Großer Widderstein - majestatyczny symbol Kleinwalsertal

Łańcuch górski: Alpy (Alpy Wschodnie)

Sektor: Północne Alpy Wapienne

Pasmo górskie: Alpy Algawskie

Podgrupa: Sudostliche Walsertaler Berge

Widderstein to bez wątpienia jeden z najcenniejszych szczytów Alp Algawskich jaki może trafić do kolekcji turysty górskiego. To "absolutny władca" (Der absolute Herrscher) - jak pisze o nim D. Seibert w swoim przewodniku. Wspaniała majestatyczna góra jest symbolem Kleinwalsertal i słynie z pięknych widoków, przy tym bywa jednak wymagająca i zdradliwa.

Opisana trasa polecana jest wytrawnym piechurom. Niezbędna jest odporność na ekspozycję (!), obycie ze skałą i kruchym terenem oraz wytrzymałość kondycyjna. Ze względu na izolację masywu należy koniecznie obserwować aktualne warunki pogodowe. Bezwzględnie odradzane są wycieczki w przypadku ryzyka wystąpienia burz, a także opadów ze względu na charakter podłoża.

Po nieco spokojniejszym dniu, który upłynął na beztroskiej wędrówce na Walmendigerhorn i granią Ochsenhofer Köpfe, następna planowana wycieczka przewidywała trekking na Grosser Widdersteina, zatem miała być już w zasadzie punktem kulminacyjnym pobytu w Kleinwalsertal.

*** 

Ze względu na długość trasy i zapowiadany upał ten wyczekiwany dzień zaczęliśmy wcześnie. Nasza współpraca o poranku przebiegała jednak wzorcowo, sprawę posiłków sprzątania i pakowania załatwiliśmy bardzo sprawnie i zgodnie z założeniami o 6 wyruszyliśmy z kempingu, docierając po kwadransie na przystanek autobusowy obok dolnej stacji kolejki linowej na Kanzelwand.

Widok z centrum Riezlern. W porannym świetle na ostatnim planie wdzięczy się dumnie Großer Widderstein

Autobus przyjechał punktualnie i równie punktualnie, tj. o 6:40, dotarliśmy do pętli w Baad, z której rok wcześniej samotnie wyruszałem na Grünhorn. Tym razem jednak z przystanku zamiast skierować się w stronę zabudowań osady, obraliśmy kierunek południowy i wylot Bärgunttal.

🚩 Baad (1222 m n.p.m.) - 06:40

Na pętli autobusowej w Baad

Baad o poranku

Przekroczyliśmy most, który znajduje się dosłownie przy samym połączeniu trzech potoków: Durabach, Derrenbach i Bärguntbach dających początek rzece Breitach, czyli głównemu ciekowi wodnemu Kleinwalsertal, i znaleźliśmy się w uśpionej Bärgunttal.


Bärgunttal (dosłownie Niedźwiedzia Dolina) to jedna z trzech górnych odnóg Kleinwalsertal (obok Duratal i Derrental) ciesząca się zarazem mianem największej oraz posiadającej największą deniwelację. Dolina zajmuje powierzchnię 8,6 km kwadratowego, jej najniższy punkt znajduje się na wysokości 1230 m n.p.m., natomiast najwyższy punkt w otoczeniu, wierzchołek Großer Widdersteina na wysokości 2533 m n.p.n., co przekłada się na różnicę wysokości przeszło 1300 metrów. Dolina jest długa na 4,2 km licząc od jej wylotu do przełęczy Hochalppass, która oddziela zlewnię rzeki Breitach (a w konsekwencji i rzeki Iller) od zlewni rzeki Lech.

B.tal posiada dwie mniejsze doliny boczne - jedną po swojej zachodniej stronie, która od hali Stierhofalpe wznosi się w stronę trawiastej przełęczy Üntschenjoch, i drugą, wcinającą się między szczyty Kleiner i Großer Widderstein - a jej główna, środkowa część charakteryzuje się łatwo wyróżnialnymi trzema piętrami, które porozdzielane są progami skalnymi. I tak najniższe piętro ciągnie się mniej więcej do 1400 m n.p.m., kolejne od 1680 do 1720 m n.p.m., a najwyższe mniej więcej od 1800 do 1900 m n.p.m. Ciekawostką może być także ukryty w objęciach szczytu Seekopf (2039 m n.p.m.) stawik Hochalpsee.

Niewątpliwie Bärgunttal cechuje się niezwykle atrakcyjnymi walorami krajobrazowymi, nawet na tle dużej konkurencji ze strony bliźniaczych Gemsteltal i Wildental. Jej cechą rozpoznawczą jest kontrastowość: z jednej strony mamy w niej bowiem do czynienia z budzącym grozę cielskiem Widdersteina, którego wierzchołek góruje 1250 metrów ponad oddaloną od niego o zaledwie 1700 metrów w linii prostej polaną Außere Widdersteinalpe, z drugiej zaś strony nie brakuje tu zgoła odmiennych trawiastych bądź trawiasto-skalistych krajobrazów, rogatym Heiterbergiem na czele, pod grań którego podchodzą niezwykle przepyszne hale. 

