Z plecakiem i śpiworem w... krainę beskidzkich wysp - Beskid Wyspowy cz. IV

DZIEŃ IV
TRASA: Olszówka Dział -> Rabka Zaryte -> Luboń Wielki -> Przełęcz Glisne -> Szczebel -> Mszana Dolna -> Czarny Dział -> Ćwilin
Długość: 26 km
Czas: 7,5 h
Budzę się wczesnym rankiem koło godziny szóstej. Podnosząc głowę ze śpiwora, dostrzegam w oddali stadko dzików, wałęsających się na skraju opłotków wsi. Przez chwilę poświęcam im trochę uwagi, a gdy znikają mi z pola widzenia, zabieram się za przygotowanie śniadania.
Obiektywnie przez cały czas trwania wędrówki po Wyspowym poranne posiłki składały się z: zupek chińskich, bułek nakupionych przy okazji wizyt w miasteczkach i z wysokokalorycznych orzechów. Do picia kawa rozpuszczalna, niezdrowa, ale że kawę pić lubię, to żadne groźnie brzmiące dodatki mi niestraszne ;P
Po śniadaniu pakuję majdan i opuszczam łąki nad Olszówką.
Schodzę do Rabki-Zarytego polną ścieżką. Przede mną wyrasta niski wał Królewskiej Góry.
Za kwadrans siódma, przekraczam most w Zarytem przerzucony ponad Rabą.
Przechodzę przez tory kolejowej Karpackiej Linii Transwersalnej (o której w kolejnej relacji z przyjemnością wspomnę) i odnajduję tabliczkę wskazującą mi drogę na Luboń Wielki.
Do dwóch godzin podchodzę z dystansem - mam nadzieję że uda mi się na Luboniu pojawić szybciej. Mijam ostatnie domostwa Zarytego i przecinając okoliczne łąki, zaczynam podchodzić.
Początek żółtego szlaku jest bardzo malowniczy. Przez około dwadzieścia minut maszeruję skrajem lasu i pól, mogąc podziwiać widoki na Beskid Wyspowy i Gorce.
Nieopodal miejsca, gdzie ścieżka wkracza w gęsty las, siadam i robię sobie chwilę przerwy. Mimo wczesnej pory jest już gorąco i trzeba na bieżąco uzupełniać płyny.
Widok z miejsca w którym odpoczywałem pozwalało na dokładne prześledzenie topografii niedalekich Gorców. Bez trudu można było stąd dostrzec wał Obidowca (1106 m.n.p.m.), trójkątny szczyt Turbacza (1310 m.n.p.m.), czy nieco odosobnionego Kudłonia (1276 m.n.p.m.).
 Gdy świecące słońce zaczyna mi już nieco przeszkadzać, podnoszę się i zagłębiam w rześki las. Szybko zaczynam nabierać wysokości - momentami ścieżka żółtego szlaku pnie się naprawdę stromo do góry.
Wyżej przechodzę przez teren źródliskowy Potoku Miedzianego i po krótkim podejściu docieram na skraj rezerwatu "Luboń Wielki" gdzie zaczyna się najciekawsza część szlaku żółtego, zwanego na cześć jego fundatora, Stanisława Dunin-Borkowskiego, Percią Borkowskiego.
Objęte rezerwatem, zbocza Lubonia Wielkiego, szlak pokonuje, przecinając rozległe gołoborze. Jest się czym zachwycać, ale trzeba też uważać, bo przebieg ścieżki wśród ogromnych zwietrzałych piaskowców momentami jest niezrozumiały, zwłaszcza gdy świeci mocno słońce i żółte paski na skałach są mało czytelne.
Warto też zachować rozwagę, gdyż część z bloków skalnych jest niestabilna. 
Gdy podchodzę nieco wyżej, ponad lasem dostrzegam dość wyraźny wał Tatr, budujący horyzont.
Zbliżenie na Tatry Wysokie (widok przedstawia część Tatr od Gerlacha po Krywań)
Przyglądając się odsłoniętym warstwom fliszu karpackiego przechodzę do górnej części rezerwatu.
Wyżej mijam jeszcze kompleks Dziurawych Turni i ponownie idąc gęstym lasem, docieram do połączenia ze szlakiem czerwonym, tzn. MSB (Małym Szlakiem Beskidzkim). Pokonuję ostatnie 200 metrów dzielące mnie od wierzchołka Lubonia i o 8.40 oficjalnie melduję się na piątym co do wysokości szczycie Beskidu Wyspowego (1022 m.n.p.m.). Dla zainteresowanych - odliczając przerwę na skraju lasu - podejście zajęło mi niecałe 1,5 h.
