Graniami Alp Algawskich cz. III - Hochvogel

Majestatycznie, jak wielki ptak, który chce rozwinąć skrzydła do fantazyjnego lotu na dużej wysokości, spośród labiryntów skalnych ścian wznosi się prawdziwy władca okolic. Góra pełna regularności... 
Georg Frey "O Alpach Algawskich" (oryg. Auf Allgäuer Berge), Kempten 1957



Łańcuch górski: Alpy (Alpy Wschodnie)

Sektor: Północne Alpy Wapienne

Pasmo górskie: Alpy Algawskie

Podgrupa: Hochvogel- und Rosszähnegruppe

Najpopularniejsza obecnie pętla pozwalająca wejść na Hochvogel - jeden z symboli Alp Algawskich i wybitny punkt widokowy. Trasa rozpoczyna i kończy się w Prinz-Luitpold Haus, który jest najwygodniejszą bazą wypadową na szczyt. Trudności w początkowej fazie niewielkie - związane głównie z sypkim podłożem - przy podejściu na przełęcz pod Hochvoglem od strony Balkenscharte w żlebie zwanym Kalten Winkel długo zalegający śnieg (niebezpieczeństwo poślizgnięcia!). Od przełęczy na wierzchołek podejście w formie łatwej wspinaczki (może wystąpić konieczność użycia rąk), momentami ekspozycja. Warto zabrać kask, jeśli zamierzamy się wybrać w letnie weekendy kiedy ruch na szlaku jest większy niż zwykle. Powrót do Prinz-Luitpold Haus przez Kreuzspitze - wariant krótszy niż przez Balkenscharte, ale bardziej wymagający - krótkie eksponowane fragmenty wymagające zachowania wzmożonej uwagi. Trasę można przejść także w odwrotnej kolejności, tzn. Prinz-Luitpold Haus -> Kreuzspitze -> Hochvogel -> Kalten Winkel -> Balkenscharte -> Prinz-Luitpold Haus.




Wczesnym popołudniem dotarłem do Prinz-Luitpold Haus (o tej części wędrówki przeczytacie tutaj), gdzie, w związku z przeważającymi na niebie chmurami, postanowiłem zatrzymać się na dłuższą przerwę.

Menu w Prinz-Luitpold Haus. To co zamawiamy na obiad? 😋😍

W pierwszej relacji z Alp Algawskich tylko napomknąłem co zjadłem w Edmund-Probst-Haus, dziś, na podstawie powyższego zdjęcia, chciałem Wam szerzej zwrócić uwagę na pozycje w menu występujące w Prinz-Luitpold Haus i generalnie w schroniskach w Alpach Algawskich (wiele rzeczy się bowiem bardzo często powtarza). Co my zatem tu mamy? Wśród zup oprócz tradycyjnej "zupy dnia" jest zupa gulaszowa (Gulaschsuppe), bardzo często widywana podczas moich wędrówek, oraz zupa ziemniaczano-porowa z marchewką (Kartoffel-Karotten-Lauch-Suppe), która może być podawana z chlebem i kiełbaską wiedeńską. Z dań głównych na pierwszym miejscu mamy nieśmiertelny Linseneintopf, który jest sztandarową potrawą wszelkich alpejskich mountain-freaków, czyli taką bardzo gęstą zupą z ziemniakami, soczewicą i kiełbasą - pokrojoną na plastry albo wręcz przeciwnie w całości włożoną do miski. Dalej mamy Allgäuer Maultaschen, które są niemieckimi pierożkami - generalnie mogą być z rożnym nadzieniem, np. szpinakiem, serem, Speckiem, albo innym rodzajem wędliny - w wydaniu schroniskowym były dodatkowo podawane ze smażoną cebulką i szczypiorkiem; i wreszcie Spätzle, czyli bardzo popularne niewielkie kluseczki ziemniaczane zapiekane serem oraz posypane prażoną cebulką i szczypiorkiem - z możliwością wyboru dużej albo małej porcji. Nieco niżej w karcie dostrzeżecie jeszcze spaghetti bolognese - dania oparte na makaronach są bardzo popularne, zresztą są dobrą opcją dla osób, które obawiają się kulinarnych eksperymentów.

W kolumnie Brotzeit, gdzie umieszczono lokalne przekąski, mamy od góry: talerz górskich serów (Bergkäsebrettl), wspomniane już kiełbaski wiedeńskie z chlebem; wurstsalat, czyli sałatkę z krojoną w paski mortadelą oraz cebulką; oraz Landjager, czyli coś jak kabanosy podawane z chlebem na zagrychę.

Z deserów: Kaiserschmarrn jest często wybierany jak danie główne na obiad, podobnie jak nasze naleśniki, ale jest... omletem na słodko, w dodatku porwanym na niewielkie kawałki (wysmażony omlet kucharz "dziabie" widelcem przed podaniem) z dodatkiem w formie musu jabłkowego; oprócz tego mamy w karcie ciasto domowe (Stück Kuchen) samo bądź z bitą śmietaną i Apfelstrudel, czyli pozycję obowiązkową, tj. szarlotkę, która w Alpach bywa podawana albo z bitą śmietaną albo z sosem waniliowym, którego w PL-Haus akurat nie było. Kawałek ciasta kosztuje z reguły ok. 3,5-4 euro, z bitą śmietaną bywa ono ciut droższe.