Widderstein o poranku

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że na szlaku warto być jak najprędzej, bo to uniwersalna teza, obwarowana zresztą nie tylko argumentami wynikającymi z rosnącą szansą na spokój w trakcie marszu czy zrobienie atrakcyjnych dla oka zdjęć, natomiast warta przytoczenia może być pewnego rodzaju prawidłowość jaką można zauważyć w tej części Alp. Mianowicie w przeciwieństwie do Tatr zarówno w austriackiej części, jak i niemieckiej, w dolnych partiach dolin Alp Algawskich praktycznie nie występują schroniska świadczące noclegi. Co za tym idzie, wczesne wejście na szlak sprawia, że pustką wokół nas będziemy mogli się cieszyć dopóki nie dogonią nas ci którzy wyjdą po nas lub nie dotrzemy do wyżej połączonych węzłów turystycznych.

Poranne pustki w Bärgunttal

Brak tradycyjnych schronisk nie jest jednak jednoznaczny z brakiem infrastruktury turystycznej - ta bowiem funkcjonuje na szeroką skalę, o czym wielokrotnie w tej serii wspominałem. Mowa tu jednak o chatkach pasterskich pełniących rolę wodopoju albo kącika serwującego lokalne specjały. Tak jest i w Bärgunttal, mamy tu bowiem dwa takie obiekty - położoną najbliżej wylotu doliny lecz jednocześnie nie bezpośrednio przy drodze żwirowej, którą biegnie szlak na Hochalppass - Widderstein Alpe - oraz znajdującą się nieco wyżej Bärgunt-Hütte.

Nieczynne jeszcze progi Bärgunt-Hütte...

Lokalizacja drugiej z chatek nie jest przypadkowa. Znajduje się ona na wysokości 1408 m n.p.m. na hali Innere Widderstein Alpe, stanowiącej najwyżej położoną część dolnego piętra doliny. Kończy się tutaj żwirowa droga z Baad, a szlak na Hochalppass łączy się tu ponownie z równolegle wiodącym szlakiem przechodzącym obok Widderstein Alpe. Pozwala on zatem wytrasować sobie relaksacyjną pętelkę dnem doliny.

Zaczynamy eksplorację górnych partii doliny

Za Bärgunt-Hütte zmienia się charakter ścieżki i doliny. Szlakowa ścieżka poprowadziła nas jeszcze kawałek dnem doliny, ujawniając nam po drodze ukrytą w lesie konstrukcji kolejki towarowej wraz z odejściem nieoznakowanej perci na Üntschenjoch, tak by chwilę później postawić nas przed koniecznością zmierzenia się z pierwszym progiem skalnym.

Bujna roślinność w Bärgunttal

W zasadniczej części Bärgunttal progi są dwa. Ich pokonanie tamtego dnia, ze względu na wysoką wilgotność powietrza, która okazała się być dotkliwa wszędzie tam gdzie mieliśmy do czynienia z bujną roślinnością, kosztowało nas sporo wysiłku.

Podejście przez próg

Kwadrans intensywnej wspinaczki przez pierwszy próg wprowadził nas na dno niezwykle malowniczej kotlinki. Miejsce przywitało nas mutonami, w tym takim, na górze którego znajdowała się niewielka, zapewne pasterska, chatka. Ponadto, szybko w zasięgu wzroku znalazły się zbocza góry Seekopf, zza których wyglądała na nas, nieco rogata w tym momencie, piramida Widdersteina, i nieco mniej okazałe lecz w istocie godne uwagi ze względu na swoją nietuzinkowy charakter, zbocza szczytu Weißer Schrofen, będącego fragmentem masywu Heiterberg.

Pasterska chata na tle masywu Widdersteina...

Nazwa szczytu Weißer Schrofen oznacza dosłownie "Białe Kolce" choć słowo "schrofen" w języku niemieckim przybiera także dodatkowe znaczenie w kontekście gór: oznacza bowiem stromy teren graniowy o podłożu trawiasto-skalnym 

Tak, zakątek był piękny, choć zdawać by się mogło, że byliśmy tu minimalnie za wcześnie by w pełni docenić jego urok, ponieważ słońce nie zdążyło na dobrze się w nim ugościć. Dla nas zdecydowanie ważniejsza była jednak zbawienna obecność wody, przy której zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. 


Przerwa w tym ustronnym kącie wydaje się być racjonalnym pomysłem, gdyż następujące chwilę później podejście w najwyższą część doliny, jest strome, szczególnie jego początek. To już jednak taka wysokość, że za plecami pojawiają się widoki, więc jeśli dopada nas zadyszka, to powietrze łapiemy wpatrując się w bardziej odległe szczyty niż dotychczas...

