Był luty 2018 roku. Schodząc z ośnieżonej kopuły szczytowej Mulhacena (3482 m n.p.m.), najwyższego szczytu Półwyspu Iberyjskiego, miałem przed sobą długie ramię łagodnie opadające w stronę widocznej na drugim planie błękitnej wstęgi Morza Alborańskiego. Ponad tonią unosiła się warstwa delikatnej mgiełki, ponad którą można było dostrzec delikatny kontur pokręconych grani gór Rif, geologicznie zresztą powiązanych z łańcuchem Gór Betyckich.
Przyglądałem się zawzięcie, mając z tyłu głowy sukces świeżą zimową zdobycz, dochodząc do wniosku, że o to po kilkunastu latach szwendania się po Starym Kontynencie nadszedł odpowiedni czas by ponownie przekroczyć basen Morza Śródziemnego...
***
Czas mijał szybko, bo kolejne miesiące przyniosły wiele fantastycznych przygód. Masyw Neouvielle i Pic du Midi de Bigorre. "Odkrycie" Alp Algawskich. Tournee po Słowacji. Nadszedł grudzień, świat obiegła informacja o dwóch turystkach ze Skandynawii zamordowanych przez islamskich ekstremistów pod Tubkalem. Atmosfera wokół planowanego wyjazdu automatycznie zaczęła gęstnieć, w konsekwencji grono chętnych się zawężyło, oficjalnie z powodu napiętego grafiku. Wśród chętnych by mi towarzyszyć pozostali Kamil i Moś - i dla naszej trójki w połowie stycznia udało mi się kupić bilet - na początku w jedną stronę, w związku z doświadczeniem, że kupowanie w dwie strony "na raz" nie zawsze ma sens, a przy okazji nie przynosi oszczędności.
16 lutego, na kilka dni przed wylotem, wyjazd po raz drugi stanął pod znakiem zapytania. Mosiu odkrył bowiem, że kończy mu się termin ważności paszportu. Przez ten krótki czas starał się zrobić wszystko by ekspresowo przedłużyć dokument, ale dzień później, dostaliśmy potwierdzenie tego, co było w zasadzie oczywiste, ale czego wewnętrznie nie chcieliśmy wcześniej przyjąć do wiadomości.
Informacja o tym, że nasz kompan nie będzie w stanie nam towarzyszyć podwójnie pokrzyżowała nam szyki. Nie dość, że stanęliśmy przed koniecznością podjęcia trudnej i niewygodnej decyzji, to jeszcze miałem wrażenie, że postawił na ostrzu noża nasze wewnętrzne relacje. Mosiu zaproponował bowiem, żeby w zamian pojechać gdzieś (np. w Alpy lub do Rumunii) jego samochodem i tam pochodzić po górach, wyjazd do Maroka przełożyć natomiast o rok (co, na marginesie, w związku z covidem najpewniej nie doszłoby do skutku). Propozycja była honorowa, ale obaj z Kamilem byliśmy świadomi, że mamy ledwie tydzień do dyspozycji, zresztą taki pobyt w pensjonacie w krajach alpejskich, rezerwowany w szczycie okresu zimowego, kosztowałby nas dużo więcej, Rumunia była bardziej dostępna, ale krótki dzień i słaba infrastruktura w bezludnych górach znacząco ograniczałaby możliwości. Wreszcie, do wylotu (i rozpoczęcia urlopu) mieliśmy trzy dni, nie bardzo wyobrażałem sobie w ciągu tak krótkiego okresu ułożenia sensownego planu i reorganizację.
Koniec końców po raz drugi w życiu byłem uczestnikiem sytuacji, gdy przed samym wyjazdem straciliśmy kogoś z ekipy, przypomnę bowiem, że w 2015 roku, przy gejcie na lotnisku w Katowicach pożegnałem Damiana, z którym miałem lecieć do Stavanger. Wtedy jednak na decyzję co robić podejmowałem wraz z ówczesnymi towarzyszami nie w kilka godzin, a pięć minut.

- petit taxi - zwykłe, maksymalnie czteroosobowe taksówki, zazwyczaj dacie;
- grand taxi - z reguły jest nim 7-miejscowy van (bardzo popularna dacia lodgy czasem jakiś starawy mercedes); należy pamiętać, że podróż grand taxi łączy się z oczekiwaniem aż taksówka się wypełni (no chyba, że ją wykupimy), tego rodzaju środek transportu potrafi być jednak bardzo efektywny, jeśli trafimy na postój grand taxi w odpowiednim momencie - koszty przejazdu bowiem będą dzielić się na dużą liczbę osób, zaś czas podróży z uwagi na to, że wszyscy pasażerowie podróżują na wspólnej trasie będzie bardzo krótki;
- bus - to pojazdy będące odpowiednikiem marszrutki, zarówno pod kątem wizualnym jak i cenowym. Stare mercedesy 307d są obecne na trasie Marrakesz-Imlil-Marrakesz, ale ich kursowanie stanowi dla mnie nierozstrzygniętą zagadkę;
- autobus - ze względu na ubogą sieć kolejową często stanowią główny środek transportu między większymi miastami. Warto pamiętać, że prywatni przewoźnicy odjeżdżają z dworca międzymiastowego (Gare Routiere), na którym panuje chaos i który sprawia mało przyjemne wrażenie - dwaj główni państwowi przewoźnicy - Supra Bus i CTM odjeżdżają spod dworca kolejowego, położonego w znaczym oddaleniu od medyny, w Ville Nouvelle (na tzw. Nowym Mieście)


0 comments:
Prześlij komentarz