Mam nadzieję, że nie narobiłem Wam przesadnego smaka i wytrwacie do końca relacji bez konieczności wcześniejszego odwiedzenia kuchni 😊😉


Spätzle w Prinz-Luitpold Haus. Porcja którą widzicie kosztowała 7,50 euro, dzięki czemu wraz z piwem zapłaciłem ok. 11 euro. Biorąc pod uwagę, że to Niemcy i jeszcze schronisko górskie położone na 1850 m n.p.m., to nikt mi nie powie, że jest drogo. A już dla osoby z zachodniej Europy, to jest naprawdę śmiesznie tanio, w ogóle więc nie dziwi mnie fakt, że prawie wszystkie osoby jakie spotykałem na szlakach chodziły z ultralekkimi plecakami i miały ze sobą jedzenie i picie ograniczone do minimum.

Po obiedzie posiedziałem jeszcze chwilę nad mapą i koło 14 z wolna zwlekłem się z ławy na tarasie i udałem się do środka budynku aby się przepakować. Na Hochvogel wyruszałem z materiałowym małym plecaczkiem, w którym miałem kabanosy, baton, butelkę wody i pokrowiec na aparat w którym ukryty był softshell. Tak przygotowany pomachałem na pożegnanie ziomeczkowi z obsługi i opuściłem teren schroniska, wchodząc na ścieżkę poprowadzoną wschodnimi zboczami Wiederkopfu.

Na szczyt czekało mnie około dwóch godzin drogi.


Po obejściu jeziora od strony zachodniej i południowej czekało mnie krótkie podejście przez próg, który rzecz jasna trzeba było pokonać aby dotrzeć w wyżej położone partie doliny. Szlak trochę się sypał, ponadto gdzieniegdzie skała była wilgotna (ścieżka przekracza potok, a potem wiedzie wzdłuż niego, co powoduje, że po większych opadach na skałach przy ścieżce osadza się wilgoć), kroki zacząłem więc stawiać z większą uwagą. Dzięki temu, że szedłem jednak najedzony, wypoczęty i przede wszystkim - "na lekko" - to tempo miałem niezłe i już po 30 minutach marszu znalazłem się przy rozstajach położonych w górnych partiach Oberes Tal u podnóża Fuchskarspitze i Kreuzspitze.

Spacerując w Oberes Tal...

Oberes Tal jest niewielką (ok. 1,5 km kwadratowego) doliną wiszącą będącą fragmentem Bärgundeletal, a co za tym idzie, także systemu Hintersteiner Tal (największej doliny w północnej części Alp Algawskich), znajdującą się w zachodniej części Grupy Hochvogla i Rosszähne (Hochvogel- und Rosszähnegruppe). Najniższy punkt doliny jest sytuowany na 1820 m n.p.m. (lustro stawu obok PL-Haus), najwyższy - na 2367 m n.p.m. (wierzchołek Kreuzspitze), co oznacza, że deniwelacja wynosi niespełna 550 metrów. Dolinę otaczają szczyty (od zachodu): Wiedemerkopf (2163 m n.p.m.), Kreuzkopf (nie mylić z Kreuzspitze 😉 2287 m n.p.m.), Weittalkopf (2286 m n.p.m.), Kreuzspitze, Fuchskarspitze (2314 m n.p.m.), Kesselspitze (2283 m n.p.m.) i Glasferderkopf (2271 m n.p.m.).

***

Rozstaje znajdowały się zaraz powyżej opisywanego przeze mnie progu, na wysokości 2032 m n.p.m. (obok można po raz ostatni nabrać wody!) i to właśnie przy nich trzeba zadecydować czy w stronę Hochvogla podążać będziemy przez piargi w górnych partiach Oberes Tal i wierzchołek Kreuzspitze, czy też pójdziemy nieco naokoło przez Balkenscharte i żleb Kalten Winkel.

Jak już wiecie, ja idąc na szczyt wybrałem drogę przez Balkenscharte. Na krótkim odcinku przetrawersowałem południowe, bardzo łagodne od tej strony, zbocza Fuchskarspitze, i zacząłem się przymierzać do rozpoczynających się serpentyn. Wysokość zdobywałem szybko, ale dość nieprzyjemnie (sporo tam było momentami upierdliwego rumoszu), dlatego odetchnąłem z ulgą gdy zobaczyłem stalową drabinkę... 😁  


Ponieważ byłem jedyną osobą na szlaku, to jedyną przeszkodą w pokonywaniu stopni na drabince mogła być ewentualnie zadyszka, która na szczęście się nie pojawiła. Gdyby jednak zachodziła konieczność wyminięcia sie z kimś, to mogłoby być ciężko 😂

Gdy dotarłem na przełęcz ujrzałem nową porcję atrakcyjnych widoków. Chociaż Balkenscharte (2172 m n.p.m.) jest wąskim wcięciem na grani, przez co widok jest dość ograniczony, to doskonale prezentuje się z niej Großer Rosszahn (2356 m n.p.m.), od którego również wzięła się nazwa całej grupy.

Generalnie w Alpach Algawskich nie ma zbyt wielu miejsc do kontemplacji tego szczytu - jak również całej Grupy Rosszähne (Rosszähnegruppe) - ponieważ zazwyczaj jest ona w panoramach czymś przysłonięta - np. potężnym cielskiem Hochvogla. Żeby było zabawniej, sam Hochvogel, choć wznosi się w jej sąsiedztwie, jest tak bardzo wyniesiony ponad okolicę, że majestat Rosszähne, dostrzegalny choćby z Balkenscharte, dość mocno maleje. Dlatego jeśli chcemy go móc w pełni podziwiać, to albo ze szlaku nr 421 między Balkenscharte a przełęczą Fuchsensattel albo, co jest najlepszą opcją, z któregoś ze szczytów grupy Vilalpseeberge - np. z Lahnerkopfu. A, no i bym zapomniał, grzbiet Rosszähne jest też nieźle widoczny z najwyższego szczytu Daumengruppe, czyli z wierzchołka Großer Daumena.

Widok z Balkenscharte. Z lewej Vilalpseeberge, z prawej grupa Rosszähne. Pośrodku Schwarzwassertal.