Za nami zabudowania Baad (w dole) a ponad nimi Ochsenhofer Köpfe (zza których wyłania się Hoher Ifen) i Walmendingerhorn

A widoki naprawdę mogą się podobać. Nie chodzi w nich wprawdzie o to, że mamy w pobliżu niezliczoną liczbę górek, do których można wzdychać - nie, tu nic nie ma prawa, i potrzeby zresztą, próbować zawładnąć naszej uwagi, jeden Widderstein w zupełności wystarczy. Chodzi głównie o zachwycającą sielskość Bärgunttal, sielskość jakiej nie mają zarówno Wildental, jak i Gemsteltal, których nazwy jasno wskazują zresztą czego można się w nich spodziewać.

Wspinaczka w górnych partiach Bärgunttal

Kilkakrotnie przeszliśmy przez żleb, zyskując okazję do zaczerpnięcia wody, lecz z czasem zaczęliśmy się od niego oddalać. To był pierwszy zwiastun końca mozolnego podchodzenia, po którym podejście stopniowo zaczęło zanikać, aż wreszcie znaleźliśmy się w niemal najwyżej położonej części Bärgunttal, którą była niewielka, nieco wrzecionowata kotlinka o podmokłym charakterze.

Za Kamilem szczyty Weißer Schrofen, Heiterberg i Alpelekopf

Kotlinka była mała i zlokalizowana na wysokości około 1900 m n.p.m., znajdując się zaledwie kilkadziesiąt metrów poniżej linii grzbietu. Będąc w tym miejscu warto zatem zacisnąć zęby i wyczekać z przerwą aż do osiągnięcia samej przełęczy, a najlepiej podejść jeszcze wyżej, ale o tym za chwilę.

Końcóweczka podejścia na Hochalppass

Hochalppass okazała się być przełęczą doskonale spełniającą swoje metaforyczne przesłanie, w rzeczy samej bowiem wydawała się dzielić dwa kompletnie różne od siebie światy. Dosyć osobliwy charakter był jednak nie tylko widoczny gołym okiem, ale także na papierze - na znajdującym się zaledwie 1,5 km dalej siodle Hochtannberg przebiegała granica między Alpami Algawskimi a pasmem Lechquellen Gebirge.

🚩 Hochalppass (1937 m n.p.m.) - 08:45


Warto jednak powiedzieć, że przełęcz ma także duże znaczenie historyczne, bowiem to właśnie przez nią w XIII wieku przeszli Walserowie, czyli jedno z plemion germańskich zamieszkujące pierwotnie tereny szwajcarskiego kantonu Valais (Wallis). Grupa ta w wyniku nie do końca jednoznacznie sprecyzowanych okoliczności, prawdopodobnie związanych z chęcią pozyskania nowych gruntów rolnych, migrowała, docierając na tereny dzisiejszych Włoch (dolina Aosty, Piemont, Tyrol Południowy), Liechtensteinu oraz Austrii (Tyrol, Vorarlberg). I właśnie obszar Kleinwalsertal był jednym z tych, które zostały zasiedlone przez owych Walserów, skąd, jak już się zapewne domyślacie, nazwa. 

Dziś nie znając tej historii trudno odnaleźć na Hochalppass pamiątki po tamtych wydarzeniach, dlatego w pełni można skupić się na kontemplowaniu krajobrazów. Zwłaszcza że wraz z osiągnięciem przełęczy w dali pojawia się nam Biberkopf - niby dopiero dziesiąty na liście najwyższych szczytów, ale wiadomo jak to z dziesiątkami bywa, dostają je najlepsi 😉

I to jest swoją drogą też piękne, z Widdersteinem naprawdę mało który szczyt może rywalizować. Ale jeśli jest jakiś szczyt w zasięgu wzroku, który może z nim stawać w szranki, to jest to właśnie Biberkopf.

Biberkopf od południa prezentuje się niezwykle dostojnie

Co do samej przerwy o której wspominałem wcześniej, w środku lata przełęcz wydawała mieć spore używanie wśród bydła, dlatego polecam Wam podejście jeszcze kilkudziesięciu metrów przynajmniej pod stojącą na zboczach Seekopfu chatę. Szlak był tam bardziej suchy, a i widoki - zdecydowanie szersze.

Pasterska chata (nieświadcząca żadnych usług gastronomicznych) położona w sąsiedztwie Hochalppass

Pod szczytem niepozornego Seekopfu (2039 m n.p.m.), którego obecność w świadomościach turystów wydaje się być zagrożona ze względu na majestat sąsiada, zrobiliśmy zasłużoną przerwę. To naprawdę dobre miejsce na tego rodzaju pauzy - kawałek dalej znajdują się już rozstaje, gdzie zaczyna się właściwa ścieżka na szczyt Widdersteina, a tam już po sam wierzchołek nie ma praktycznie gdzie się zatrzymać.

Tu zaś na zboczach Seekopfu ruch turystyczny nie istniał, a widoki, no co tu dużo mówić, te były w istocie wspaniałe...

