Trzeci dzień zaczął się nadzwyczaj ciężko. Poprzedniego wieczora przyjemnie zakończyliśmy paskudny dzień, a kolejna pobudka o piątej spowodowała, że wyglądaliśmy i odzywaliśmy się do siebie jak zombie z niskobudżetowego horroru.
Zanim się spakowaliśmy i zjedliśmy cokolwiek, aby móc się wtoczyć na Chleb, zaczęło już poważnie świtać, co sprawiło że podczas wędrówki się rozdzieliliśmy. Moś był w najlepszej kondycji i na szczyt niemal wbiegł, ja natomiast odczuwając niewyspanie, czułem jak mnie plecak wgniata do ziemi, utrudniając kroki. Cudem jednak dotarłem na szczyt niemal w momencie gdy na horyzoncie pojawiło się słońce, Krystian dogonił nas po kolejnych kilku minutach.
Niżne Tatry. Ostatnie chwile przed pojawieniem się tarczy słonecznej.
A to już widok bardziej na południe i zoom w kierunku Wielkiej Fatry. Na pierwszym planie ramię turczańskie z najwyższym Klakiem (sł. Kl'ak - 1394 m.n.p.m.), za nim we mgle pogrążona jest Lubochniańska Dolina, będąca najdłuższą doliną Wielkiej Fatry i zarazem całej Słowacji. Kolejny plan to wyższe, ramię liptowskie. Z mgły wystają tam Smrekowica (sł. Smrekovica - 1530 m.n.p.m.) i charakterystyczny, stożkowaty Rakitów (sł. Rakytov - 1567 m.n.p.m.). Jeszcze dalej rozciąga się pasmo Wielkiej Chochuli (sł. Velka Chochula - 1752 m.n.p.m.) i Praszywej (sł. Prasiva - 1651 m.n.p.m.) w Niżnych Tatrach.
Schowany w chmurach przez cały wczorajszy dzień, Wielki Krywań i jego mniejszy brat - Mały Krywań. Po lewej, w oddali widoczna jest Wielka Łąka (sł. Velka Luka - 1476 m.n.p.m.) - najwyższy szczyt wspomnianej w poprzedniej części, Luczańskiej Fatry.
Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali jednego...
W końcu pokazało się i słońce, które zajaśniało nad grzbietem Niżnych Tatr w okolicach Chabeńca (sł. Chabenec - 1955 m.n.p.m.).
Tatry, wierzchołek Wielkiego Chocza wystający z morza chmur (btw, jakie warunki do fotografowania mieli ludzie oglądający wschód tego dnia z Chocza) i Niżne Tatry.
Ponieważ Tatry w porannym słońcu prezentowały się świetnie, to zmieniłem obiektyw i korzystając z jego udogodnień mogłem lepiej przyjrzeć się poszarpanym graniom 😊 Poznajecie Giewont? 😉
Słońce pięło się coraz wyżej, kolorując swymi promieniami chmury unoszące się nad zachodnią częścią Liptowa, południową częścią Orawy i wschodnią częścią Turca.
Wschodnia część grani Małej Fatry. Na pierwszym planie Hromove (1636 m.n.p.m.), następnie południkowo rozciągnięty grzbiet Ścian (sł. Steny), ciągnący się aż po mało wybitne zakończenie grzbietu, czyli Południowy Groń. Ponad obniżeniem między Północnym Szczytem Ścian (sł. Severny Vrchol Sten), a Hromovem wystaje Wielki Rozsutec. Za nim na ostatnim planie można dostrzec szczyty Pilska i Babiej Góry w Beskidzie Żywieckim.
Przy okazji mam dla Was taką radę - jeśli przyjdzie Wam kiedyś dokonywać wyboru między Wielkim Krywaniem, a Chlebem jako lepszego miejsca do obserwacji wschodu słońca - polecam właśnie Chleb. Pomimo tego, że jego wierzchołek wznosi się 80 metrów niżej, to widok, który zapewnia jest moim zdaniem bardziej interesujący. Zwłaszcza ciekawie prezentują się Tatry, które tworzą "wyspę" wyrastającą z rozległego morza chmur.
Sąsiedni Wielki Krywań (1709 m.n.p.m.). Jest on jedynym szczytem przekraczającym granicę 1700 m.n.p.m. w Małej Fatrze - na terenie Słowacji, tą samą granicę przekraczają jeszcze: Babia Góra, szczyty Niżnych Tatr, no i rzecz jasna Tatr.
