Czasem zdarza się, że w górach to i owo nie idzie zgodnie z planem. Trzeba wtedy poważnie zastanowić się czy nie warto odpuścić. Oczywiście nie zawsze warto odpuszczać, ale decydując się na ryzyko trzeba czuć zaufanie do siebie i innych, a wreszcie i znać wartość ewentualnych konsekwencji złych decyzji.
Tamtej zimy decyzja może została podjęta zbyt pochopnie, ale jakby niespecjalnie było i o co walczyć.
Wychodziliśmy z autokaru na przełęczy Czertowica z zamiarem odbycia trzydniowej wędrówki po zachodniej części kralowoholskich Tatr. Okoliczności (głównie morale i zmęczenie po pracy dnia poprzedniego) sprawiły, że zamiast realizacji wcześniej zamierzonego celu, zdecydowaliśmy się dzień wcześniej wrócić do Polski, wdrapując się jedynie na Benuszkę (Beňuška; 1542 m n.p.m.), będącą najbardziej wysuniętym na zachód masywem górskim tej części Niżnych Tatr.
Wyjazd sam w sobie wniósł, jak każdy zresztą, swoją wartość dodaną, zaliczyliśmy bowiem nie tylko odwiedziny na wspomnianej Benuszce, ale także wizytę w naprawdę świetnej "lisiej" utulni (Útulňa Líška), dlatego szkoda było mi go zupełnie na blogu pomijać. Z racji jednak jego ograniczonej długości i dosyć marnych widoków postanowiłem umieścić go w kategorii "Pocztówka z...", w której do tej pory dzieliłem się zapowiedziami...
Nie przedłużając - zapraszam do krótkiej galerii z tamtego wyjazdu:
0 comments:
Prześlij komentarz