Poprzednie posty z Maroka znajdziecie tutaj: CZĘŚĆ I i CZĘŚĆ II
Mimo emocji związanych z nadchodzącym trekkingiem drugiej nocy w Les Jardines de Toubkal spaliśmy bradzo dobrze. Wstaliśmy zgodnie z pierwszym budzikiem, wypiliśmy na rozgrzewkę po małej czarnej, wykąpaliśmy się i ubrani postanowiliśmy, że dokonamy małej zamiany: wpierw udamy się zjeść śniadanie, a pakowanie odłożymy na później.
Przychodząc do pokoju gościnnego, pełniącego również rolę jadalni, zauważyliśmy jednak coś niepokojącego - brak nakryć oraz generalnie innych gości, których poprzedniego dnia nie brakowało, dlatego nieco zdezorientowani zaczęliśmy wyglądać gospodarzy, którzy uprzejmie wyjaśnili nam, że... mamy na zegarkach złą godzinę, dodając, że jest w rzeczywistości godzinę później niż myśleliśmy, zatem i po porze śniadania.
Słysząc to, doznaliśmy ciężkiego szoku, bo żaden z nas nie potrafił znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia dla tego, co właśnie się wydarzyło. Szczęście w nieszczęściu, że obsługa była tak miła, iż bardzo sprawnie przygotowała dla nas nakrycia i podała cały posiłek, ratując nas przed koniecznością szukania w pośpiechu jakiegoś zastępczego jedzenia. Nie ukrywam natomiast, że mina mi mocno zrzedła, ponieważ po pierwsze, nie mogłem, tak jak planowałem uprzednio, celebrować smacznego śniadania, po drugie zaś, musiałem skontaktować się z Mohamedem, przeprosić go i poprosić o delikatne przesunięcie naszego spotkania.
Po powrocie do pokoju ponaglani godzinnym spóźnieniem w pośpiechu się pakowaliśmy, a w między czasie zadzwonił jeszcze Karol, informując, że sam wyjechał z Marrakeszu później niż się spodziewał. W odpowiedzi machnąłem tylko ręką i uspokoiłem naszego świeżo poznanego towarzysza, że i dla nas dzień zaczął się od niespodzianek, zdając relację z aktualizowanego na bieżąco planu.
Jestem pod wrażeniem zarówno wspinaczki jak i zdjęć. Przepiękne są zdjęcia szczytów oświetlanych przez pierwsze promienie słońca sprawiają wrażenie jakby góry płonęły. Gratuluję wyprawy i zdaję sobie sprawę, że w moim wieku pozostanie już tylko śledzenie takich wyczynów. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie - poranek trafił się rzeczywiście bajeczny :)
UsuńPozdrowienia!
Ładnie tam :) Gratuluję wejścia :)
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że wypad się udał. Szczyt odwiedzony, pogoda dopisała, plany zrealizowane i to całkiem sprawnie, mimo pewnych niespodzianek. Wiecie już co tam z Waszymi zegarkami się stało?
Nie, do dziś nie bardzo rozumiem co się wydarzyło. Dzień wcześniej wstaliśmy normalnie, a wtedy z poślizgiem, choć żaden z nas nie grzebał w ustawieniach. Chyba :P
UsuńCo do samego wejścia - oby zawsze trafiały się co najmniej takie warunki ;)