Na ławkach obok schroniskach siedziało już kilka osób, ja jednak wiedząc, że czeka mnie jeszcze parę dobrych godzin na dzisiejszym słońcu, decyduję się przerwę spędzić w budynku Schroniska PTTK na Luboniu Wielkim, odznaczającego się ciekawą architekturą, przywodzącą na myśl domek Baby Jagi (no, a przynajmniej z takimi określeniami się spotkałem ;P).
Przez chwilę przyglądam się bryle schroniska na Luboniu, po czym wchodzę do ciasnego, ale całkiem przytulnego wnętrza, gdzie siadam na chłodnych ławach. Zamawiam u gospodarza jajecznicę na boczku i czekając na posiłek, wywiązuje się między nami rozmowa... o dwóch największych firmach z branży fotograficznej :D
Po mile spędzonym czasie w schronisku, dziękuję za gościnę i wychodzę na zewnątrz. Cykam widoczki z Lubonia - poniżej Szczebel (na pierwszym planie) a z prawej nieco bardziej oddalony Lubogoszcz i widoczna między nimi Wierzbanowska Góra. 
Tu widok w kierunku doliny Raby i Myślenic. Z prawej Szczebel, za nim pasmo Lubomira i Łysiny (których wierzchołki przysłania ten pierwszy). Widać za to pasmo Chełma, a także leżące po zachodniej stronie Raby - Gronik i Kotoń.
O 9.30 opuszczam wierzchołek i zaczynam schodzić czerwonym szlakiem w kierunku przełęczy Glisne.
Co do zejścia, mogę rzec, że nawet w skali Beskidu Wyspowego, oceniłbym je jako strome. Ale dzięki temu, że jest jakie jest, to w ciągu 20 minut ląduję na skraju łąk, ponad Przełęczą Glisne. 
Po mojej lewej stronie horyzont zamykają Zębalowa i Kotoń.
Krowy też są leniwe w taki upał ;)
Przekraczam siodło przełęczy usadowionej na wysokości 634 m.n.p.m. i wchodzę na szlak koloru zielonego. Czeka mnie teraz podejście na Szczebel, jednak najłatwiejszą ze wszystkich możliwych opcji.
Zabudowania wsi Glisne dość szybko się kończą. Przy skraju lasu tradycyjnie już zatrzymuję się aby spojrzeć na okolicę.
Wprawne oko dojrzy stąd nawet co poniektóre wierzchołki Tatr.
Zanim rozpocznę podejście, spoglądam jeszcze na masywnego Lubonia Wielkiego, który dumnie pręży swe cielsko nad okolicą...
... I na widoczne stąd krańce trzech Beskidów: Wyspowego, Makowskiego i Żywieckiego. Biorę dwa łyki wody i zaczynam uderzać na Szczebel.
Wejście na wierzchołek Szczebla (977 m.n.p.m.) z Przełęczy Glisne zajmuje mi 45 minut. Zalesiony wierzchołek zdobywam o 11:15.
Na wierzchołku znajdują się ławy, miejsce na ognisko i kilka tablic informacyjnych. Jest też ołtarz polowy i obelisk ku pamięci Jana Pawła II i jego wędrówek po Beskidzie Wyspowym.
Na Szczeblu nawet nie siadam. Uzupełniam tylko płyny, robię parę fotek i poganiany upałem zaczynam schodzić słynnym "szczeblowym" szlakiem ;)
W Polsce kolor szlaku pieszego nie oznacza jego trudności, ale Szczebel jest tego wyjątkiem - jeśli wybierasz się na niego ścieżką oznakowaną na czarno, wiedz że czeka Cię duże wyzwanie. Dotyczy to zwłaszcza wariantu z Kasinki Małej. Jestem skory zaryzykować tezę, że poprowadzony tędy szlak, pokonuje najbardziej stromy odcinek w Beskidzie Wyspowym. Babiogórska Perć Akademików, to pikuś przy nim.
Czarny szlak pozbawiony jest miejsc widokowych, ale zbaczając ze ścieżki na niewielkie wychodnie, których w okolicy sporo, można popatrzeć na rozciągającą się pod nami Dolinę Raby, Wierzbanowską Górę i Pasmo Lubomira i Łysiny.
Fragment zbocza - oczywiście żadne zdjęcie nie odda tego, co czeka tam na turystów, dlatego zachęcam, sprawdźcie sami ;)
Schodząc pomału, uważając na uciekające spod butów, kamienie, docieram najpierw na dno wąskiej doliny, gdzie w wartkim potoku, biorę sobie kąpiel, a po niej i po napełnieniu butelek, schodzę do nieodległego osiedla Zarębki, usadowionego na zboczach Szczebla, z malowniczym widokiem na przeciwległy Lubogoszcz.
