Markowe Szczawiny szlakiem czerwonym wg map 1:00, podobnie w drugą stronę, zielonym na Przełęcz Brona, przez Małą Babią 2:00, w drugą stronę 1:35..
Stąd na Markowe Szczawiny szlakiem czerwonym wg map 1:00, podobnie w drugą stronę, zielonym na Przełęcz Brona, przez Małą Babią 2:00, w drugą stronę 1:35..
Z rozstajów startujemy już stromo do góry podążając cały czas wzdłuż granicznych słupków..
Owe słupki są jednak bardzo interesujące, mają bowiem wyrytą datę "1920", bynajmniej nie symbolizującą Cud nad Wisłą ;) ale pakt zawarty między Polską a Czechosłowacją dotyczącą praw do Orawy...
Owe słupki są jednak bardzo interesujące, mają bowiem wyrytą datę "1920", bynajmniej nie symbolizującą Cud nad Wisłą ;) ale pakt zawarty między Polską a Czechosłowacją dotyczącą praw do Orawy...
Podejście jest strome, miejscami nawet bardzo, ale oryginalne i dzikie. Wkoło rośnie wiele paproci, przeplatanych z krzakami borówek i mnogo występującymi rdestami...
A ponad świerkami, spogląda na nas Pilsko...
Wraz z nabieraniem wysokości widoki stają się coraz szersze, choć dzisiejsza widoczność jest typowo lipcowa. Ledwo dostrzegamy Skrzyczne i Baranią Górę...
Ciąg dalszy :D
Wracając do podejścia.. Jest ono żmudne.. To określenie najlepiej obrazuje całą jego istotę...
W końcu, kwadrans po trzeciej, docieramy na wypłaszczenie szczytowe będące najniższym z wierzchołków Małej Babiej Góry (1416 m.n.p.m).. To tu właśnie znajdują się Świstowe Skałki, zwane również Cylowymi, będące niewielkimi wychodniami zbudowanymi z piaskowca..
Chwila przerwy, please :D
Chwila przerwy, please :D
A na naszej drodze taki o to kolorowy przyjaciel :) Rusałka admirał :)
A przed nami, bliziutko już, szczyt Małej Babiej Góry.. Proszę, jaki Oski zadowolony ;)
Schodzimy na niewielką przełęcz, zwaną Złotym Siodłem (1407 m.n.p.m)...
Teraz już tylko końcówka, finisz :) Kocham ten moment w górach, gdy czuję że jestem już blisko celu, że zaraz go osiągnę...
Zachodni wierzchołek Małej Babiej Góry, a dalej pasma Mędralowej, Łoska, Pewelskie i na horyzoncie Beskid Mały :)
Końcowe metry podejścia na szczyt Małej Babiej Góry wśród zanikającego lasu i dojrzewających borówek...
Widoczność jak na zawołanie też się poprawiła... Beskid Śląski stał się zrazu lepiej widoczny...
A tu Pasmo Jałowieckie. No i w głębi ciąg dalszy Beskidu Małego ;)
O 15:35 zdobywamy Małą Babią Górę i pierwsze co, to patrzymy w kierunku wschodnim ku potężnemu masywowi Babiej Góry. Uważam, że właśnie stąd, nie z Sokolicy, czy innych miejsc, Królowa Beskidów prezentuje się najdostojniej. Po prostu, wzbudza zarówno respekt jak i zachwyt nad swą królewską sylwetką...
Cyl Hali Śmietanowej (1298 m.n.p.m), Polica (1369 m.n.p.m) i Czyrniec (1328 m.n.p.m) widziane z Małej Babiej...
A to już Zawoja leżąca około 800-900 metrów poniżej nas.. Nad nią widoczne pasmo Kiczory (905 m.n.p.m) i Wełczonia (879 m.n.p.m)...
Orawskie łąki w dole i Magura Orawska na horyzoncie...
Jezioro Orawskie i niewidoczne dziś Tatry :(
Jeszcze dorzucam Worek Raczański, czyli Rycerzowe i Wielką Raczę :)
Panorama ku północy.. W oddali Leskowiec (922 m.n.p.m)...
