Łańcuch górski: Alpy (Alpy Wschodnie)
Sektor: Północne Alpy Wapienne
Pasmo górskie: Alpy Algawskie
Podgrupa: Hornbachkette
Najedzeni i napojeni ze spokojnym sumieniem kontynuowaliśmy marsz. Skrzyżowanie z innym szlakiem prowadzącym z przełęczy Karjoch kilku minutach można było traktować jako symboliczne zakończenie trawersu Strahlkopfu; teraz po naszej prawicy miały wyrastać ściany wyniosłego Ramstallspitze.
Przez chwilę trwała jednak jeszcze sielanka, a naszą uwagę w całości pochłaniała piękna panorama tzw. Głównego Grzbietu (Allgäuer Hauptkamm) z Algawskim Triumwiratem (Allgäuer Dreigestirn) na czele. Smaczku dodawała srebrzysta nitka potoku Schochenalp przepływającego przez dolinę o tej samej nazwie.
Schochenalptal to orograficznie prawe ramię stanowiące fragment Hohenbachtal, stanowiącej jedną z najważniejszych dolin austriackiej części Alp Algawskich, bowiem rozdzielającej dwie najwyższe podgrupy tego pasma: Główny Grzbiet (Allgäuer Hauptkamm) od Hornbachkette. Hohenbachtal posiada dwa główne ramiona - dłuższe, czyli Schochenalptal i krótsze, lecz posiadające istotne topograficznie znaczenie, gdyż dzielące wspomniane podgrupy, czyli Roßgumpental. Powierzchnia Hohenbachtal wraz z Schochenalptal i Roßgumpental to 22 km kwadratowych, różnica wysokości między najniższym punktem (dolina potoku Hohenbach w Holzgau) a najwyższym punktem (wierzchołek Großer Krottenkopfu) wynosi 1543 metry. Ciekawostką jest to, że mimo stosunkowo niewielkiej powierzchni w otoczeniu doliny znajduje się aż sześć z dziewięciu tutejszych szczytów przekraczających 2600 m n.p.m., co formalnie czyni z Hohenbachtal wraz z dwiema jej górnymi odnogami najbardziej wysokogórską dolinę Alp Algawskich.
W końcu pojawił się i on. Dość niespodziewanie, ot, tak, jakby wyrósł zza winkla. Großer Krottenkopf.
Gdy rok wcześniej uciekałem przed burzą trawersując Kratzera miałem mało czasu by mu się od południowej strony przyjrzeć, pamiętałem jednak, że mimo masywnej bryły, raczej nie dawał się poznać jako "dominator". Także i tym razem obserwowany z południowego-zachodu trudno było z pełnym przekonaniem stwierdzić, że należy do niego miano najwyższego szczytu w całym paśmie. I wszakże nie powinno to specjalnie dziwić, bowiem, przypomnijmy, sześć metrów ledwie dzieli naszego lidera od drugiego w tym ekskluzywnym rankingu koleżki, niemniej jednak i tak uważam, że perspektywa jaką znałem dotychczasowo, ta z Daumengruppe lub Hochvogelgruppe, pozwalała spodziewać się nieco większego wow.
Ale, ale. Rozgadałem się i włączyło mi się chyba przesadne filozofowanie. Jakby to powiedział mój kolega Marek, "uciekłem w didaskalia". Pora zatem płynąć do brzegu.
Oprócz Krottenkopfu w polu widzenia pojawiła się także piramida Öfnerspitze (2575 m n.p.m.) oraz kopulasty Muttlerkopf (2379 m n.p.m.) górujący ponad nieodległym schroniskiem Kemptner Hütte. Cały czas w panoramie był też obecny Ramstallspitze.
Podejście na wierzchołek Krottenkopfu wymaga powrotu tą samą drogą, dlatego jeśli powtórzylibyście kształt naszej wędrówki, to polecam rozważyć pozostawienie plecaków na przełęczy, tak żeby nie musieć dźwigać ich na szczyt. Zabraliśmy dokumenty oraz butelki z wodą i tak wyposażeni zaczęliśmy podchodzić.
Po opuszczeniu Krottenkopfscharte początkowo krajobraz towarzyszący wędrówce nie zmienił się w stosunkowo do tego co widzieliśmy kilkanaście/kilkadziesiąt minut wcześniej. Po przekroczeniu granicy 2450 m rumosz zaczął stopniowo ustępować a zamiast kijków bardziej przydatne okazały się być własne dłonie.
Na przeważającej części drogi szlak prowadzi poniżej ostrza grani, po jej zachodniej stronie. Znaki momentami się gubią, ale omyłkowe zejście z właściwego toru nie prowadzi w ślepą uliczkę - teren jest na przeważającej części na tyle łatwy, że trudno wpaść w kłopoty.
Na znaki warto zwrócić uwagę w pobliżu Kleiner Krottenkopfu (2577 m n.p.m.), ścieżka bowiem obchodzi bowiem ten wierzchołek po stronie zachodniej a po tych manewrach wyprowadza na niewielką przełączkę zlokalizowaną już przed samym Großer Krottenkopfem.
Jeszcze przed rozpoczęciem krótkiej (i łatwej) wspinaczki na grań warto zatrzymać się i spojrzeć na południe - widok z tamtego miejsca w stronę Ramstallspitze zapiera zdecydowanie dech w piersiach, ponadto pozwala prześledzić dotychczasowe podejście z Krottenkopfscharte, której wyżej już nie dostrzeżemy.
Po dotarciu z powrotem na grań bez trudu dostrzec można było krzyż zdobiący wierzchołek najwyższej góry Alp Algawskich. Na tym kilkusetmetrowym odcinku, wieńczącym podejście z Krottenkopfscharte, ścieżka nie opuszczała już ostrza grani, wiodąc w dosyć eksponowanym terenie.