No dobra, ale ja tu się rozpisuje skąd widać Rosszähne, a nic o tym fragmencie Alp Algawskich nie wspomniałem 😁

Cała Grupa Rosszähne (czyt. Roscejne) to tak naprawdę rozciągający się równoleżnikowo, długi na 7 kilometrów, grzbiet, którego początek i koniec wyznaczają przełęcz Fuchsensattel (2009 m n.p.m.) oraz Saldeiner Spitze (2037 m n.p.m.) opadający bezpośrednio do doliny rzeki Lech. Wbrew temu co mogłaby sugerować nazwa, w grupie nie ma dominującego szczytu - drugi co do wysokości Klupperkarkopf wznosi się 2355 m n.p.m., zatem "przegrywa" o metr ze swoim sąsiadem, a trzeci Stallkarspitze osiąga 2350 m n.p.m. Warto w tym miejscu dodać, że zarówno Großer Rosszahn, jak i jego nieco niżsi koledzy, nie zostali włączeni do siatki szlaków turystycznych, zresztą tak naprawdę szlak poprowadzono na zaledwie jeden szczyt całej grupy - Grubachspitze (2100 m n.p.m.) - przez co Grupa Rosszähne pozostaje zupełną pustelnią.

Drobna ciekawostka: w masywie tym nie ma żadnych bocznych grani urywających się na południe, przez co z góry Rosszähnegruppe przypomina nieco poroże jelenia 😅

***

Wracając jeszcze na chwilę do tematu samej Balkenscharte, to znakiem rozpoznawczym samej przełęczy jest charakterystyczna niewielka igła skalna (widać ją na tym zdjęciu), która ściąga na siebie wzrok z daleka - zapewne gdyby owego "chłopka" nie było, to przełęcz była jedną z tysiąca podobnych do siebie wysoko położonych przełęczy w Alpach Wapiennych.

Po północnej stronie Balkenscharte wznosi się pokazywany przeze mnie wielokrotnie Fuchskarspitze - na który najprostsza droga prowadzi wycenianą na I, południową granią widoczną na zdj. poniżej. Cały Fuchskarspitze posiada natomiast aż trzy wierzchołki i przejście całej grani oznacza już konieczność radzenia sobie w trójkowym terenie. 

Fuchskarspitze obserwowany z okolic Balkenscharte

Z Balkenscharte skierowałem się na południowy-wschód przecinając północne zbocza Kreuzspitze, podchodząc do niewielkiego skalnego grzebienia, który pokonałem przechodząc niewielką rozpadliną (drobne trudności). 


Po osiągnięciu wypłaszczenia na grzebieniu perspektywa znów się zmieniła, a przed oczyma wyrosło mi ogromne gmaszysko Hochvogla. Przyznaję bez bicia, widząc z bliska tamte ściany nogi pode mną ugięły się z wrażenia. To był dla mnie szok - zupełnie jakbym wyszedł z nagrzanego pomieszczenia albo spod prysznica na otwartą przestrzeń i dostał w twarz lodowatym wiatrem.

W całych Alpach Algawskich jest tylko jeden inny szczyt, który wzbudził we mnie podobne emocje - zdradzę, że ten szczyt to Großer Widderstein - równie odosobniony i masywny niezależnie od strony świata z której go obserwujemy...

Jest na co popatrzeć. Te ściany mają po 600 metrów wysokości


Ale przecież... nie uciekaj!


Miejsce z którego wpatrywałem się przez dłuższy czas w skalne ściany Hochvogla, znajdowało się w dolnej części żlebu Kalten Winkel urywającego się spod przełęczy Kaltewinkelscharte. Oprócz imponującego widoku na ściany Hochvogla, rozpościera się stąd atrakcyjny widok na Vilalpseeberge i górne partie Schwarzwassertal. I tu taka ciekawostka - wiecie, że w Alpach Algawskich są dwie doliny o identycznej nazwie (Schwarzwassertal)? 😁 Tyle, że ta, którą możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu jest znacznie większa (45 km kwadratowych vs 30 km kwadratowych) i przede wszystkim, jest doliną walną 😊

Górne partie tyrolskiej Schwarzwassertal i otaczająca ją z drugiej strony Grupa Vilalpseeberge, której najwyższym szczytem jest Leilachspitze - oświetlona górka, widoczna z prawej strony zdjęcia 


Na wysokości ok. 2200 m n.p.m. ścieżka dotarła na skraj sporej wielkości pola śnieżnego rozciągającego się w górnej części żlebu. Tu po północnej stronie Hochvogla śnieg utrzymuje się bardzo długo, a nierzadko i przez cały rok. Warto mieć to na uwadze i uwzględnić przy wyborze szlaku - jeśli śniegu jest sporo, to albo zrezygnować w ogóle albo unikać schodzenia tędy - ewentualne poślizgnięcie może zakończyć się kiepsko.

Jeśli już ryzykujecie - tak jak ja - to raczej idąc w górę, szansa na poślizgnięcie się jest wtedy ewidentnie mniejsza - mniejsze prawdopodobieństwo, że się zagapicie, ponadto jesteście bardziej wypoczęci i skoncentrowani niż podczas zejścia do schroniska.

No i dodam na koniec, że bardzo cenne są kijki trekkingowe 😉


Po wykutych w mocno zmrożonym śniegu stopniach dotarłem na przełęcz Kaltewinkelscharte, rozdzielającą Hochvogla od Kreuzspitze, która położona była na wysokości 2283 m n.p.m. Siodło było równie wąskie jak nieodległa Balkenscharte, z tymże panował tam iście wysokogórski klimat, zwłaszcza jeśli dodać do tego zacny widok na leżące 1000 metrów niżej dno Jochbachtal (odnoga Hornbachtal) i widoczne w tle szczyty z grupy Hornbachkette. Uzupełniłem płyny, zerknąłem na szlakowskaz informujący, iż do wierzchołka pozostała godzina drogi, i ruszyłem.

