Majówka w Masywie Polany i Rudawach Weporskich, czyli historia o tym jak w długi weekend uniknąć tłumów cz. II

źródło: mapy.hiking.sk 
DZIEŃ III
Poranek był bardzo ciężki. Samo wybudzenie się ze snu stanowiło prawdziwą katorgę, bo człowiek z niebytu przenosił się do bolesnej rzeczywistości i uświadamiał sobie, że boli go wszystko: od mięśni nóg, po barki, a przede wszystkim głowę, z której odzywał się tępy ból. W moim zamyśle było wstać na wschód, tak by w pełni wykorzystać warunki jakie stwarzają Zakl'uky, ale niestety nim się podniosłem ze śpiwora, słońce podniosło się na horyzoncie i gdy wyjrzałem z namiotu, zostałem oślepiony jasnym blaskiem...
Założyłem buty i zataczając się jak pijany, udałem się w kierunku pobliskiego wierzchołka. Rześki wiatr, wzmagający się od czasu do czasu przyniósł jednak orzeźwienie dla pulsującego bólu głowy.
Wiosna pod Zakl'ukami.
Najwyższy szczyt bezleśnego masywu (1012 m.n.p.m.) znajduje się w jego zachodniej części i rozciągają się z niego bajeczne widoki na wał Niżnych Tatr. Warto też powiedzieć, że wkoło trudno dostrzec jakiekolwiek ludzkie osady, także naprawdę nie pozostaje mi nic innego jak tylko gorąco polecić to miejsce jako atrakcyjny cel pieszej wędrówki 😊
Masyw Polany i widoczne w dole, nasze obozowisko.
A to z kolei widok na wschód - dalsza cześć rozkosznego grzbietu Zakl'uk oraz widoki nieznanych mi pasm należących do Rudaw Słowackich.