Niepozorny Seekopf oferuje wspaniałe widoki na Lechquellengebirge

Po upływie trzydziestu minut podnieśliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę. W oka mgnieniu wdrapaliśmy się razem na grzbiet, gdzie na chwilę się rozdzieliliśmy - w miejscu przytrzymały mnie - znowu, a jakże - widoki. Najpierw obłędna panorama Bärgunttal, którą niedawno przemierzaliśmy i całej podgrupy Nordwestliche Walsertaler Berge, a potem ciąg dalszy tego co zaczęliśmy podziwiać już podczas odpoczynku - czyli widoków na Lechquellen Gebirge...

Bärgunttal i Nordwestliche Walsertaler Berge z góry


Maleńki Seekopf jest też dobrym punktem widokowym na Widderstein, który od tej strony przypomina regularną piramidę. Żeby spojrzeć w stronę szczytu trzeba naprawdę mocno zadzierać głowę, bo to naprawdę kawał wolnostojącej góry...

Potęga Widdersteina daje się we znaki po raz n-ty

Za Seekopfem szlak mija w oddali niewielki stawik znany pod nazwą Hochalpsee, będący najwyżej położonym stałym zbiornikiem wodnym w podgrupie Sudostliche Walsertaler Berge.

Położony u podnóża rozległego piargu opadającego spod Gr. Widdersteina Hochalpsee zajmuje 0,85 ha powierzchni i wypełnia najwyżej położoną część doliny Bärgunttal, znajdując się na wysokości 1970 m n.p.m. Miejsce to zaiste o skrajnie różnych twarzach, z jednej strony alpejskie łąki pełne kwiatów i życia, z widokiem na łagodne szczyty Nordwestliche Walsertaler Berge, z drugiej początek ciągu ogromnych skalnych ścian masywu Widderstein.  

Hochalpsee w pełnej krasie

Minęliśmy staw i dotarliśmy do niewielkiego siodła, dodatkowo wyróżnionego przez tabliczki szlakowe, gdzie miała się zacząć najważniejsza część dzisiejszego podejścia. Odtąd mieliśmy bowiem pożegnać zielone łąki i zaprzyjaźnić się na powrót ze skalnym terenem, którego trochę brakowało przez ostatnie dni... 

Wskazówka

Warto wspomnieć, że Austriacy osobom niezainteresowanym wejściem na szczyt umożliwiają skorzystanie z wygodnego bajpasu poprowadzonego na wysokości mniej więcej 2000-2020 m n.p.m. Opcja ta może być też przydatna w razie nagłego załamania pogody - pozwala bez większych trudności pokonać południowe zbocze szczytu i dotrzeć do pobliskiego Widdersteinhütte.

Hochalpsee na tle Heiterberga

Pierwszy fragment szlaku na wschód od siodła to jednak tylko preludium do zasadniczej wspinaczki, z przeszkodami w postaci pojedynczych i raczej niewielkich ścianek, gdzie zresztą nie brakuje chwytów i naturalnych stopni.

Pierwsze drobne trudności na szlaku

Żleb urywający się spod szczytu z dostępem do wody pitnej

Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak powyżej kolejnych rozstajów, gdzie szlak odbija w górę żlebu urywającego się spod głównego wierzchołka wieńczącego gigantyczną czapę Widdersteina.

Rozdroże znajduje się w takim miejscu, że absolutnie nie ma przy nim miejsca by odsapnąć. Wybiegając trochę wprzód, muszę rzec, że bardzo szybko się przekonaliśmy, że odpoczynek na Seekopfie był bardzo dobrą decyzją, polecam Wam również choć na chwilę przystanąć na wspominanym wcześniej siodle z rozdrożem i spojrzeć na szczyt - warto celebrować momenty, gdyż jeśli traficie na słoneczny wakacyjny dzień, to może się okazać, że w żlebie będziecie poruszać się w sznurku turystów. A wtedy będzie wam się bardzo trudno zatrzymać, aż do wierzchołka, bo po prostu nie ma tu gdzie zejść ze ścieżki 😉 

A teraz tam wysoko, do góry!

Gdyby chcieć dwoma słowami streścić podejście, wypadałoby napisać "bardzo stromo". Tak jest bowiem aż pod szczyt, jedyne co się zmienia to trudności techniczne; w dolnej części żlebu ich brakuje, po prostu systematycznie podchodzimy - głównie zakosami - aż do momentu osiągnięcia niewielkiego wypłaszczenia. Jeśli akurat jest wokół pusto, to jest to jedno z paru miejsc gdzie można próbować łapać oddech.

Fotogeniczne wypłaszczenie będące jednym z niewielu miejsc na tym odcinku gdzie można chwilę odsapnąć

Dalej jest już technicznie trudniej. Żleb zwęża się, a szlak przeskakuje na skały. Mimo południowej wystawy miejscami zalegają tu przez cały rok płaty śniegu, powodując miejscami obniżenie odczuwalnej temperatury, o czym warto pamiętać dobierając strój na wycieczkę. Na szczęście kontaktów z najbardziej narażoną na lód i śnieg partią żlebu jest mało - w większości szlak trzyma się bowiem zachodniej, bardziej nasłonecznionej, jego strony.

