Czym dla górołaza różni się czerwcówka od majówki? Ano tym, że pierwsza z nich słabo nadaje się na włóczęgę po wyższych górach. Z reguły bywa tak, że zalega w nich wtedy śnieg, a poranki i wieczory bywają rześkie, zatem w bagażu muszą znaleźć się rzeczy na zmienne warunki pogodowe. Czerwcówka, choć ruchoma ze względu na Boże Ciało, jest zdecydowanie bardziej łaskawa, a temperatury na tyle wysokie, że bardziej należy się martwić czy upały nie odbiorą nam przyjemności z wędrówki aniżeli chłodnymi wieczorami. Zatem majówka tak, ale raczej w niższych górach, zaś niedosyt spacerów wysoko położonymi halami, o turniach nie wspominając, można sobie odbić miesiąc później.
Gdy nastał kolejny rok i jęła zbliżać się czerwcówka tradycyjnie włączyłem portal hiking.sk i zafrasowany spojrzałem na mapę, uświadamiając sobie, że w łatwo dostępnej północnej Słowacji, która lepiej nadaje się na czterodniowe wypady aniżeli jakakolwiek inna, ostało się mało miejsc zapewniających wystarczającą dawkę atrakcji. Wiedziałem, że i tym razem pojadę sam, trasę zatem mogłem dobrać wyłącznie pod siebie i w sumie dość szybko postanowiłem połączyć ze sobą kilka szlaków znajdujących się na mojej małej liście "to do". Zacząć miałem od małofatrzańskiej Osnicy i w ten o to sposób miałem zawędrować na start swojej marszruty w dolinie Vratnej.
Nim jednak dotarłem do "małej ojczyzny" Janosika, czekała mnie dłuższa niż zwykle podróż, którą zawdzięczałem delikatnemu rozkomunikowaniu mojego pociągu IC Moravia w Bohuminie z pociągiem do Żyliny. W efekcie czego mimo wczesnej pobudki w Żylinie byłem dopiero po godzinie 9, a do kompletu czekała mnie jeszcze przejażdżka autobusem. A w zasadzie dwie, bo by dotrzeć do węzła szlaków w Stefanowej, musiałem się raz jeszcze przesiąść w centrum Terchowej.
Nieco wymięty opuściłem jednak w końcu autokar na parkovisku u stóp Wielkiego Rozsutca. Powitała mnie tu całkiem spora gromadka samochodów, która uświadomiła, że pora nie jest zbyt wczesna i mówiąc krótko - trzeba ruszać do boju!!😉

Popatrzyłem chwilę na znajomą piramidę i skierowałem się w stronę pensjonatu. Dzień zaczął się dla mnie dosyć wcześnie, dlatego szybko zaczęła się we mnie odzywać chęć wskoczenia pod kołderkę. Nie chciałem walczyć sam ze sobą, świadom wyzwań czających się w trakcie kolejnych dni, więc koło siódmej byłem już z powrotem na miejscu, z zamiarem porządnego wyspania się...
Dzięki za dziś i do zobaczenia w kolejnej relacji...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOsnica to piękna góra, na uboczu popularnych szlaków Małej Fatry. Przez to mało odwiedzana, ale niesłusznie, bo widoki z niej są piękne. Polecam też na wschód słońca.
OdpowiedzUsuń