Pasmo górskie: Alpy Algawskie
Biberkopf, szczyt zamykający listę dziesięciu najwyższych szczytów Alp Algawskich, a przy okazji najbardziej na południe wysunięty szczyt Niemiec, to prawdziwy dominator w okolicznym krajobrazie. Cieszy się przy tym opinią doskonałego punktu widokowego.
Wejście na Biberkopf możliwe jest na dwa sposoby: szlakiem wiodącym z osady Lechleiten leżącej po tyrolskiej stronie, bądź spod schroniska Rappenseehütte znajdującego się po stronie bawarskiej. W niniejszej relacji połączymy obie te opcje.
Trudności - znaczne. Technicznie łatwiejsze jest podejście od strony północnej, chociaż odcinek końcowy na wierzchołek (skalny komin) jest wspólne dla obu. Przy podejściu od strony południowej, z Lechleiten, spacer "koniem skalnym" w towarzystwie ekspozycji.
Niniejszy post jest kontynuacją zapisu wycieczki, która rozpoczęła się wizytą o wschodzie słońca na Fiderescharte. Wydarzenia z pierwszej części dnia opisałem TUTAJ.
🚩Lechleiten (1589 m n.p.m.) 12:00
Do Lechleiten doczołgaliśmy się z jęzorami wywieszonymi na ustach, licząc że gdzieś wśród zabudowań dorwiemy otwarty bar i w ramach zasłużonej przerwy zasiądziemy na ławeczce z zimnym radlerkiem. Po analizie mapy obiecująco prezentował się zwłaszcza "Holzgauer Haus", który jednak jak się na miejscu okazało, w trakcie naszej wizyty był w remoncie, zatem pocałowaliśmy jedynie kłódkę.
Smutny fakt przyjęliśmy zgodnie w milczeniu, choć w głębi duszy wiedziałem, że rozczarowanie wśród towarzyszy jest bardzo duże. Ale jak tu nie być rozczarowanym, skoro był środek ponad 30-stopniowego upału, a my objuczeni byliśmy wypakowanymi 50-litrowymi plecakami i lał się z nas pot. Cóż było zrobić, pozostało znaleźć fragment cienia i chłodzić się mineralką, której przynajmniej mieliśmy wydawać by się mogło wystarczająco.

🚩Rappenseehütte (2089 m n.p.m.) - 21:00
Późnowieczornych wrażeń ze schroniska mieliśmy tego dnia niewiele, przeżyliśmy jedynie drobny zawód związany z faktem, że kuchnia okazała się być już zamknięta i jedyny posiłek jaki nam pozostał, to była szarlotka. Ale nie narzekaliśmy, tego dnia braliśmy co dawali, byle szybciej skoczyć pod prysznic i rzucić się do łóżka. Niebawem miał przecież nastać kolejny dzień.
I pisząc te zdania czuję jak momentalnie wracają te wspomnienia z gwarnego, wręcz przepełnionego schroniska, gdzie w środku panowała typowa dla tej pory biesiada, zajmująca każdy skrawek jadalni, do której nie mogliśmy i, z uwagi na zmęczenie, nawet nie chcieliśmy dołączać. Siedząc na ławce przed schroniskiem, w zapadającym zmroku i przy szybko spadającej temperaturze, przeżuwaliśmy z wolna ciasto, zasypiając na siedząco. I pisząc to teraz, na samo wspomnienie czuję się zmęczony 😂
Także nie przedłużając, żegnam się z Wami, mam nadzieję, że wycieczka na Biberkopf Wam się podobała, kolejne relacje z Alp Algawskich już wkrótce!
0 comments:
Prześlij komentarz