Jeśli chodzi o panoramę, to pod tym kątem szczyt trochę mnie rozczarował. Być może, jeśli będzie to jeden z kilku szczytów jaki zdobędziecie, to zawód Was nie spotka, ja jednak z perspektywy trzech wyjazdów czuję pewien niedosyt.
I oczywiście nie zrozumcie mnie źle, panorama z Großer Krottenkopfu jest bardzo rozległa, szczyt znajduje się bowiem niemalże idealnie pośrodku między Hochvoglem a Bieberkopfem - dwoma skrajnymi wysokimi i bardzo charakterystycznymi szczytami Alp Algawskich. To co mi jednak osobiście przeszkadza, to to, że skaliste turnie Allgäuer Hauptkamm od północnej strony generalnie prezentują się mniej imponująco niż od strony zachodniej, a przy takim punkcie odniesienia jakim jest wyższy od nich Krottenkopf, dodatkowo przestają się wyróżniać. Szkoda, bo przy amfiteatralnym układzie grani w tamtym rejonie umiejscowienie Krottenkopfu sprzyja teoretycznie ich podziwianiu.
To co wzbudza również pewien niedosyt, to panorama Hornbachkette - generalnie mam wrażenie, że ta potężna, majestatyczna grań, pełna szczytów przekraczających 2500 m n.p.m. nie pozwala cieszyć się w pełni jej pięknem w zdecydowanej większości przypadków. Tak jest i w przypadku Krottenkopfu gdzie problemem jest to, że zdecydowana większość szczytów, zwłaszcza tych wyższych (Urbeleskarspitze, Bretterspitze) znajduje się we wschodniej części Hornbachkette, zatem w dużym oddaleniu, przez co jeden wierzchołek przysłania drugiego.
Posiedzieliśmy, pojedliśmy i przez cały ten czas, dobre 30 minut, na tym najwyższym szczycie całego pasma nie pojawił się kompletnie nikt. Jasne, pora była dosyć późna, ale biorąc pod uwagę bliskość Kempten Hütte i Hermann-von-Barth-Hütte, wędrowcy o niecodziennych popołudniowych porach nie powinni stanowić takiego zaskoczenia.
Z widokiem na piramidalny Marchspitze (2610 m n.p.m.) ostrożnie rozpoczęliśmy schodzenie. Pierwsze metry, które szlak pokonuje zygzakiem, po ścianie, wymusiły na nas większą ostrożność, niemniej jednak udało nam się sprawnie je pokonać. Po pokonaniu newralgicznego odcinka pozostaje już długi trawers, który można wykorzystać na delektowanie się widokami.
Z Hermannskar szybko wygonił nas jednak przeraźliwy ziąb. Wróciliśmy na przysypaną gdzieniegdzie ścieżkę i zaczęliśmy podchodzić - tak, podchodzić, ponieważ szlak znad jeziora przeskakuje na zbocza Marchspitze. Notabene zbocza pokryte na przeważającej długości nieznośnymi piargami, których trawers wąską ścieżyną szybko zaczął nas męczyć (powtórzę po raz n-ty, kijki!)
Wytrwale przecinaliśmy jednak kolejne rumowiska, bo widzieliśmy przed sobą oświetlone popołudniowym słońcem ramię, którym podchodziliśmy o poranku.
Długi trawers (znad jeziora to około 1200 m) kończył się stromym podejściem niewielkim żlebem na przełączkę w grani, z której wzrokiem należało po raz ostatni otoczyć posępne otoczenie Hermannskar. Przy okazji należało odnotować, że jeśli skądeś Krottenkopf prezentuje się naprawdę dobrze, to na pewno stąd.
Ach, piękna ta seria z Alp Algawskich! Tyle dobroci tam pokazujesz, że mam problem jak ewentualnie ugryźć tam wyjazd, w formule na przedłużony weekend i ewentualnie tydzień. Poradziłbyś coś? Czy spotkałeś się może z informacją, by w Algawskich wytyczono jakiś oficjalny, długodystansowy szlak?
OdpowiedzUsuńTakiego szlaku, który biegłby na przełaj przez całe Alpy Algawskie i miałby swoją nazwę, to nie kojarzę. Natomiast teoretycznie da się bez schodzenia w doliny zrobić kilkudniową wyrypę - zaczynając w Tannheimer Tal i kończyć w Kleinwalsertal lub w samym Oberstdorfie. Jest to trasa na mniej więcej tydzień (noclegi w Landsberger Hutte, Prinz-Luitpold-Haus, Kemptner Hutte, Rappenseehutte, Fiderepasshutte). Teoretycznie - w praktyce problemem jest to, że schroniska Rappenseehutte, Kemptner Hutte oraz alternatywne - Waltenberger Haus i Mindelheimer Hutte są w sezonie wiecznie przepełnione - nawet teraz przy okazji tegorocznego pobytu - jak wiesz w końcówce września - nie udało mi się dorwać miejsc w Rappenseehutte i Mindelheimer Hutte. Dlatego ja zawsze spędzam max trzy-cztery noce ciągiem w schroniskach, a następnie zakładam bazę gdzieś na dole i stamtąd organizuję jednodniowe wycieczki.
UsuńNa przedłużony weekend to nie wiem czy jest sens przyjeżdżać. No chyba, że przylecisz prosto do Monachium i z lotniska pojedziesz prosto do Reutte lub Oberstdorfu. W każdym innym przypadku dojazd zabiera tyle czasu, że lepiej wybrać bliższe Polsce partie Alp.