Mozolne podejście żlebem

Powyżej 2300 m n.p.m. żleb się ponownie rozszerza, a trudności techniczne maleją. Od tej pory aż po osiągnięcie grani ścieżka wprawdzie porusza się jeszcze w najeżonym ostrymi skałami terenie, ale jednak wyraźnie słabiej nachylonym i mało eksponowanym. Ważne jednak, zwłaszcza przy zejściu, aby zachować tu koncentrację - sypkich kamieni tu nie brakuje.

To już łatwiejsza końcówka podejścia 

Ze żlebu wychodzimy na płytką przełęcz w grani

Spod siodła droga na wschodni, główny wierzchołek pozostaje już bardzo prosta i nieskomplikowana orientacyjnie. W zasadzie na całym tym odcinku można już zacząć odliczać sekundy dzielące nas od wierzchołka, ciesząc się widokami - te są obłędne, choć trzeba przyznać - ekspozycja momentami zapiera dech w piersiach...

Krystian na finiszu

Podniebna wędrówka zakończyła się wraz z osiągnięciem głównego wierzchołka, którego mało wyróżniający się charakter może odrobinkę rozczarował po niezapomnianych doznaniach z podejścia żlebem. Przy czym niezależnie od wszystkiego - jego zdobycie niewątpliwie przepełniło nas ogromnym szczęściem. Widderstein to po prostu jedna z takich gór, w przypadku których patrzysz na otaczający cię świat i czujesz, jakim jesteś szczęściarzem, że los oto pozwolił ci schować głęboko w sercu te kilka momentów...

🚩Großer Widderstein (2533 m n.p.m.) 11:15

Großer Widderstein jest najwyższym szczytem podgrupy Sudostliche Walsertaler Berge i jednocześnie jedynym szczytem położonym na zachód od głęboko wciętej przełęczy Schrofenpass (stanowiącej granicę z Allgauer Hauptkamm), który przekracza 2500 m n.p.m., co automatycznie czyni zeń także najbardziej wysunięty na zachód obszar Alp Algawskich, który wznosi się ponad wspomnianą barierę. Rzucająca się w oczy masywna  bryła, w połączeniu z całkowitą izolacją od najbliższych wysokich grani oraz położeniem w pobliżu gęsto zaludnionej Kleinwalsertal przysparzają mu popularności i rozpoznawalności, choć stanowić może śmiertelną pułapkę w przypadku załamania pogody. Nie bez powody w języku niemieckim Gr. Widderstein nazywany jest również "Gewitterstein" czyli "Burzowa skała (vel Burzowy kamień)".

A teraz czas na widokową ucztę!

Gr. Widderstein jest świetnym punktem widokowym, jednak w jego panoramie szczytowej nie dominują Alpy Algawskie, przez co czułem się odrobinę nieswojo, bo nie zwykłem nie wiedzieć na co patrzę 😉😋. Co oczywiście nie zmienia faktu, że panorama jest obłędna, bardzo rozległa, obejmuje bowiem prawdopodobnie kilkanaście pasm alpejskich i kilkaset szczytów - nieco sarkastycznie można rzec, że żeby nie oszaleć, nawet wskazana jest nieidealna widoczność - przypuszczam, że w warunkach doskonałej przejrzystości powietrza mógłbym tam spędzić wiele godzin, drobiazgowo analizując każdą grań...

Czegoż stąd nie widać?! Z Widdersteina w sposób oczywisty roztacza się szeroka panorama przede wszystkim sąsiednich Lechquellengebirge, z których najłatwiej wyróżnić pobliski Karhorn, ale również długi grzbiet z Braunarlspitze i Rote Wand (2704 m n.p.m.), drugim co do wysokości szczytem w grupie, oraz, równie bliski, masyw Zitterklapfen (2403 m n.p.m.). Interesująco prezentuje się najwyższa część Alp Lechtalskich - choć szczyty takie jak Wetterspitze, Vorderseespitze, Freispitze i Parseierspitze dzieli od Widdersteina większa odległość niż w przypadku wielu innych szczytów z grupy Allgauer Hauptkamm czy Hornbachkette, to kompletnie odmienna perspektywa sprawia, że układają się one w nietuzinkowy sposób. W oczy rzuca się także sylwetka Hohe Rifflera (3168 m n.p.m.), choć jego kształty w przeciwieństwie do szczytów Alp Lechtalskich, pozostają niezmienne, oraz parę innych szczytów należących do grupy Verwall, których obecność w panoramie nie jest tak oczywista - łatwo dojrzeć stąd Kuchenspitze (3148 m n.p.m.) czy Pateriol (3056 m n.p.m.). Nietrudnym wyzwaniem winno być też dostrzeżenie Schesaplany (2965 m n.p.m.) w Ratikonie - jej wyniosły masyw tworzy dalszy, acz wyraźny, plan dla wspomnianej wcześniej pary Braunarlspitze-Rote Wand.

Szczegółowy opis szczytu wraz z panoramami znajdziecie na dedykowanej stronie:

A teraz parę fotek na zachętę 😁 Na dobry początek Alpy Algawskie...