Niewielkie wychodnie o ciekawych kształtach...
Na Małej Babiej nie ma polskich szlakowskazów, są jedynie słowackie, bowiem tu właśnie dociera szlak koloru czerwonego ze Słonej Wody (Chata Slana Voda) czas przejścia: w dół 2:35, w górę 4:05
Siadamy oczywiście aby się posilić z widokiem na Diablak... Tak, tam jutro będziemy :)
Mała Babia Góra, zwana też Cylem (Mala Babia Hora - 1517 m.n.p.m) - to trójwierzchołkowy szczyt oddzielony od Babiej Góry Przełęczą Brona (1408 m.n.p.m). Jej najwyższy wierzchołek liczący 1517 m.n.p.m, znajduje się obok Babiej i Pilska, w trójce najwyższych szczytów Beskidów Zachodnich. Tak, to tyle z naj :D
Mała Babia, podobnie jak i jej większa siostra jest znakomitym punktem widokowym i pozwala oglądać większość pasm beskidzkich, a także standardowo góry północnej Słowacji wraz z Tatrami, tym razem nieobecnymi, włącznie :)
"Góry to życie, życie to góry"
Są i dzwonki :)
Posileni trzaskamy sobie na pożegnanie fotę na szczycie Małej Babiej i zmykamy w dół na obiadek w schronisku :>
Pomalutku pozostawiamy Małą Babią i schodzimy na Przełęcz Brona...
Zbocza Babiej i w oddali ośrodek narciarski na Mosornym Groniu...
Schodzę jako ostatni, zatrzymując się często by spojrzeć na Babią... Matka Niepogody, nad którą i teraz zbierały się ciemne chmury...
Cyl, czyli Mała Babia Góra z Przełęczy Brona...
Na Bronie ludzi automatycznie przybywa ;d To prawdopodobnie jeden z najbardziej zatłoczonych punktów w masywie Babiej, no może poza Diablakiem i Markowymi Szczawinami ;D
Stąd czerwonym szlakiem na Diablak, przez Kościółki i Lodową Przełęcz 1:00, w dół 0:45, na Krowiarki 2:35, w drugą stronę 3:05, na Markowe Szczawiny 0:30, w górę 0:40, zielonym na Mała Babią (wg znaków na szlakowskazie) 0:30, w dół hmm... 0:20? :D
Stąd czerwonym szlakiem na Diablak, przez Kościółki i Lodową Przełęcz 1:00, w dół 0:45, na Krowiarki 2:35, w drugą stronę 3:05, na Markowe Szczawiny 0:30, w górę 0:40, zielonym na Mała Babią (wg znaków na szlakowskazie) 0:30, w dół hmm... 0:20? :D
Kopuła Babiej z Przełęczy Brona...
O 16:30 rozpoczynamy końcowe zejście szlakiem czerwonym do schroniska... Schodkami, w otoczeniu krzaków jarzębiny, szybko schodzimy :D
I zgodnie z oczekiwaniami jesteśmy przed piątą, o 16:50 po niecałych 7 godzinach drogi, w Schronisku PTTK na Markowych Szczawinach, gdzie dzisiaj nocujemy :)
W schronisku dostajemy zgrabną szóstkę, rozpakowujemy się i idziemy na obiadek połączony z piwkiem, przy którym podsumowujemy dzisiejszy dzień. Wieczorem, gdy słońce się już chowa postanawiamy wyjść na zewnątrz i siąść na ławkach przed schroniskiem, trochę podumać...
Przy okazji trochę historii o tym nad wyraz ciekawym obiekcie...