Widok z Kaltewinkelscharte na szczyty Hornbachkette. Czuć wysokość!


Początek szlaku był prosty technicznie, ale parokrotnie zastanawiałem się czy na pewno dobrze idę. Rejon Hochvogla jest silnie zerodowany miałem wrażenie, że wokół wiedzie kilka innych ścieżek, które jednak prowadziły donikąd albo na skraj przepaści.

Po pokonaniu ok. 50 metrów wzwyż szlak zaczął trawersować północno-zachodni wierzchołek (2454 m n.p.m.), najpierw od strony zachodniej, a następnie od strony południowej cały czas wiodąc wąską, lekko eksponowaną ścieżką, która momentami wchodziła pod skały, co pozwalało mieć przeświadczenie, że w razie deszczu jest tam możliwość schronienia.


W momencie gdy ścieżka przeszła na południową wystawę, ujrzałem ponownie główny wierzchołek, który wznosił się jeszcze prawie 200 metrów nade mną. Pomimo licznych doświadczeń z nieco wyższych Alp Julijskich, gdzie bliźniaczych krajobrazów było sporo, te skalne mury robiły na mnie wrażenie.


Przeciąłem rysę opadającą spod przełęczy rozdzielającej oba wierzchołki i zacząłem końcowy etap wspinaczki. Ta wymagała od czasu do czasu użycia rąk, bowiem, jak zresztą możecie zauważyć na powyższym zdjęciu, w masywie Hochvogla mamy do czynienia z charakterystycznymi blokami skalnymi, ułożonymi - wybaczcie mało fachowe słownictwo - schodkowo. Dodam tylko, że taki szlak jak ten budził sporo frajdy, ale pamiętajcie by nie przesadzić z nadmierną liczbą wypadów na szczyty +2500 w Alpach Algawskich, bo poruszanie się przez dłuższy czas na księżycowym pustkowiu też bywa męczące.

Powyżej przełęczy, na około 2400 m n.p.m. szlak osiągnął grań, skąd rozpościerał się świetny widok na północno-wschodni wierzchołek, który mógłby równie dobrze znaleźć się w relacji z Dolomitów czy Alp Julijskich. 


Końcówka podejścia również nie okazała się zbyt wymagająca i szedłem bez większego trudu. Pomimo prognoz zapowiadających bezchmurne późne popołudnie tuż pod szczytem nade mną zebrały się ciemne chmury, znów zaczął wiać wiatr i szczerze mówiąc, gdzieś z tyłu głowy poczułem jakiś niezrozumiały niepokój, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć. Dopiero potem sobie uświadomiłem, że nigdy wcześniej nie wędrowałem sam po wysokich górach i przebywania sam na sam z pustką dopiero miałem się nauczyć. Owszem, nie raz i nie dwa chodziłem w pojedynkę po polskich czy słowackich górach, ale przeważająca część tych wypadów odbywała się w niskich partiach Karpat, a więc w górach, w których o pustkę zwyczajnie trudno - zwłaszcza gdy w lesie można liczyć na melodyjne śpiewy ptaków, a na halach subtelny szum górskich traw. W Tatrach z kolei zupełnie od ludzi uciec zawsze było i jest dość trudno, pod Hochvoglem zaś jedynym dźwiękiem mógłby być złowrogi łomot spadających kamieni, który wzbudziłby we mnie niepokój większy niż nagły trzask gałęzi w bliskim sąsiedztwie podczas nocnej wędrówki przez las... Zresztą inaczej się wędruje po górach, które się przyzwoicie zna, a inaczej po górach, w których się jest pierwszy raz. Kto wie, być może gdybym teraz wrócił na Hochvogel czułbym się nieco inaczej?


Niewykorzystywana przez nikogo ławka, świst wiatru i krzyż z przymocowanym, lekko wibrującym piorunochronem, wydającym charakterystyczne brzmienie, stanowiły poszczególne elementy tej układanki; układanki, która składała się na tamtą pamiętną wizytę na Hochvoglu.

Na szczyt wszedłem o 16:05. Droga ze schroniska zajęła mi zatem 1h 40min, zatem 30 min mniej niż przepowiadały znaki


Jak zdążyliście zapewne już zauważyć, nie miałem wybitnych warunków pogodowych, które pozwalałyby w pełni docenić panoramę z wierzchołka niemniej jednak, musicie mi uwierzyć na podstawie moich analiz i obserwacji - oraz także zwyczajnego przejrzenia zdjęć w sieci - ta przy bezchmurnej pogodzie i dobrej widoczności jest kapitalna. W sumie to nawet pomimo niskich chmur i tak zapamiętałem ją jako bardzo interesującą, ba, mając na koncie ok. 30 szczytów w Alpach Algawskich i tak wrzucam ją do TOP 5.

Hochvogel (2592 m n.p.m.), jak już pisałem we wstępie, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych szczytów Alp Algawskich, i choć nie łapie się do najwyższej dziesiątki (zajmuje 12. miejsce) to swoim piramidalną bryłą i odizolowaniem od całej reszty wyróżnia się w panoramach nawet bardzo odległych od niego szczytów.