Allgauer Dreigestirn w całej swej krasie. Od lewej: Trettachspitze (2595 m n.p.m.), Madelegabel (2645 m n.p.m.) i Hochfrottspitze (2648 m n.p.m.). Dodatkowo za Trettachspitze chowa się Großer Krottenkopf (2657 m n.p.m.)

Nieco bardziej na południe dominuje Biberkopf (2599 m n.p.m.). Na zdjęciu na lewo od niego widać także Hohes Licht (2651 m n.p.m.), drugi najwyższy szczyt w Alpach Algawskich i jednocześnie najwyższy w Allgauer Hauptkamm 

A tu już widok na Kleinwalsertal i Nordwestliche Walsertaler Berge. Ponad zabudowaniami Baad, z którego ruszaliśmy, widać Ochsenhofer Kopfe wraz z Walmendingerhornem, za nimi zaś wznosi się Hoher Ifen (2230 m n.p.m.), najwyższy we wspomnianej podgrupie


Teleobiektywem poszukałem jeszcze innego lokalnego symbolu. Oto inna dominanta Alp Algawskich, czyli Hochvogel (2592 m n.p.m.). Poza nim na zdjęcie załapały się jeszcze dwa inne rozpoznawalne nad wyraz wierzchołki: Hofats (2259 m n.p.m.) i Schneck (2268 m n.p.m.). Hofats jest łatwo rozpoznawalny i znajduje się mniej więcej w środkowej części zdjęcia; Schneck na kolejnym planie, bardziej z lewej strony. Jego cechą charakterystyczną jest nieco zakrzywiony wyższy wierzchołek

No i kochani, teraz dla odmiany Lechquellen Gebirge, Alpy Lechtalskie i inne, bardziej odległe pasma jak Verwall, Silvretta czy Ratikon...

Pogranicze Verwallgruppe, Alp Lechtalskich i Lechquellengebirge. Na pierwszym planie Warther Horn i ucięty fragment Karhornu. Na kolejnym rozłożysty Rappenspitze (2472 m n.p.m.), ponad którym widać jeszcze bliźniacze: Fallesinspitze (2767 m n.p.m.) i Stanskogel (2757 m n.p.m.), oraz tworzący ostatni plan masyw Hoher Riffler (3168 m n.p.m.). Z bardziej rozpoznawalnych można też wskazać Vallugę (2811 m n.p.m.), która jest widoczna ponad uciętym tu na zdjęciu Karhornem, na trzecim planie

Centralna część Lechquellengebirge z widocznym jeziorem Korbersee. Widoczna za nim dolina doprowadza do kotła polodowcowego pod Braunarlspitze (2649 m n.p.m.). W grani tej, tylko na dalszym planie widać ośnieżony Rote Wand (2704 m n.p.m.) - najwyższą górę w okolicy. Na prawo od niej - na ostatnim planie - majaczy Schesaplana (2965 m n.p.m.) wraz z kilkoma innymi szczytami Ratikonu.

No i na koniec ekipa zdobywców - jest się czym ekscytować! 😁

Pamiątkowe zdjęcia na Widdersteinie

Czas na Widdersteinie leciał zaskakująco szybko - ani się nie obejrzeliśmy a na zegarkach upłynęła godzina. Z wyruszeniem w drogę powrotną jeszcze jednak zwlekaliśmy, czekaliśmy bowiem aż na szlaku sytuacja się trochę rozrzedzi. Tu trzeba przyznać, że zachowaliśmy się odrobinę nieodpowiedzialnie, Widderstein ze swoją skalą ruchu wymaga noszenia ze sobą kasku, z odsłoniętymi głowami byliśmy z pewnością w zdecydowanej mniejszości.

Schodzimy tą samą drogą

Zejście, w trakcie którego postanowiłem schować do plecaka aparat by ułatwić sobie poruszanie się w żlebie, zajęło nam nawet więcej czasu niż droga w górę. Nie ulega też wątpliwości, że mocno dało całej naszej trójce w kość. Żeby jeszcze lepiej oddać skalę trudności kondycyjnych, to spieszę z informacją, że w żlebie na dystansie ledwie 460 metrów w linii prostej pokonuje się tu mniej więcej 360 metrów w pionie, co pod kątem nachylenia stoku odpowiada podejściu z Buli na Rysy, natomiast ze względu na osadowy charakter podłoża, wapienie i margle, wymaga potwornej dawki koncentracji i sprawnych kolan.

Widderstein Hütte wraz z pięknym Biberkopfem w tle

Raz jeszcze widok "za siebie", na okolice przełęczy Hochtannenbergpass i pogranicze z Lechquellengebirge

Obolałych turystów z otwartymi ramionami przyjmuje natomiast zlokalizowane na południowo-wschodnich zboczach szczytu niewielkie schronisko Widderstein (2037 m n.p.m.), gdzie i my się na chwilę zatrzymaliśmy. 