Schronisko PTTK im. Hugona Zapałowicza na Markowych Szczawinach, leży w sercu Babiogórskiego Parku Narodowego na wysokości 1180 m.n.p.m na północnym zboczu Babiej Góry. Jest jednym z najstarszych w Polsce i najstarszym w Beskidach, gdyż jego początki sięgają 1906 roku, kiedy to z inicjatywy miłośnika Babiej Góry, Hugona Zapałowicza, wybudowano obiekt posiadający niewielką kuchnię i jadalnie oraz dwie sypialnie. Stopniowo było ono rozbudowywane i ulepszane aż do stanu, który swoją formą przetrwał kilka dekad, aż do momentu gdy został wyburzony w 2006 roku. Schronisko, co trzeba uczciwie przyznać, w przeciwieństwie do wielu znanych nam, miało dużo szczęścia. Trafiało na odpowiednich właścicieli (jednym z nich był Władysław Midowicz) a także przetrwało wojenną pożogę bez większego uszczerbku, choć i je Niemcy chcieli spalić, obawiając się że stacjonują tu partyzanci...
Schronisko PTTK im. Hugona Zapałowicza na Markowych Szczawinach, leży w sercu Babiogórskiego Parku Narodowego na wysokości 1180 m.n.p.m na północnym zboczu Babiej Góry. Jest jednym z najstarszych w Polsce i najstarszym w Beskidach, gdyż jego początki sięgają 1906 roku, kiedy to z inicjatywy miłośnika Babiej Góry, Hugona Zapałowicza, wybudowano obiekt posiadający niewielką kuchnię i jadalnie oraz dwie sypialnie. Stopniowo było ono rozbudowywane i ulepszane aż do stanu, który swoją formą przetrwał kilka dekad, aż do momentu gdy został wyburzony w 2006 roku. Schronisko, co trzeba uczciwie przyznać, w przeciwieństwie do wielu znanych nam, miało dużo szczęścia. Trafiało na odpowiednich właścicieli (jednym z nich był Władysław Midowicz) a także przetrwało wojenną pożogę bez większego uszczerbku, choć i je Niemcy chcieli spalić, obawiając się że stacjonują tu partyzanci...
Zdjęcie ze strony npm.pl
W 2006 roku stare schronisko doczekało się wyburzenia, co wywołało spore protesty i sprzeciwy, zwłaszcza gdy przedstawiono projekt nowego schroniska, zaprojektowanego w zupełnie innym stylu. Dzisiejsze schronisko zostało otwarte po trzech latach budowy w 2009 roku i posiada 72 miejsca noclegowe w pokojach: 2-, 3-, 4-, 6-, 8-, 12- i 15 osobowych.
I teraz jeszcze od siebie dodam dwa zdania :) Często spotykam się z opiniami że to kiepskie schronisko, że niepotrzebnie je przebudowywano, a ponad wszystko że nie ma tu już atmosfery...
I powiem tak, jeśli mam być szczery, to dla mnie Schronisko na Markowych Szczawinach ma lepszą atmosferę od Samotni czy wielu innych schronisk. I bynajmniej nie chodzi tu o położenie, czy wygląd, bo oczywiście że pod tym względem nie jest to zaleta tego obiektu. Ale dla mnie największą rolę odgrywają ludzie, bo to oni tworzą w największym stopniu atmosferę. A tak się składa, że ilekroć jestem na Markowych Szczawinach, zawsze pobyt tu wspominam bardzo dobrze. I nawet mogę powiedzieć, że to najlepsze schronisko pod względem price for performance. Zalety? Bardzo dobra kuchnia, niedroga jak na tak popularne miejsce, z szerokim wyborem potraw, tanie noclegi (za szóstkę bez legitymacji 35 zł), wygodne jak na schronisko górskie pokoje, czyste i co bardzo ważne, z otwartą całą noc, kuchnią turystyczną z syfonem (nie trzeba czekać aż się wrzątek zagotuje, po prostu podchodzisz i nalewasz do miski czy kubka). Słyszałem, a nawet byłem świadkiem jak ludzie skarżyli się na niemiłą obsługę, która krzyczy.. I wcale się nie dziwię, bo jest wyraźnie napisane, żeby przebierać buty i chodzić w papciach na piętro, co oczywiście dużo ludzi, przepraszam, ale ma w nosie... Wady? Dla mnie tylko, to że nie leży na jakiejś hali, coby można było sobie na tarasiku z widoczkiem popatrzyć przed siebie :D Ale to trudno nazwać wadą ;) Ewentualnie to, że zdarza się dłużej czekać na posiłek...