Za Zarębkami szlak przekracza Rabę by doprowadzić mnie do ruchliwej szosy Mszana Dolna - Lubień. Tu w oparciu o czas (12:35) i pogodę, podejmuję decyzję o zaniechaniu wejścia na Lubogoszcz. Było bardzo gorąco, a ja nie zamierzałem zakończyć tego dnia w stanie agonalnym. Dlatego zamiast pomaszerować dalej czarnym szlakiem w kierunku Lubogoszczy, postanawiam zaszyć się w klimatyzowanej stacji benzynowej, która znajdowała się obok.
Szczebel i Mały Szczebel.
Po zjedzeniu posiłku na stacji, sprawdzeniu poczty, portali społecznościowych i pogody, ruszam wzdłuż szosy do centrum Mszany. Dreptanie skrajem ruchliwej drogi w 35 stopniowy upał (na ten dzień przypadał szczyt upałów) szybko wzbudza moją irytację, więc z ulgą skręcam w boczną ulicę, która doprowadza mnie w okolice mszańskiego dworca autobusowego i tesco, do którego wstępuję po jakiegoś loda.
Nie zatrzymując się już na kebaba, przekraczam most na Mszance i znajdując szlakowskazy z żółtym szlakiem, ruszam w kierunku Ćwilina.
Żółty szlak dość niespodziewanie skręca znad Mszanki w lewo, na pokrytą kwadratowymi płytami drogę, prowadzącą do osiedla Ścibory. Na położone między dwoma grzbietami, osiedle, przypadało kilka chałup, które tworzyły przyjemny dla oka, krajobraz. Kłaniam się spoglądającemu na mnie z werandy, gospodarzowi jednego z domów i wchodzę na polną ścieżkę. 
Szlak prowadził teraz wśród bujnych traw, skrajem niewielkich zagajników. W nagrzanym powietrzu nie było jednak słychać nic, nawet dźwięku os, pszczół czy innych owadów. Wszystko zdawało się chronić przed upałem.
Kilka minut później, wydostaję się na polny grzbiecik skąd doskonale widać zdobyty kilka godzin wcześniej Szczebel i fragment grzbietu Lubogoszczy.
Przez pewien okres gubią się teraz znaki - ale wystarczy dojść na widoczny po prawej stronie grzbiet, a będzie dobrze.
Widoki z grzbietu - z prawej Ogorzała, na wprost Ćwilin.
Przez następne kilka kilometrów, trasa prowadzi jednym z najbardziej malowniczych odcinków w Wyspowym. Za taki właśnie uważam niski grzbiecik ciągnący się od szczytu Grunwald, po bezimienną przełęcz oddzielającą Czarny Dział od Ćwilina. Rozległe łąki, urocze widoki na Gorce, masyw Mogielicy i Łopienia, łagodnie pofalowany teren - wędrówka tędy to naprawdę fantastyczna sprawa :)
Widać stąd dobrze podobny, ale znacznie krótszy grzbiecik, w masywie Ogorzałej, którym schodziłem poprzedniego dnia do Mszany.
Natomiast widoczny na ostatnim planie, wał, to oczywiście Gorce. 
Ćwilin, dolina Łostówki, Ogorzała i widoczna w tle Mogielica.
W pobliżu ścieżki zauważam trochę cienia, postanawiam więc odsapnąć. Gdy tylko udaje mi się zająć wygodną pozycję, momentalnie czuję jak łapie mnie sen...
Budzę się raptownie, jakbym robił coś złego i ktoś mnie właśnie na tym przyłapał. Dłuższą chwilę uświadamiam sobie, że wszystko jest okej, a gdy już w pełni dochodzę do siebie, z rozrzewnieniem przecieram oczy. Dopiero na wskutek presji czasu z niechęcią ruszam dalej, bo drzemało się przyjemnie :>
Po powrocie na szlak, delikatnie podchodzę na szczyt Czarnego Działu. O podejściu? - W sam raz, nie za strome i nie za długie, choć w warunkach gorącego popołudnia potrafiące wzbudzić pragnienie ;P
Na łąkowym wierzchołku jest oczywiście pusto i tylko dla siebie mam tutejszą panoramę. A ta pozwala dostrzec nie tylko Mogielicę, ale także Krzystonów, Kutrzycę i Jasień.
Zbliżenie: Mogielica po lewej, dalej wyraźne obniżenie Przełęczy Przysłopek, Mały Krzystonów, Krzystonów, Kutrzyca i Jasień. Widoczna w dole wieś to Wilczyce.
Z Czarnego Działu schodzę na przemian polanami i lasem, na rozległe siodło oddzielające Czarny Dział od Ćwilina. Ścieżka żółtego szlaku krzyżuje się tam ze szlakiem rowerowym, poprowadzonym z Łostówki do Kasiny Wielkiej.