🚩 Widderstein Hütte (2009 m n.p.m.) - 14:00

Widderstein Hütte to jedno z najmniejszych schronisk górskich w Alpach Algawskich - posiada 20 miejsc noclegowych w salach wieloosobowych (lagerach). Co istotne, jest schroniskiem prywatnym, w związku z czym nieuznawane są w nim zniżki wynikające z tytułu członkostwa w zrzeszeniu Alpenverein. Rezerwacja noclegu może odbywać się przez internet - bezpośrednio z poziomu strony internetowej.


Okolica chaty na powrót jest nad wyraz sielska, choć o tym, że jesteśmy w wysokich górach nie pozwalają zapomnieć sylwetki zdającego się leżeć na wyciągnięcie ręki wierzchołka Widdersteina i nieco tylko bardziej odległego Biberkopfa, przy którym, o dziwo, pozostałe szczyty Allgäuer Hauptkamm wydają się skulone i pozbawione wyrazu.

Krajobraz Gemstelpass (1971 m n.p.m.) przecinanej przez ścieżkę prowadzącą przez płaskowyż Gemstelkoblach do schroniska Mindelheimer Hütte. Na ostatnim planie szczyty Allgäuer Hauptkamm

Po opuszczeniu gościnnych, acz bardzo gwarnych progów schroniska, początkowo skierowaliśmy się właśnie w tamtą stronę, mając przed sobą całe to towarzystwo. Widoki te musiały jednak wkrótce się skończyć - nasza tura wymagała by wraz z dotarciem na Gemstelpass rozpocząć zejście w doliny, gdyby jednak wędrować od schroniska do schroniska, to trzymając się grani śmiało można by dotrzeć do Mindelheimer Hütte a nawet do Fiderepass Hütte, o których napiszę w kolejnych relacjach.

Tu z bardziej odległej perspektywy...

Na Gemstelpass po raz pierwszy mamy okazję spojrzeć z tak bliska na wspaniałą Gemsteltal, i to od razu na jej najwyższą część! 

Górna część Gemsteltal i jej otoczenie. Od lewej: Elferkopf, Rundes Köpfle, Liechelkopf i Geißhorn

Zejście z Gemstelpass okazało się być, tak jak podejrzewałem, absolutnie cudowne. Wąziutka ścieżka, obezwładniająca zieleń, owady, ptaszki, różnorodna flora - dolina świeciła całym swym blaskiem, czyniąc nasze zejście dokładnie takim jakie sobie wyobrażamy w najjaśniejszych scenariuszach. Relaksacyjne, z możliwością zatrzymania się w dowolnym miejscu o dowolnym czasie, wsłuchania w szmer srebrzystej nitki potoku i wpatrzenia w kwieciste zbocza...

Gemsteltal (dosł. Kozia Dolina) to jedna z trzech największych dolin bocznych znajdujących się w górnej części Kleinwalsertal, licząca nieco ponad 10 km kwadratowych. Jej granice (poczynając od wschodu) wyznaczają kolejno: masyw Elferkopfu oraz Liechelkopfu wraz z położonym bardziej na południe Geißhornem, następnie równoleżnikowo ułożony płaskowyż Gemstelkoblach i wreszcie masyw dwóch Widdersteinów. Co ciekawe, najwyższym punktem w otoczeniu doliny nie jest Großer Widderstein (najwyższa część masywu znajduje się w całości po stronie sąsiedniej Bärgunttal) lecz Elferkopf (2387 m n.p.m.), co oznacza, że różnica wysokości między skrajnymi punktami doliny wynosi 1230 metrów. Cechą charakterystyczną Gemsteltal jest jej stosunkowo proste ukształtowanie - w przeciwieństwie do Bärgunttal brakuje tu mniejszych dolin bocznych (wyróżnić tu można ewentualnie niewielką dolinkę potoku spływającego ze zboczy Elfer- i Liechelkopfu) - a także występowanie niewielkiego wąwozu, który nieustannie pogłębia spływający doliną potok (Gemstelbach), w miejscu gdzie znajduje się próg skalny oddzielający górną partię doliny od dolnej.

Mimo bliskości Mittelbergu, jednej z głównych osad Kleinwalsertal, zwłaszcza górne partie Gemsteltal cieszą się ograniczoną popularnością, co wynika, jak sądzę, z ograniczonej, jak na lokalne warunki, liczby szlaków oraz znacznych wymagań kondycyjnych tych istniejących. 

W górnych partiach Gemsteltal. W tle Großer Widderstein

W Gemsteltal również nie znajduje się ani jedno schronisko górskie, pod dostatkiem jest jednak tam za to alpejskich chat świadczących usługi w formie bufetu. Do najwyżej z nich, znanej pod nazwą Obere Gemstelhütte, w spacerowym tempie dotarliśmy po 40 minutach schodzenia. Na miejscowym tarasie siedziały pojedyncze osoby, dlatego zachęceni ciszą, pięknem, skusiliśmy się na zimne piwko i strudlę.