Oprócz doskonałego widoku na cały, długi na 15 kilometrów, grzbiet Hornbachkette (Hochvogel to jeden z najlepszych szczytów do jego obserwacji) z wierzchołka dostrzeżemy pokaźny fragment Allgäuer Hauptkamm (choć niepełny), który podziwiać możemy z dość nietypowej perspektywy, dzięki czemu algawski triumwirat (Hochfrottspitze, Madelegabel, Trettachspitze) harmonijnie łączy się z południowo-zachodnimi partiami Hornbachkette (Öfnerspitze, Hornbachspitze, Großer Krottenkopf). Nieźle widoczne są masywy wznoszące się w otoczeniu Kleinwalsertal, choć te są na tyle odległe, że poza Widdersteinem, Hohe Ifenem trudno jest wyróżnić poszczególne wierzchołki. Z racji położenia w sąsiedztwie doskonale widać główny grzbiet Daumengruppe, ciągnący się od Schnecka, poprzez Laufbacher Eck, Schochen, Nebelhorn, Wegenkopf po najwyższy Großer Daumen; oraz grupę Vilalpseeberge, która z Hochvogla jest lepiej widoczna niż z jakiegokolwiek innego fragmentu Alp Algawskich.

A jakie inne pasma można zobaczyć z Hochvogla? Cóż przy dobrej widoczności oprócz sąsiednich Alp Ammergawskich czy Lechtalskich widać Masyw Wetterstein, w którym wznosi się Zugspitze, a przy bardzo dobrej przejrzystości dostrzec można również grzbiety Alp Zillertalskich, Ötztalskich, Sztubajskich, Alp Retyckich, Alp Glarneńskich, a nawet fragment Wysokich Taurów. Do tego mniejsze: Masyw Alpstein, Silvretta, Verwallgruppe czy Lechquellengebirge.

Z takich ciekawszych, bardziej znanych szczytów, to przy sprzyjających warunkach oprócz Zugspitze, który nie jest żadną niespodzianką, bo zwyczajnie wznosi się stosunkowo blisko i widać go zresztą z wielu innych miejsc w Alpach Algawskich, czy Parseierspitze, który jest najwyższym szczytem Alp Lechtalskich i zarazem jedynym 3-tysięcznym szczytem w Północnych Alpach Wapiennych, to w panoramie zobaczymy m.in. Tödi (najwyższy szczyt Alp Glarneńskich), Muttlera (najwyższy szczyt Masywu Samnaun), Ortlera (o ile dobrze pamiętam najwyższy szczyt Europy zbudowany ze skał osadowych), Wildspitze (najwyższy szczyt Alp Ötztalskich) czy Großvenedigera. Na symulacjach można również odszukać Großglocknera, jednak wierzchołek jest dość schowany i w połączeniu z odległością (174 km w linii prostej), raczej trzeba mieć dużo szczęścia aby dojrzeć go na żywo.

Ta odległa, aczkolwiek zdecydowanie wyróżniająca się góra widoczna na prawo ode mnie, to Gaishorn, drugi najwyższy po Leilachspitze szczyt w grupie Vilalpseeberge.

Wspominałem Wam już, że potężna bryła Hochvogla przypomina (z czym się jak najbardziej zgadzam) drapieżnego ptaka i rzeczywiście przeglądając literaturę czy sieć bez problemu można upewnić się w przekonaniu, że miejscowej ludności, a później i przybywającym turystom, szczyt kojarzył się ze wspominanym na początku postu orłem, który siedzi na gałęzi i spogląda zadziornie w niebo. Formalnie Hochvogel stał się Hochvoglem z nieco innego powodu 😁

Szukając prawdziwego pochodzenia tej dumnie brzmiącej nazwy, trzeba szukać gdzie indziej i przede wszystkim - mocno cofnąć w czasie. Jak głęboko? Ano do czasów gdy na niemieckim tronie zasiadał Maksymilian I, czyli do przełomu XV i XVI wieku. To właśnie w jego książce łowieckiej datowanej na około 1500 r., przy opracowywaniu najpiękniejszych terenów łowieckich, historycy wskazują rzeczywiste pochodzenie nazwy szczytu:"....od niskiego do wysokiego ptaka... (vom niederen zum hohen Vogel...)". To co być może wydaje się nie mieć sensu, oznacza popularne w tamtych czasach, określanie obszaru polowań. Hohen Vogel odnosiło się do polowań na te gatunki ptactwa, które zarezerwowane były dla wysoko postawionego właściciela ziemskiego, na przykład na orły i sępy, czyli na nie byle jakie szprotki 😉


Pierwsze udokumentowane wejście na szczyt miało w 1832 roku, choć mówi się, że pasterze zdobywali wierzchołek już w drugiej połowie XVIII wieku. Z kolei w 1869 roku szczyt po raz pierwszy odwiedził Hermann von Barth, wybitny alpinista, botanik i geograf (taki trochę Witold Paryski a trochę Walery Eljasz-Radzikowski). O Hermannie opowiem Wam dokładniej przy innej okazji, natomiast ów von Barth podczas swojej historycznej wizyty spał na Hochvoglu i następnego dnia, wyruszył z niego na Aggenstein, szczyt dość odległy, bo wznoszący się w Tannheimer Berge. Kilka fotek dalej pokażę go Wam na fotce.

Właśnie, fotki. Krótka przerwa na widoki ze szczytu, a potem jeszcze o czymś opowiem... 😉

Grupa Rosszähne. Od lewej oświetlony Kleiner Rosszahn (2313 m n.p.m.), następnie pozostające w cieniu wierzchołki Großer Rosszahn (2356 m n.p.m.), Klupperkarkopf (2355 m n.p.m. - w centrum zdjęcia) i Jochumkopf (2320 m n.p.m.). Skrajnie z prawej strony także nieoświetlony Rosskarspitze (2292 m n.p.m.), a za nim, w słońcu, wierzchołek Stallkarspitze (2350 m n.p.m.). Na kolejnych planach Alpy Ammergawskie.

Podpisywałem tylko szczyty należące do Alp Algawskich. To co majaczy na horyzoncie to fragment Alp Lechtalskich + widoczne są co najmniej dwa szczyty Verwallgruppe i fragment Lechquellengebirge.


