Porządnie objedzony smakołykami, z uzupełnionymi zapasami i naładowanymi bateriami, opuszczałem Kamienną Górę w nieco lepszym humorze. Nastrój, jakikolwiek inny od grobowego, był cenny, biorąc pod uwagę świadomość, że czekało mnie tego dnia jeszcze około 25 kilometrów, a synoptycy prognozowali możliwość wystąpienia wyładowań atmosferycznych w okolicy.
Swoje, dosyć ciekawe przyzwyczajenie do długiego "rozpędzania się", znam na tyle dobrze, że o powodzenie byłem w miarę spokojny. Do szczęścia potrzebowałem w zasadzie głównie stabilnej pogody.
Z zapasem optymizmu przekroczyłem zatem tory na stacji w Kamiennej Górze i przeszedłszy przez lokalne, wpakowując się na nieco obskurne zatorze z bazą PKS na czele. Z wolna, mijając opuszczone magazyny, ścieżka nabierała bardziej podgórskiego charakteru...
0 comments:
Prześlij komentarz