I nieco bardziej poglądowe spojrzenie na wschód. Ten płaski szczyt to Klenowski Wepor.
Cyknąłem ostatnią fotkę z widokiem na Niżne Tatry i podjąłem decyzję o powrocie do namiotu. Pomyślałem sobie bowiem, że utnę sobie jeszcze krótką drzemkę...
Wczołgałem się do śpiwora i od razu usnąłem. Obudziłem się po dwóch godzinach i stwierdzając, że jest już po 10 zerwałem się na równe nogi. Najwyższy czas rozpocząć przygotowywania do wymarszu!
Choć trzeba przyznać, że pomimo późnej pory, wszyscy byli zaspani 😂
Ostatnie przygotowania do wymarszu...
... I w drogę 😉
W międzyczasie zrobiło się pochmurnie, co o tyle nam sprzyjało, że był to gwarant komfortu termicznego. W dodatku dość mocno wiało, co potęgowało wrażenia przyjemnej wędrówki.
Na szczycie zrobiłem przyjaciołom po jeszcze jednej fotce i kazałem iść "na wschód"... 😎
Wędrówki smak, czyli to co kocham najbardziej...
Bezleśny grzbiet ciągnie się na przestrzeni kilku kilometrów i oferuje naprawdę jedne z ciekawszych widoków jakie miałem okazję podziwiać na Słowacji. Ponieważ znajdowaliśmy się de facto pośrodku tego kraju, to gdzie nie spojrzeliśmy, tam widzieliśmy góry 😁 Marzenie każdego górołaza 😅
W sumie, w zasięgu wzroku są nie tylko pobliskie Niżne Tatry, które pokazywałem Wam na zdjęciach powyżej, ale także Tatry (konkretnie Wysokie - ich nie dostrzegłem, nawet o poranku, gdy było bezchmurnie), do tego wschodnia część Rudaw Weporskich z masywem Klenowskiego Wepora, Fabowej Holi (ona na zdjęciu poniżej, widoczna w oddali, z prawej strony) czy Drahovej. Z drugiej strony rozciąga się masyw Polany i fragment Wielkiej Fatry. 
Rzut okiem na Masyw Polany - szczyt Polany (1457 m.n.p.m.) widać w głębi, z lewej strony.
Po opuszczeniu łąk, czekał nas odcinek dłuższego marszu przez las, podczas którego podchodziliśmy na Obrubowaniec (1020 m.n.p.m.).
Szczyt ten również jest w dużej mierze widokowy (choć daleko mu do rangi Zakl'uk), a pod lasem, w pobliżu wierzchołka znajduje się kolejny szałas. Kolejny fajny szałas, jak powinienem dodać 😊 Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zajrzeli i do niego 😜
Oczywiście ów sennik nie posiada w miarę szczelnego dachu, nawet jak na możliwości pozostawionych samym sobie obiektów, ale parter prezentuje się całkiem dobrze. Z uwagi na ciepły dzień, zadecydowaliśmy, że przerwę zrobimy sobie jednak na okolicznych ławkach, okalających miejsce na ognisko i tam zjedliśmy drugie śniadanie.
 Gdy odpoczęliśmy wyruszyliśmy w kierunku przełęczy Tlsty Javor. Zabawną anegdotkę mogę Wam przy tej okazji opowiedzieć, bo wyobraźcie sobie, że jadąc w te tereny mieliśmy ze sobą mapę tylko Masywu Polany, która na wschodzie sięga tylko po Zakl'uky. Co dalej było, nie wiedziałem i szliśmy przed siebie w myśl zasady YOLO  (You Only Live Once) 😀 Gdy byłem jeszcze w domu, przeglądałem na wszelki wypadek mapę Rudaw, tak by w razie czego móc zaproponować to i owo znajomym, niemniej jednak nie zwracałem specjalnie uwagi na nazwy wszystkich szczytów, przełęczy, potoków, wsi. Dlatego wraz z dotarciem do asfaltowej drogi na przełęczy Tlsty Javor, dłuższą chwilę próbowałem sobie przypomnieć choć drobne szczegóły z mapy, którą widziałem w domu 😂
Droga zupełnie w nieznane ma jednak swoje zalety, bo wiele rzeczy potrafi zaskoczyć ;) I tak - zachwyciły nas krajobrazy roztaczające się wokół wsi Sihla, które należą do tzw. Sihlańskiego Płaskowyżu (sł. Sihlianska Planina). Było tam wprawdzie dość płasko, a krajobraz przypominał nieco ten znany z Sudetów, ale nie przeszkadzało to nam absolutnie w ogólnym odbiorze. W zimie musiałoby być bajkowo.
Przy okazji trafiliśmy na lokalny autobus, którym podjechaliśmy 3-4 kilometry do miejscowości Lom nad Rymawicą (sł. Lom nad Rimavicou), gdzie zostaliśmy wysadzeni bezpośrednio pod miejscowym pubem. No to skoro los nam rzucił go pod nos, to stwierdziliśmy że trzeba to wykorzystać i chwilę później siedzieliśmy już nad butelkami Szarisza i paczkami chipsów 😎
Piwo poprawiło nam humory na dalszą drogę, choć zapowiadało się na deszcz.
Migawki z dalszej drogi - płaskowyż i Niżne Tatry na horyzoncie.
Wspięliśmy się na płaską i bezleśną górę Czerteż (sł. Ciertiaz - 1102 m.n.p.m.), na której odnaleźliśmy szlak czerwony, którym kolejnego dnia mieliśmy kontynuować nasz marsz i zaczęliśmy się rozglądać za odpowiednim miejscem na biwak, bo obiecałem Ali i chłopakom tego dnia wcześniej zakończyć wędrówkę 😈😈😈
Wepor na którym byliśmy poprzedniego dnia.
Lom nad Rymawicą z ośnieżonymi Niżnymi w tle...
...I Masyw Polany wznoszący się na zachód od Czerteża.
Namioty rozłożyliśmy po drugiej stronie grzbietu, tuż pod lasem. Dzięki temu mieliśmy pod ręką sporą ilość drewna i jeszcze przed zachodem udało się rozpalić spore ognisko oraz coś przekąsić 😅
Zachód, biorąc pod uwagę pochmurny dzień, był całkiem widowiskowy, ponieważ na zachodzie chmur jakby ubywało...
Panorama Masywu Polany, zachodniej części Rudaw Weporskich i zachodniej części Niżnych Tatr.
Pasmo Wielkiej Chochuli tym razem widziane od południowo-wschodniej strony.
Gdy kolory pogasły wróciłem dopomnieć się swojej porcji kiełbasek, które mieliśmy przeznaczone na trzeci wieczór i - znacznie mniej zmęczeni niż poprzedniego dnia - posiedzieliśmy sobie przy skwierczącym ognisku do późnej nocy.
To nie koniec wędrówki po bezludnych terenach Rudaw Słowackich - w kolejnej części odnajdziemy źródło Ipoli i wrócimy w Masyw Polany, zobaczyć jeden z najpiękniejszych wodospadów na Słowacji 😊
Do zobaczenia!

KOMENTARZE

4 comments:

  1. Odcinek Obrubovanec - Lom nam się pokrywał :) Albo to był inny dzień (trzeba by zajrzeć do konkretnej daty), albo się minęliśmy gdzieś, choć właściwie było to chyba tylko możliwe gdy jechaliście autobusem do Lomu, a my szliśmy w drugą stronę piechotą :) W Lomie ta knajpka bardzo nas ucieszyła, akurat na uzupełnienie płynów. W Sihli była kolejna.

    A szałas na Obrubovancu jest kiepski nie tylko z powodu dziur w dachu, ale też z powodu ilości śmieci, które się tam znajdowały i być może jakiś resztek zwierząt. Ostatecznie rozstawiliśmy sobie namioty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy chyba też szliście przez Bratkovicę :D Bo my też ^^
      Jak patrzyliśmy do środka tego szałasu na Obrubowańcu to fakt, jakieś śmieci były ale nie cuchnęło stęchlizną zbytnio. Tymi zwierzętami to mnie zaciekawiłeś bo widzieliśmy poza szałasem, czaszkę jakiejś sarny czy innego daniela :D

      Usuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Back
to top