Tak wstawał dzień...
Ponieważ poranek był bardzo malowniczy, to moment wyruszenia w dalszą drogę, odkładaliśmy maksymalnie jak to było tylko możliwe...
...Zwłaszcza, że mgły wciąż się nie podnosiły i widowisko cały czas trwało.
Ploska, Borisov i najwyższa część Wielkiej Fatry z Ostredokiem i Kriżną.
Tęsknię za tymi górami 😉
Tęsknię za tymi górami 😉
Gdy słońce wspięło się już wysoko ponad horyzont, uznaliśmy że czas się ewakuować. Z uwagi na niepewne prognozy, zaplanowaliśmy spacer bocznym grzbietem, który ciągnie się od Koniarek (1535 m.n.p.m.) poprzez Kraviarske (1381 m.n.p.m.), Zitne (1265 m.n.p.m.), Baraniarky (1270 m.n.p.m.) aż po wznoszące się nad Terchovą, Sokolie (1171 m.n.p.m.). Aby do owego grzbietu dotrzeć, cofnęliśmy się wpierw na najsłynniejszą przełęcz krywańskiej części Małej Fatry, czyli na Snilovske Sedlo (1524 m.n.p.m.) rozdzielające szczyty Wielkiego Krywania i Chlebu, a następnie niebieskim szlakiem przeszliśmy obok górnej stacji kolejki z Vratnej by skierować się trawersem w kierunku Chrapaków. Szlak ten w zimie (ale tej prawdziwej, ze śniegiem 😝) jest zamknięty z uwagi na przebieg w terenie silnie narażonym na lawiny.
Początek drogi. Po tej stronie grzbietu zimno i nieprzyjemnie, bo słońce rzadko tu zagląda 😉
Przez dłuższą chwilę mogliśmy obserwować kolejny fragment głównej grani Małej Fatry, który wczoraj przedreptaliśmy w kompletnej mgle.
Choć poruszaliśmy się wyraźnie powyżej górnej granicy lasu, to muszę przyznać, iż niebieski szlak był monotonny - trudno mi go Wam polecić. Jedynym efektowniejszym momentem było przejście przez głęboki żleb opadający ze szczytu Piekielnika.
Mrocznie...
... Ale nie nad Kraviarskim ;)
W międzyczasie pogoda zaczęła wracać do stanu z dnia poprzedniego 😂 W ciągu godziny, najwyższe szczyty Małej Fatry znów znalazły się w chmurach.
No, ale tym razem przechytrzyliśmy pogodę 😁 Nad naszym grzbiecikiem sytuacja miała się całkiem dobrze i mieliśmy nadzieję, że tak pozostanie 😊
No, ale tym razem przechytrzyliśmy pogodę 😁 Nad naszym grzbiecikiem sytuacja miała się całkiem dobrze i mieliśmy nadzieję, że tak pozostanie 😊
Po napełnieniu butelek ze źródła (koło rozstajów na Chrapakach znajduje się źródło - wystarczy przejść zółtym szlakiem ok. 100 metrów w kierunku Sedla na Koni, aby móc zaspokoić pragnienie), zaczęliśmy schodzić w kierunku głęboko wciętego Sedla za Kraviarskym. Można tam dotrzeć również zielonym szlakiem ze Starej Doliny.
Podejście na wierzchołek okazało się być stosunkowo łagodne i po kilkunastu minutach znaleźliśmy się u góry... Byłem tu z ojcem przy okazji swojej pierwszej wizyty w Małej Fatrze i o ile dobrze pamiętam, pogoda wtedy nie zachwycała. Tym razem miałem więc powtórkę z rozrywki 😅
Krajobraz który zastaliśmy...
Kraviarske, choć niskie, bo liczące zaledwie 1361 m.n.p.m., robią wrażenie. Wystarczy tylko rzut oka do sąsiedniej doliny, by przekonać się o tym że czasem warto zwracać uwagę na coś takiego jak "wysokości względne" i nie sugerować się z pozoru mało imponującymi liczbami.
Dno Wielkiej Branicy leży bowiem 700 metrów niżej!
Dno Wielkiej Branicy leży bowiem 700 metrów niżej!