Uważając na znaki, schodzę z bitego traktu na kamienistą, wąską ścieżkę i zaczynam regularnie podchodzić. W porównaniu do wcześniejszych szczytów (Szczebel, Luboń Wielki) było jednak o wiele łagodniej.

Na wysokości 950-1000 m.n.p.m., szlak krzyżuje się z szeroką drogą stokową. Trzeba tu skręcić najpierw w prawo, a potem zaraz w lewo, pod górę, przechodząc przez teren dawnych wiatrołomów.
Pierwsze widoki na Gorce.
Pod samym szczytem znów powraca las, ale tylko na moment. Dwa zakręty i docieram na początek szczytowej polany.
Skraj Polany Michurowej i ostatnie metry podejścia na Ćwilin...
O 18:45 zdobywam drugi po Mogielicy szczyt w Beskidzie Wyspowym i kończę kolejny etap mojej przygody. Zanim jednak ściągam dekielek z obiektywu, przez chwilę odpoczywam, bo choć dzień był kilometrażowo dość krótki, to 1750 metrów podejścia, w ponad trzydziestostopniowym upale dało mi fest w kość.
Znajduje sobie miejsce do spania, a potem już tylko zdjęcia, zdjęcia... :)
Gorce od Gorca po Obidowiec.
Tu zachodni skraj Gorców, Magura Orawska (Małej Fatry nie było widać), Luboń Wielki i Szczebel. Nad Luboniem dodatkowo widać Babią i Policę
Mogielica całkiem blisko :)
Jeśli się przypatrzycie - widać dobrze dwie widokowe polany w jej masywie - Wyśnikówkę i Stumorgi, czy też Stumorgową.
Z biegiem czasu, w miarę jak zbliża się zachód, kontury się wyostrzają i dotychczas blady łańcuch Tatr, słabo widoczny w mocnym słońcu, wyraźniej się pokazał.
Tu wschodnia część Tatr widziana ponad Gorcami.
Na prawo od Turbacza, widać natomiast polskie Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie.
I jeszcze nieco większe zbliżenie - od lewej Huncowski, Kieżmarski, Łomnica, Baranie Rogi, Lodowy i Jaworowy.
Tak jak wspominałem Ćwilin (1071 m.n.p.m.) to drugi pod względem wysokości szczyt Beskidu Wyspowego. Z charakteru jest typową "wyspą" i poza ramieniem opadającym w kierunku Czarnego Działu, charakteryzuje się krótkimi, ale stromymi zboczami.
Ciekawy jest źródłosłów nazwy "Ćwilin". Wiele osób nazwę szczytu łączy z niemieckim "zwilling" co znaczy bliźniak. W podaniach ludowych Ćwilin występuje jako bliźniak sąsiedniej Śnieżnicy, do tego oba szczyty są dosyć do siebie podobne, teoria więc wydaje się mieć sens. Ale czy to właśnie stąd wzięła się nazwa szczytu, na którym stałem? Trudno do końca powiedzieć.
Parę słów jeszcze o szczytowej hali...
Znajdująca się na szczycie Polana Michurowa, to jedna z największych hal w Beskidzie Wyspowym. Ma duże walory widokowe, roztacza się stąd rozległy widok na wschodnią część Beskidu Wyspowego, Gorce, Tatry, Magurę Orawską, Małą Fatrę i Beskid Żywiecki z Babią Górą na czele.
Pejzaż okolicznych wsi porozrzucanych na łagodnych zboczach Beskidu Wyspowego.
Czekając na zachód, robię sobie obiad i herbatę. Najładniej robi się nad Luboniem Wielkim i Babią Górą, która z Ćwilina ciekawie się prezentuje - wznosi się ona idealnie nad Luboniem. 
Babia o zachodzie słońca, na pierwszym planie Luboń Wielki.
Przez chwilę wałęsam się jeszcze po okolicy w poszukiwaniu dobrej miejscówki do sfotografowania zachodzącego słońca. Niestety finalnie takowej nie znajduję...
Wracam na wierzchołek do rozłożonych bambetli i chcąc zagrzać się przed snem, robię sobie jeszcze raz herbaty. Piję, obserwując zapadający zmierzch. Ostatnia noc się zbliża...
Przypatruję się jeszcze Tatrom i kilka minut po 21 zagrzebuję się w śpiworze. Pobudka znów o piątej, ponieważ kolejny, ostatni dzień wędrówki, szykował się naprawdę długi...
DO ZOBACZENIA

KOMENTARZE

1 comments:

  1. Mamy tyle pięknych miejsc w Polsce, wspaniale je propagujesz m.in. przez publikowanie zdjęć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Back
to top