Lubię ten kadr 😊

Od prawej strony na pierwszym planie - Wasserfallkarspitze (2557 m n.p.m.), Schwellenspitze (2496 m n.p.m.) i kończący grzbiet Hornbachkette Klimmspitze (2464 m n.p.m.). Na drugim planie Alpy Lechtalskie.


Klimmspitze (2464 m n.p.m.) z bliska

No dobrze, to na koniec mam jeszcze jedną, można by rzec, ciekawostkę.

Otóż zapewne nie raz i nie dwa mówiono Wam, że góry nie uciekną, że stoją tak tysiące lat i będą stać dalej - cóż, niewątpliwie jest to prawda, natomiast warto pamiętać, że cały czas na Ziemi zachodzą procesy tektoniczne, a klimat ulega pewnym zmianom, które razem wpływają na wygląd otaczającego nas świata. O tym, że warto uważnie dokumentować swoje wycieczki przekonaliśmy się na przykładzie chociażby rodzimej Niebieskiej Turni, na której w 2018 roku doszło do obrywu skalnego... Także i Hochvogel jest przykładem góry, która w niedalekiej przyszłości ma znacząco zmienić swoje oblicze, ponieważ... zwyczajnie się rozpada. Wierzchołek jest pęknięty, zresztą zobaczcie sami jak to wygląda:

Plik ze strony: LINK

Brzmi absurdalnie?

Sytuacja, którą obserwuje się na Hochvoglu, jest poważna - południową (zagrożoną) flanką szczytu poprowadzona była bardzo znana, przeszło 100-letnia droga - Bäumenheimer Weg, umożliwiająca bezpośrednie zdobycie szczytu od strony tyrolskiej, z Hinterhornbach. Ferrata ta została zamknięta w 2014 roku z powodu postępującej erozji i coraz częstszych kamiennych lawin (największe obrywy odnotowano w 2005, 2007 i 2016 roku), choć jak udało mi się ustalić, wiele osób już kilkadziesiąt lat przed oficjalnym zamknięciem drogi zaprzestało wędrówek południową ścianą góry w obawie o swoje zdrowie. Jak twierdzą przedstawiciele DAV i monachijskiego Uniwersytetu Technicznego, którzy przyglądają się górze, dziś obrywy skalne na południowej ścianie obserwowane są regularnie, a szerokość szczeliny widocznej na zdjęciu od 2014 roku do października 2018 roku wzrosła o 30 centymetrów! W ostatnich latach góra została całkowicie okablowana, a czujniki w ramach prowadzonego projektu AlpSenseBench monitorują każdy ruch skał, niestety naukowcy twierdzą, że pewnym jest, iż góra rozpadnie się. Pozostają dwa pytania - kiedy i jak duża będzie skala zniszczeń - naukowcy pierwotnie twierdzili, że w przypadku najgorszego scenariusza na stronę tyrolską runie 260 tys. metrów sześciennych skał, ale od 2018 roku prognoza ta się zmieniła - obecnie zakłada się, że dojdzie do kilku obrywów, w tym jednego dużego, w wyniku którego oderwie się ok. 100 tys. metrów sześciennych, co i tak przyprawia o zawrót głowy, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wyznaczona droga lawiny zakłada upadek mas skalnych przeszło 1000 metrów. Nietrudno sobie wyobrazić iście destrukcyjną siłę jaką zyskałaby taka lawina, choć - według służb i naukowców - obrywy mają nie zagrażać położonemu po południowej stronie szczytu miasteczku Hinterhornbach.

Jedna z bawarskich gazet w artykule sprzed dwóch lat powołując się na jednego z naukowców z Uniwersytetu Technicznego w Monachium ostrzegała, że do gigantycznego obrywu może dojść już w 2019 roku, ale jak wiemy na razie do niego nie doszło i nic nie wskazuje, żeby w najbliższych dniach czy nawet miesiącach dojść miało. Naukowcy zakładają bowiem, że tuż przed obrywem tempo poszerzania się szczeliny ma przyspieszyć do centymetra dziennie, a obecnie proces ten zachodzi znacznie wolniej.

Klikając > TUTAJ < możecie zobaczyć krótki film poświęcony obserwacji Hochvogla.


Warstwy Alp Algawskich: surowe krajobrazy zachodnich partii Hochvogelgruppe, dalej trawiaste i stosunkowo łagodne szczyty Daumengruppe, a na horyzoncie Nagelfluhkette, stanowiące fragment Zachodnich Prealp Algawskich

Ponieważ na szczycie był zasięg, którego nie było w schronisku, wykonałem telefon do domu z informacją że żyję i odświeżyłem tablice na social-mediach tak by w łóżku dowiedzieć się co wydarzyło się w zabieganym świecie 😜 Na koniec zrobiłem pamiątkowe selfie, które mogliście zobaczyć wyżej i stwierdziłem, że czas schodzić.

Zachodnia flanka Hochvogla

Droga powrotna na Winkelscharte zajęła mi dokładnie 30 minut. Na przełęczą, przed kontynuacją marszu zatrzymałem się raz jeszcze aby sfotografować raz jeszcze Vilalpseeberge. Na tym zdjęciu nie dojrzycie już wprawdzie najwyższego szczytu tej części Alp Algawskich, czyli Leilachspitze, ale zobaczycie wierzchołek Gaishornu, a więc drugiego szczytu Vilalpseeberge.