Ja w każdym razie bardzo je lubię i staram się je często odwiedzać. Nie dziwi mnie więc wysokie, czwarte miejsce w rankingu NPM schronisk górskich...
I teraz jeszcze od siebie dodam dwa zdania :) Często spotykam się z opiniami że to kiepskie schronisko, że niepotrzebnie je przebudowywano, a ponad wszystko że nie ma tu już atmosfery...
I powiem tak, jeśli mam być szczery, to dla mnie Schronisko na Markowych Szczawinach ma lepszą atmosferę od Samotni czy wielu innych schronisk. I bynajmniej nie chodzi tu o położenie, czy wygląd, bo oczywiście że pod tym względem nie jest to zaleta tego obiektu. Ale dla mnie największą rolę odgrywają ludzie, bo to oni tworzą w największym stopniu atmosferę. A tak się składa, że ilekroć jestem na Markowych Szczawinach, zawsze pobyt tu wspominam bardzo dobrze. I nawet mogę powiedzieć, że to najlepsze schronisko pod względem price for performance. Zalety? Bardzo dobra kuchnia, niedroga jak na tak popularne miejsce, z szerokim wyborem potraw, tanie noclegi (za szóstkę bez legitymacji 35 zł), wygodne jak na schronisko górskie pokoje, czyste i co bardzo ważne, z otwartą całą noc, kuchnią turystyczną z syfonem (nie trzeba czekać aż się wrzątek zagotuje, po prostu podchodzisz i nalewasz do miski czy kubka). Słyszałem, a nawet byłem świadkiem jak ludzie skarżyli się na niemiłą obsługę, która krzyczy.. I wcale się nie dziwię, bo jest wyraźnie napisane, żeby przebierać buty i chodzić w papciach na piętro, co oczywiście dużo ludzi, przepraszam, ale ma w nosie... Wady? Dla mnie tylko, to że nie leży na jakiejś hali, coby można było sobie na tarasiku z widoczkiem popatrzyć przed siebie :D Ale to trudno nazwać wadą ;) Ewentualnie to, że zdarza się dłużej czekać na posiłek...
Ja w każdym razie bardzo je lubię i staram się je często odwiedzać. Nie dziwi mnie więc wysokie, czwarte miejsce w rankingu NPM schronisk górskich...
Postanowiliśmy też, skoro się nadarzyła okazja, wejść do Muzeum Turystyki Górskiej, gdzie można zgłębić temat babiogórskiej turystyki. Aby tam wejść, należy udać się do recepcji schroniska po kluczyk, który po zostawieniu dowodu tożsamości, się otrzymuje.
W środku, przeczytamy dokładnie o historii schroniska i turystyki, propagowanej przez Midowicza, zobaczymy pamiątki związane z tym miejscem, poczytamy o Świętym Janie Pawle II, który jeszcze jako kardynał odwiedził to miejsce...
Oświadczenie Władysława Midowicza...
Jeszcze wojskowe pamiątki ;)
Robię jeszcze parę fotek, zamykam budynek i wraz z resztą wracam do pokoju. Nie siedzimy jednak do późna :D Szybko się kładziemy, a to dlatego że jutro czeka nas długi i co się okaże, bardzo piękny dzień :)) I na relację z niego już dziś Was zapraszam, a tymczasem
DO ZOBACZENIA
DO ZOBACZENIA
Beautiful!!! :)
OdpowiedzUsuńfajnie zobaczyć dużą Babią z małej. Zazwyczaj jest odwrotnie:)
OdpowiedzUsuńOjej, ale się tu zrobiło ładnie na blogu! Super :) Wycieczka też jak widzę fajna, aż mi się trochę zatęskniło do zieleni i lata... Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńŁadnie, byłem na Małej Babiej Górze teraz w sobotę. I miałem przyjemność widzieć Tatry i całą okolicę :-)
OdpowiedzUsuńA co do schroniska się zgodzę, wg mnie było fajne. Mają kuchnię turysty z czajnikiem, obok jest suszarnia. Jest ciepło. Dla mnie spełniają wymogi dobrego schroniska :-) Co prawda tam nie spałem, ale wywarli pozytywne wrażenie na mnie.