🚩 Obere Gemstelhütte (1694 m n.p.m.) - 15:05

Obere Gemstelhütte położone w górnych partiach Gemsteltal

Przy piwku sączonym z widokiem na szczyt Geißhornu siedziało się wybornie lecz czas bardzo szybko leciał i nim zdołaliśmy się obejrzeć, wybiła czwarta, zatem pora dosyć późna zważywszy na pozostały dystans. Opróżniliśmy butelczyny, pożegnaliśmy się z miłą obsługą i z szerokimi uśmiechami na twarzach wróciliśmy na szlak.

Pożegnalny widok na grań, która z pewnością zasługuje na osobną opowieść. Od lewej: Zwolferkopf (2224 m n.p.m.), Elferkopf (2387 m n.p.m.), Rundes Köpfle (2384 m n.p.m.) oraz wreszcie masywny Geißhorn (2366 m n.p.m.)

Pierwsze minuty z powrotem na szlaku upłynęły pod znakiem krótkiego trawersu wschodnich zboczy masywu Widdersteina, po których ścieżka zrobiła zakos i przeprowadziwszy nas pod kolejką towarową, doprowadziła na skraj wspomnianego wcześniej progu rozdzielającego dwie części doliny. Z perci zabezpieczonej w kilku miejscach linami (rzecz tak naprawdę przydatna w sytuacji mokrego podłoża) dostrzec tam można niewielki acz całkiem ładny wodospadzik.

Przejście ponad wąwozem, który tworzy Gemstelbach

Po "prześlizgnięciu się" przez zbocza wąwozu naszym oczom otworzył się spodziewany widok na dolną część Gemsteltal oraz wznoszące się nad nią szczyty Kleiner Widdersteina i Bärenkopfu. To bez wątpienia efektowny widok - o ile skalista turnia mniejszego z braci Widdersteinów może już nie wzbudzać takiego wrażenia po widokach towarzyszących w trakcie dnia, to trawiaste zbocza Bärenkopfu oświetlone późnopopołudniowym słońcem przyciągały wzrok i jednocześnie w pewien sposób działały kojąco na pobudzony adrenaliną organizm...

Po zachodniej stronie doliny czuwają: Kleiner Widderstein i Bärenkopf

Upojeni głębią zieleni w spacerowym tempie dotarliśmy na skraj Hintere Gemstelalp (dosł. Wyżnia Kozia Polana), na której znajduje się Hintere Gemstelhütte, będące celem wycieczek spacerowiczów z Mittelberga i Riezlern. Tego popołudnia na kolejny postój nie było już czasu, ani w Hintere Gemstelhütte, ani w Bernhards Gemstelalpe, która znajduje się w środkowej części ogromnej hali wypełniającej dno dolnej części Gemsteltal.

Hintere Gemstelalp

Ostatni, dolny odcinek doliny aż do osiedla Gemstelboden pokonaliśmy już dosyć szybko, szlak bowiem wiedzie dłuższą chwilę lasem. Na dodatek, nasze tempo przyspieszyła zbliżająca się dosyć niespodziewanie burza - i to na marginesie był właśnie powód dla którego odetchnęliśmy z ulgą, że nie skusiliśmy się na jeszcze jeden postój, w którejś z dwóch chat na Gemstelalp...

🚩 Gemstelboden (1156 m n.p.m.) - 17:05

Wylot Gemsteltal na skraju Mittelbergu (osiedle Gemstelboden)

Do przystanku autobusowego dotarliśmy gdy już mocno grzmiało, ale na szczęście jeszcze nie lało. Opady nas jednak nie ominęły - dopadły nas, gdy szliśmy z przystanku na kemping 😏

Mittelberg i krajobraz Kleinwalsertal u bram Gemsteltal

Dosyć niespodziewana ulewa, która sprawiła, że zaraz po tym jak dotarliśmy do namiotu, musieliśmy się przebierać w tempie ekspresowym w suche ciuchy, nieco odsunęła w czasie nasze świętowanie zwycięstwa, ale tylko trochę 😉 Gdy umyci i wysuszeni przygotowywaliśmy kolację, przyszedł czas na prawdziwe podsumowanie tego wspaniałego, niezwykle ekscytującego dnia, połączone z otwarciem szampana...

Nasze dobre humory pogorszyła jedynie następnego dnia wieść o śmierci 56-latka, który schodząc z Widdersteina poślizgnął się na płacie starego śniegu i w wyniku upadku zginął na miejscu. Mężczyzna na szlaku nie był sam, towarzyszyło mu bowiem dwóch kolegów...

Tym smutnym akcentem, który jednak niechże będzie pewną przestrogą, żegnam się z Wami. Do usłyszenia w kolejnej relacji!

Trasa wycieczki. Źródło: alpenvereinaktiv.com

KOMENTARZE

3 comments:

  1. Morguś jak zawsze w alpejskiej formie! Pozdrowienia dla Was chłopaki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie popatrzeć na zielone Alpy :) Ten rejon co prawda poza moim obecnym zainteresowaniem, ale ładne widoki zawsze miło obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń

Back
to top