Dalszy przebieg naszej trasy.
Gdy zaczęliśmy schodzić ze szczytu, nad główną granią zaczęło się trochę przejaśniać. Dobry prognostyk 😉 ?
Przełęcz między Kraviarskim, a Zitnem. W dali Baraniarki.
Zitne (1265 m.n.p.m.) to najmniej interesujący ze wszystkich czterech wzniesień położonych w północnej grani Koniarek. Jedynym czynnikiem, który wywołał wśród nas zwolnienie tempa, była tabliczka z nazwą szczytu, którą obdarzyliśmy beznamiętnym spojrzeniem.
Za kolejną przełęczą natrafiliśmy na drewnianą "stupacke", czyli niewielką kładkę zabezpieczoną fragmentem łańcucha.
Widoki z podejścia.
Momentami jest naprawdę przepaściście 😎 Ale lubię takie klimaty, niepozorne górki czasem są bardzo atrakcyjne.
Droga grzbietem Baraniarek. Na drugim planie przedreptane już Zitne i Kraviarske, we mgle za to główna grań Małej Fatry.
Zrobiłem parę kroków po wąskiej ścieżce i wyłonił się przede mną główny wierzchołek Baraniarek na którym odpoczywała stosunkowo liczna grupka turystów. Wierzchołek oświetlało grudniowe słońce, był to więc naprawdę dobry pomysł by przejść się tą mniej popularną granią, zamiast kolejny dzień, błądzić w chmurach.
No to jeszcze raz widok "za siebie" 😊
Atutem Baraniarek okazał się być również szeroki widok na dolinę Varinki i łagodne wzgórza niedalekich Beskidów Kisuckich.
Ponieważ jednak główny wierzchołek był "zajęty" przez innych turystów i nie za bardzo było gdzie usiąść, to nasza wizyta na Baraniarkach nie trwała zbyt długo. Trochę niezadowoleni, chcąc nie chcąc, zaczęliśmy schodzić, ale humory nam się szybko poprawiły, bo rozmokłe, północne zbocze było bardzo strome i przyprawiało o emocje przy schodzeniu. Wygłupiając się, dotarliśmy na Przełęcz Przysłop, z zaskoczeniem stwierdzając, że pogoda nagle się poprawiła. Proszę, jak pięknie się Rozsutce prezentowały!
Chwilę podyskutowaliśmy czy idziemy jeszcze na Sokolie, ale ponieważ Krystian nie czuł się najlepiej, to zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i zaczęliśmy schodzić do Starego Dworu.
Po drodze otworzyły się nam szerokie widoki😉
Po drodze otworzyły się nam szerokie widoki😉
Tu jeszcze szersze 😃
Nie bez kozery pokazuję Wam tą część Fatry - w kolejnej relacji wybierzemy się właśnie tam 😉
Nie bez kozery pokazuję Wam tą część Fatry - w kolejnej relacji wybierzemy się właśnie tam 😉
Zbliżenie na szczyt Gronia, gdzie znajduje się Chata na Groniu i wznoszący się nad nim Południowy Groń (sł. Poludnovy Grun). Nieco bardziej po prawej Ściany (sł. Steny - 1535 i 1572 m.n.p.m.), a z lewej Stoh (1607 m.n.p.m.).
Raz jeszcze Rozsutce.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego przy poprawiającej pogodzie zrezygnowaliśmy z oglądania zachodu słońca w terenie, ale odpowiedź jest prosta - musieliśmy podskoczyć do sklepu w Terchowej po parę rzeczy 😉 Na szczęście udało nam się zdążyć na ostatni autobus do Stefanowej i na wieczór pozostało nam tylko dojść do Chaty na Groniu, gdzie mieliśmy zamiar spędzić ostatnią noc podczas tego wyjazdu. (Jak się okazało następnego dnia, to nie była ostatnia noc na słowackiej ziemi 😅)
Ale o szalonym, następnym dniu, opowiem Wam w trzeciej relacji z Małej Fatry.
DO ZOBACZENIA 😊
DO ZOBACZENIA 😊
jakoś nie przyszło mi do głowy, że można zejść tym bocznym grzbietem ;-) Zdjecia super!
OdpowiedzUsuńNiepozorny, ale atrakcyjny :)
UsuńBędzie na następny raz :)
ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuń