Jeśli zdarzyło się Wam podróżować samochodem z Polski w Wielką Fatrę, do Donowałów bądź dalej w stronę Bańskiej Bystrzycy (i Budapesztu), to z dużym prawdopodobieństwem pokonywaliście odcinek z Dolnego Kubina do Rużomberka. Jadąc tamtędy od strony Polski przejeżdża się w sąsiedztwie imponującej piramidy Wielkiego Chocza (Veľký Choč, 1608 m n.p.m.), a nim to następuje, szosa przecina inną, znacznie niższą, choć również skalistą, kulminację jaką jest Tępa Skała (Tupá skala, 813 m.n.p.m.), która wraz z sąsiednią Ostrą Skałą tworzy z perspektywy samochodu całkiem atrakcyjną wizualną parkę. Parka ta należy zaś do słabo znanego w Polsce organizmu jakim jest Pogórze Orawskie (Oravská vrchovina), o którym dziś Wam między innymi opowiem.
Najogólniej rzecz ujmując, Pogórze Orawskie wypełnia obszar między Orawską Magurą, Małą Fatrą, Górami Choczańskimi a Tatrami i Górami Skoruszyńskimi (o których też dzisiaj będzie, ale nieco później). Rejon ten przyjmuje charakter łagodnych wzgórz i rozdzielony jest meandrującą Orawą, a jego centrum stanowi wspomniany Dolny Kubin.
Tyle na początek, bo o wszystkim powiemy sobie stopniowo 😉 Póki co dopowiem tylko, że na mojej liście Pogórze Orawskie widniało od dłuższego czasu a moja kilkudniowa trasa w poprzek północnej Słowacji została tak ułożona by można było się z nim zapoznać. Także - do boju!
***
Noc spędzona w pensjonacie w połączeniu z wybornym śniadankiem nadała mi nowych sił, których tego (i jeszcze kolejnego) dnia mocno potrzebowałem. Trasa rozpoczynała się w centrum miasta, zatem potrzebowałem jeszcze skorzystać z pomocy autobusu by do niego spod pensjonatu dotrzeć. To wszystko - w połączeniu z wygodnym łóżkiem i porannym obżarstwem - sprawiło, że na start dotarłem dosyć późno.
Formalnie zatem mój spacer zaczął się w sąsiedztwie lokalnego dworca kolejowego, gdzie znajduje się punkt początkowy szlaku zielonego wiodącego na Kubińską Halę i czerwonego szlaku, który drepta sobie do Orawskiego Białego Potoku i dalej. I to właśnie podążając za paskami koloru czerwonego ruszyłem na wschód, przechodząc przez tory, a następnie pod wiaduktem drogi krajowej nr 59, którą pędzą samochody w stronę Rużomberka i Bańskiej Bystrzycy, i wreszcie przez blokowiska oraz ogródki działkowe, stopniowo pozostawiając za sobą miejski gwar.
Do snu kładłem się zatem pod gołym niebem, otulając śpiwór namiotową płachtą, zaśmiewając się pod nosem z siebie, że niosę przez trzy dni na plecach namiot, z którego de facto nie skorzystałem. Na moje szczęście - nic nie wskazywało na to, że będzie padać.
I tym jakże miłym wspomnieniem dotarliśmy do końca relacji, żegnając nie tylko Pogórze Orawskie, ale także Góry Skoruszyńskie. Ledwo je tylko skubnąłem, ale myślę, że co nieco udało się Wam pokazać, to tereny leżące zawsze "z boku", ale naprawdę ciekawe pod kątem lekkiej przechadzki albo rowerowej przejażdżki.
A w kolejnej relacji z tej serii - zapraszam w Tatry!
Do zobaczenia!
Znam te tereny, to moje odkrycie sprzed kilku lat. Faktycznie rozległe, widokowe łąki i brak zabudowań tworzą piękny krajobraz. W Polsce takie tereny momentalnie byłyby zabudowane "apartamentami i domkami inwestycyjnymi", to teraz zmora (wystarczy spojrzeć, jak zabudowują się okolice Czorsztyna czy Jaworek).
OdpowiedzUsuńHej. Dokładnie takie same miałem przemyślenia kiedy tamtędy wędrowałem. Niestety, ograniczony (w skali całego kraju) dostęp do atrakcyjnych krajobrazów w postaci najpiękniejszych gór (ale także jezior czy morza) w połączeniu z bogacącym się i dość licznym (w skali Europy) społeczeństwem powoduje, że ten krajobraz ulega ciągłemu przeobrażeniu. Inaczej niż w krajach, w których go pod dostatkiem, czego przykładem jest mało ludna (a przy okazji też uboższa) Słowacja, nie mówiąc o małych krajach alpejskich czy Skandynawii. Choć właśnie przy naszych uwarunkowaniach powinno być totalnie odwrotnie. Pozdrawiam
UsuńWidokowo te rejony Słowacji są przepiękne.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że to namiot tunelowy? Bo zwykłe iglo to i bez śledzi by stało bez problemu. Też mi się parę razy zdarzyło zostawić śledzie w domu ;)
Dokładnie tak. Mam też namiot 3-osobowy, dla odmiany właśnie w stylu iglo, i wielokrotnie jak brakowało nam śledzi to strugaliśmy scyzorykiem gałęzie zabezpieczając go w ten sposób. No ale w tym wypadku niestety nie da rady.
Usuń