Na tej fotce widoczny jest też Aggenstein, na który dotarł Hermann von Barth schodząc z Hochvogla. W sumie, biorąc pod uwagę, że spał na Hochvoglu i zapewne wyruszał skoro świt, to wydaje się to jak najbardziej do zrobienia 😈

Gaishorn to ten najwyższy, lekko ucięty, w lewej części zdjęcia. Na ostatnim planie możecie zobaczyć szczyty Tannheimer Berge, czyli najbardziej na północ wysuniętej części Alp Algawskich ze szczytami Briettenberg (łagodny), Aggenstein (skalisty, rogaty) i Brentenjoch (też stosunkowo łagodny).


Plan zakładał powrót do Oberes Tal inną trasą, musiałem więc wdrapać się jeszcze na zwornikowy Kreuzspitze, który... w zasadzie wydawał się wznosić na wyciągnięcie ręki 😂 Tyle że niespełna 100 metrów ponad przełęczą, co od razu obwieszczało nadchodzącą wspinaczkę. A przy tym nie lada frajdę!


Wspinaczka okazała się przyjemna m.in. dlatego, że podłoże było stabilniejsze niż to z którym się stykałem podchodząc na Hochvogel. Za pomocą kilku klamer wbitych w skałę sprawnie "kicałem" do góry, sprowadzając cały proceder wędrówki na grań do kilku minut 😈


Droga z pewnością się nie dłużyła, natomiast bez wątpienia ekspozycja dawała się we znaki na tym fragmencie bardziej niż podczas drogi na Hochvogel 😉

Grań pod wierzchołkiem Kreuzspitze. Mniej więcej w środkowej części dostrzeżecie stożkowatego Fuchskarspitze obok którego przechodziliśmy mniej więcej dwie godziny wcześniej


Osiągając wypłaszczenie (główny wierzchołek szlak pozostawił po zachodniej stronie) przeżyłem miłe zaskoczenie - widok z Kreuzspitze okazał się być niezłą petardą! Jasne, panorama z sąsiedniego Hochvogla była tak jak już pisałem wcześniej - świetna; rozległa i bardzo różnorodna - ale z naturalnych powodów nie da się ujrzeć w niej... samego Hochvogla 😄 Tymczasem Kreuzspitze moim zdaniem to jedno z najlepszych miejsc na podziwianie tego giganta, na którego można spoglądać całymi godzinami.


Widok spod Kreuzspitze na fragment szlaku z Kaltewinkelscharte i wierzchołki Hochvogla


Z grani świetnie widoczny był także Großer Daumen, Nebelhorn czy Schneck, wreszcie drobiazgowo przestudiować można było topografię rozciągającej się po północnej stronie Kreuzspitze doliny Oberes Tal.

Zejście wymagało sporej uwagi i raczej nie wyobrażam sobie go pokonywać przy mokrej skale albo w ciemnościach - od tej strony zejście przez Balkenscharte wydaje się bardziej przyjazne - jest krótkie, a zamiast liny towarzyszy nam tam pokazywana przeze mnie drabinka.


Zejście do Oberes Tal po północnych zboczach Kreuzspitze

Podczas zejścia cały czas towarzyszy nam widok na Großer Daumen. Najwyższy szczyt Daumengruppe jak widzicie przywodzi na myśl "łagodnego zielonego olbrzyma" 😉


Nie uwierzycie, ale w momencie robienia tego zdjęcia jedną ręką przytrzymywałem się tej liny, żeby nie spaść 😂



Po odejściu od ściany czekał mnie marsz przez liczne w górnej części Oberes Tal piargi. Nim dotarłem do rozstajów przy których jakieś trzy godziny wcześniej odbijałem w stronę Balkenscharte, przeszedłem w pobliżu urywających się ścian Weittalkopfu, minąłem jeszcze konsumujące w oddali kolację dwie kozice alpejskie i niewielki metalowy krzyż z tablicą pamiątkową.

Te zakosy w tle to szlak na Balkenscharte


Schodziłem mając przed sobą miły dla oka obraz wznoszącego się na progu Oberes Tal budynku Prinz-Luitpold Haus. Po tym pełnym w atrakcje dniu czekał mnie zasłużony relaks 😏

Malowniczo położony jest Prinz-Luitpold Haus, nieprawdaż?

W Daumengruppe kwiatów było znacznie więcej, ale i tutaj się coś znajdzie 😊

Przed schroniskiem zatrzymałem się jeszcze na chwilę nad miejscowym jeziorkiem, które jest naprawdę mikroskopijne i nawet nie wiem czy nosi jakąś nazwę - żadnej konkretnej w każdym razie nie udało mi się ustalić. Niemniej jednak, jeśli nocujemy w schronisku albo mamy chwilę przerwy w trakcie wycieczki to jego brzegi są również niezłą miejscówką by usiąść - w godzinach porannych albo popołudniowych często taras schroniska jest przepełniony ludźmi, natomiast brzegi jeziorka pozostają półpuste.

Z zachodniej strony jeziora roztacza się ponadto niczego sobie widok na Glasfelderkopf, który, choć należy do Hochvogel- und Rosszähnegruppe, to swoją bryłą i trawiastymi zboczami mocno różni się od pozostałych szczytów. 

Jeziorko obok schroniska i Glasfelderkopf w tle


Po powrocie do schroniska poszedłem się umyć i pod wieczór, około godzinę przed zachodem, wyszedłem na taras z lanym piwkiem aby pożegnać dzień. Rzeczywiście, rozpogodziło się i na niebie nie było ani jednej chmurki, poczułem więc złość, że spotkała mnie taka oto "obsuwa" i tak doskonały warun nie przywitał mnie na Hochvoglu.

Widok z progu Oberes Tal na dno Bärgündeletal


Złość jednak szybko przeminęła, bo wylegiwanie się na tarasie z leżaczku z kuflem piwa w ręku w ciepłych promieniach słońca zdecydowanie przypadło mi do gustu i muszę się otwarcie przyznać - byłem zdziwiony, że taka osoba jak ja, która nie umie wysiedzieć dłużej niż kilka minut w jednym miejscu, jest w stanie, i to przebywając w towarzystwie zupełnie obcych ludzi, tak zrelaksować się na schroniskowym tarasie... 😎



Ogólnie to Prinz-Luitpold Haus oceniam bardzo wysoko, pisałem o tym wprawdzie już w poprzedniej relacji, ale podkreślę raz jeszcze, to jedno z najbliższych mojemu sercu schronisk w Alpach Algawskich. Bardzo fajny młody team (pytanie czy nadal tam pracuje 😐), do tego mimo liczby materaców 😂 zachowany dość kameralny charakter (w schronisku panowała taka naprawdę rodzinna atmosfera), co na pewno też w jakimś stopniu wpłynęło pozytywnie na mój odbiór tego obiektu.

Prinz-Luitpold Haus z widocznym w tle Fuchskarspitze. Z lewej dostrzeżecie taras i leżaczki sprzyjające #nicnierobieniu 😉

Oberes Tal i jej otoczenie pod wieczór


Jakby zatem zgrabnie podsumować opisywane popołudnie...

Zdobycie Hochvogla, pomimo tego, że sam szczyt jest osiągalny w ramach wycieczki jednodniowej, warto rozłożyć na dwa dni, z uwagi przede wszystkim na jego odizolowanie od reszty algawskich 2,5-tysięczników, co na ogół sprzyja tworzeniu się i utrzymywaniu się chmur, które skutecznie zabierają fantastyczne widoki. Fakt, że w odległości około dwóch godzin drogi od wierzchołka znajduje się schronisko pomaga rozwiązać problem zachmurzenia - na atak szczytowy można wyjść wcześnie rano lub pod wieczór, choć akurat podejmując się popołudniowego marszu trzeba pamiętać o dość skomplikowanej drodze powrotnej, która po zmroku może być bardzo zdradliwa.

Fanom jednodniowych wypadów, czyli osobom, które nocują "w dolinach", informuję ze smutkiem, że pod Hochvogel ciężko jest się dostać. Do Giebelhausu, będącego najpopularniejszym punktem wypadowym na Hochvogel i główną bazą wypadową na szczyty w otoczeniu Bärgündeletal, nie można dojechać inaczej jak autobusem, natomiast pierwszy autobus przyjeżdżał w minionym sezonie na 07:35, co oznaczało, że aby się wyrobić na ostatni kurs powrotny do dyspozycji piechura pozostawało niecałe 10 godzin. Aby wejść na szczyt i zejść z niego trzeba zaś liczyć około 8,5-9 godzin samego marszu, tak więc... nie ukrywajmy, nawet Herkules czułby presję czasu 😉 Niezależni od transportu jesteśmy w przypadku wyjścia z Hinterhornbach, ale aby tam dotrzeć z okolic Oberstdorfu jesteśmy skazani na podróż wokół całego pasma, co zajmuje kupę czasu (nawet 1,5 godziny w jedną stronę), i męczy, bo kilka razy pokonujemy serpentyny.

No chyba, że nocujecie po austriackiej stronie, np. w Lechtal, to nie ma problemu 😇

źródło: alpenvereinaktiv.com
  
Prinz-Luitpold Haus:

W minionym sezonie letnim schronisko było otwarte do 13 października 2019 r. Pierwsze terminy w sezonie "Lato 2020" na które można już rezerwować miejsca, to pierwszy tydzień czerwca.

Łóżko  kosztuje 30 euro (AV 20 euro), miejsce w pokoju wieloosobowym 24 euro (AV 13 euro). Podejrzeć liczbę wolnych miejsc i rezerwować możecie przez stronę internetową schroniska lub przez stronę huetten-holiday.de

Schronisko ma 268 miejsc, w tym 40 na tradycyjnych łóżkach i 228 na materacach w salach zbiorczych.

Śniadania są podawane między 6:30 i 8:00 rano. Możliwość zamawiania dań obiadowych od 11:30 do 19:30.


Wybrane możliwości wędrówek z PL Haus:
  • Prinz-Luitpold Haus - Giebelhaus (autobus): 2h 15min/3h 00min
  • Prinz-Luitpold Haus - Schönberghütte 1h 10 min/1h 15 min
  • Prinz-Luitpold Haus - Rauheck 5h 00 min/4h 30min
  • Prinz-Luitpold Haus - Kemptner Hütte 8h 30min/8h 30min
  • Prinz-Luitpold Haus - Edmund-Probst Haus: 4h 45min/4h 30min
  • Prinz-Luitpold Haus - Hochvogel (przez Kreuzspitze): 2h 00min/1h 40 min
  • Prinz-Luitpold Haus - Hochvogel (przez Balkenscharte): 2h 15min/1h 45 min
  • Prinz-Luitpold Haus - Hinterhornbach: 4h 30min/5h 00min
  • Prinz-Luitpold Haus - Bockkarscharte: 1h 00min/0h 45min
  • Prinz-Luitpold Haus - Schrecksee: 4h 00min/4h 00min
  • Prinz-Luitpold Haus - Landsberger Hütte: 5h 00min/5h 00min
  • Prinz-Luitpold Haus - Hinterstein: 8h 30min/9h 00min
Dzięki, że wpadliście, do zobaczenia w kolejnej relacji!

KOMENTARZE

4 comments:

  1. Wysokie góry, ambitna trasa, ale zdjęcia i widoki takie, że można oglądać i oglądać z zazdrością i z zachwytem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, widoki były niczego sobie, choć pogoda może nie spisała się na medal.
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  2. Trasa fantastyczna, a widoki super. Mozna oglądać i oglądać. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa rzeczywiście godna polecenia :)
      Kłaniam się nisko i pozdrawiam :)))

      Usuń

Back
to top